Primera Division. Połowiczny rozpad Realu?

0d 2:0 do 2:4 - taką drogę przebyli piłkarze Realu Madryt w ligowym meczu z Sociedad. Incydent? Brak koncentracji? A może efekt złych transferów?

Iker Casillas kipiał z wściekłości - jak kapitan, który czuje odpowiedzialność za brak ambicji drużyny. Użył podniosłych słów o szacownych barwach królewskiego klubu, jakby nie wszyscy w Realu potrafili ich bronić.

Casillas sądzi, że on i koledzy zgrzeszyli pychą. Szybko strzelili gole i poczuli się zwycięzcami, tymczasem rywal podniósł się z kolan i zaczął grać rewelacyjnie. - Zawaliliśmy wszyscy, przepraszam kibiców za siebie i kolegów. Coś takiego nie ma prawa się powtórzyć - powiedział 33-letni bramkarz. Wcześniej zdarzało się, że to jego obwiniano za porażki Realu, w niedzielę z pewnością problemem Realu nie był bramkarz.

Obrońca Marcelo obiecał, że on i inni wykorzystają złe doświadczenia, by uniknąć podobnych wpadek. To samo mówi Ramos, uznając, że w San Sebastián faworyt dostał lekcję pokory, z której wyciągnie wnioski.

Transfery efektowne, ale czy potrzebne?

Być może kłopoty mentalne zwycięzców LM na początku sezonu to tylko część prawdy? Po wygraniu "La Decima" prezes Florentino Pérez dokonał fundamentalnych zmian w kadrze. Wydał 80 mln euro na Jamesa Rodrigueza, by zastąpił Ángela Di Marię. Król strzelców mundialu, choć jest graczem bardziej medialnym od Argentyńczyka, to jednak gra zupełnie inaczej - jest znacznie mniej pracowity w defensywie.

Jakby tego było mało, Pérez pozwolił, by do Bayernu odszedł defensywny pomocnik Xabi Alonso. Właśnie Di Maria i Alonso byli ulubieńcami Ancelottiego, kluczowymi zawodnikami zespołu, który wygrał LM. Bez nich gra defensywna wiele traci. Zwłaszcza że zastąpili ich gracze na wskroś ofensywni. Niemiec Toni Kroos jest genialny w kierowaniu atakami, ale rozbijanie akcji nie jest jego mocną stroną.

Być może więc transfery Realu, choć efektowne, nie były strzałem w dziesiątkę? Nowy zespół zaimponował tylko w meczu o Superpuchar Europy, gdy pokonał Sevillę 2:0 po golach Ronaldo. Poza tym przegrał z Atlético dwumecz o Superpuchar Hiszpanii, a teraz poległ z kretesem w San Sebastián. Drużyna Ancelottiego wydawała się przepołowiona, jakby straciła równowagę między defensywą i ofensywą. Atakowała cała drużyna, ale po stracie w walkę o piłkę angażowało się najwyżej sześciu graczy: Luka Modric, który też jest piłkarzem raczej ofensywnym, czterech obrońców i bramkarz. Pepe i Ramos mieli mnóstwo pretensji do pomocników i napastników, że pozostawiają ich bez wsparcia. "Królewscy" to dziś zespół megagwiazd, ludzi od czarnej roboty pozostało niewielu. Być może właśnie dlatego Real popełnia tak dużo błędów przy stałych fragmentach gry, tracąc po nich gole. Tak było w pierwszym meczu z Atlético, tak było w niedzielę - Casillas sięgał do siatki po rzutach rożnych.

Incydent czy większy problem

W niedzielę zirytowany Ancelotii przy stanie 2:3 wprowadził na boisko defensywnego pomocnika Samiego Khedirę, mimo iż w tamtej chwili Real myślał już tylko o odrabianiu strat. Włoch miał dość kiksów w defensywie, ale i Khedira im nie zapobiegł. Zaraz po wejściu Niemca "Królewscy" stracili czwartą bramkę.

Czy mecz w San Sebastián to incydent? Ancelotti znajdzie rozwiązanie problemu, czy może będzie się z nim borykał cały sezon? Wczoraj Real wypożyczył z Manchesteru United napastnika Javiera Hernándeza, więc "Królewscy" zakładają, że kłopoty w destrukcji da się rozwiązać bez transferów. Tego lata kadra Realu skurczyła się do 22 piłkarzy, najmniej od dekady, czyli ery galaktycznej.

Więcej o:
Copyright © Agora SA