Obserwuj autora na Twitterze - @PiWisniewski
O sprawie zrobiło się głośno, kiedy okazało się, że rzeczywista kwota transferu była dużo wyższa, niż początkowo podawano. Tuż po transferze Neymara (latem 2013 roku) Barcelona poinformowała, że pozyskała gwiazdę FC Santosu za 57,1 miliona euro. O kulisach całego transferu pisał dziennik "El Mundo", ujawniając rzeczywistą sumę, za jaką Brazylijczyk trafił na Camp Nou. Tak naprawdę na konto Santosu wpłynęło 86,2 miliona euro. W związku z nieprawidłowościami śledztwo w sprawie Neymara wszczęła prokuratora. A prezes Rosell podał się do dymisji. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że w transferze pośredniczyła spółka związana z rodziną Neymara na czele z ojcem piłkarza.
- Ojciec Neymara zwolnił nas z klauzuli poufności, jaką objęta była umowa. Zrobił to, ponieważ uważa, że zarzuty kierowane pod adresem Rosella są niesprawiedliwe - mówił wówczas Bartomeu.
Obecnie kierujący Barceloną Bartomeu zamierza w przyszłym miesiącu wyjawić całą prawdę o kulisach przyjścia 22-latka do "Dumy Katalonii". Przynajmniej tak zapewnił w rozmowie z hiszpańskim "Asem".
- Zostaliśmy zobligowani do zachowania ciszy w przypadku sprawy Neymara. Taka była wola oskarżyciela. W lipcu otrzymamy oświadczenie Rosella, ojca Neymara, a w imieniu klubu wypowie się dyrektor generalny Toni Rossich - mówi prezes Barcelony.
- Ujawnienie całej prawdy oczyści nasz klub z zarzutów. To będzie prawda, prawda i jeszcze raz prawda - dodaje Bartomeu.