Zachodny po El Clasico: Undiano skradł show bohaterom

Nawet błędy sędziego nie zmienią tego, że pod względem piłkarskim było to najlepsze El Clasico od dawna. To zasługa tak Martino, jak i Ancelottiego, że obydwu drużynom zależało przede wszystkim na atakach i grze ofensywnej.

Ancelotti na piątkowej konferencji prasowej był wyjątkowo zrelaksowany, pewny swojej drużyny, z góry podał też wyjściową jedenastkę, czego nie chciał zrobić jego rywal. Powodów spokoju włoskiego szkoleniowca było kilka - przede wszystkim świetna dyspozycja Realu Madryt, który nie tylko wywalczył sobie pozycję lidera i przewagę nad Barceloną, ale też zmienił się od meczu na Camp Nou. Zresztą po raz pierwszy od 2008 roku w drużynie "Królewskich" na El Clasico zabrakło miejsca dla typowego defensywnego pomocnika, o innych umiejętnościach niż te Xabiego Alonso. Hiszpan jest, zupełnie słusznie zresztą, odbierany jako cofnięty rozgrywający, a nie destruktor w roli, z której w meczach z Barceloną słynęli Pepe, Ramos, Khedira czy Diarra...

Oczywiście na tę decyzję Ancelottiego nie wpłynęło tylko szaleństwo czy chęć zaryzykowania - argumentów trio Di Maria-Alonso-Modrić dostarczyło aż nadto, by sądzić, że to najlepsze rozwiązanie nawet na najsilniejszego rywala w lidze. Od czasu powrotu Xabiego Alonso po kontuzji Real wygrał piętnaście z osiemnastu meczów ligowych, nie przegrywając żadnego. Z kolei przestawienie do środka lewoskrzydłowego Di Marii to jedna z ciekawszych decyzji personalnych w całym obecnym sezonie w Europie - nawet jeśli Ancelotti czerpał z Alejandro Sabelli, selekcjonera reprezentacji Argentyny. Kolejnym argumentem była forma wyjazdowa Barcelony, czyli ledwie trzynaście punktów w ostatnich siedmiu spotkaniach.

Jak wciąż sporym było to ryzykiem, pokazały pierwsze minuty spotkania. Szalone tempo, akcje pod obiema bramkami i... kompletny brak odpowiedzialności. Real w defensywie zagrał zupełnie tak, jakby nie był świadomy ruchów Messiego, który przecież często ucieka stoperom, grając w roli "fałszywej dziewiątki". Nie wychodził za nim ani Pepe, ani Ramos, a Alonso czy Modrić nie przejmowali krycia indywidualnego - w siódmej minucie miał na tyle wolnego miejsca, że świetnie zagrał do Iniesty przy otwierającym mecz golu Iniesty. Później udało się ten podział zadań przywrócić - do czasu czerwonej kartki Ramos na sześć prób odbiorów aż pięć miał na Messim. Z kolei Pepe wszystkie pięć zaliczył na Neymarze. Do pięknego podania Messiego do Brazylijczyka w sytuacji faulu Ramosa wszystko funkcjonowało wzorowo...

Nie tylko obrońcy Realu mieli problem - pierwsza połowa pokazała także świetnie przemyślaną taktykę Ancelottiego, który wykorzystał słabą asekurację Daniego Alvesa. Neymar rzadko wracał się pod własne pole karne, a Ronaldo schodzący do środka pozwalał na obieg i dublowanie pozycji Di Marii. Między 20. i 26. minutą trzy razy dośrodkowaniami stwarzał okazje Benzemie, zaliczając dwie asysty. Zresztą w tym meczu żadna z pięciu prób odbiorów Alvesa nie była udana. Dodatkowo należy wspomnieć o interwencjach Mascherano, jakby dosadniej podkreślających potrzebę kupienia środkowego obrońcy do pary z Pique.

Tak jak dla Alvesa (jeszcze faulował Ronaldo na rzut karny) i Calvajara (żadna z siedmiu prób odbiorów nie była udana!) było to fatalne spotkanie, tak Neymar i Bale - wielkie letnie transfery odpowiednio Barcelony i Realu - pozostali anonimowi. Neymar oczywiście wywalczył zmieniający przebieg meczu rzut karny, ale tylko trzy z dwunastu prób dryblingów miał udane, dodatkowo ledwie raz podawał w pole karne Realu. Bale podawał najmniej dokładnie z całego zespołu i chociaż stworzył dwie sytuacje w polu karnym, to kilka razy przesadził z rajdami, ostatecznie najczęściej z zawodników ofensywnych tracąc piłkę. Gdyby sędzia nie popełnił błędu w drugiej połowie, Bale też wywalczyłby "jedenastkę"...

Faul Ramosa zakończył El Clasico w sensie rywalizacji dwóch równych drużyn - Ronaldo był bez szans przy przebiciu się przez środkową strefę po zdjęciu Benzemy, Alonso i Modrić nie mieli szans przeciwko trójce rywali w swojej strefie. Pięć z dziewięciu kluczowych podań Barcelony zostało wymienionych po czerwonej kartce obrońcy Realu. Gospodarze po karnym Messiego nie byli w stanie już zagrozić Valdesowi, a Barcelona kontrolowała wydarzenia na boisku. Zupełnie tak, jak to planował przed meczem Martino - o klasie Realu świadczy to, że wielkim rywalom udało się to dopiero po osłabieniu go czerwoną kartką.

Pomimo tak fenomenalnego i ekscytującego El Clasico w czysto piłkarskim znaczeniu to na pewno decyzje Alberto Undiano wpłyną najbardziej na pomeczowe dyskusje. Nie ma wątpliwości jednak, że to był pokaz ofensywnego futbolu z obydwu stron. Zresztą błędy defensorów wcale nie oznaczają nieodrobionych lekcji przedmeczowych przez Ancelottiego czy Martino. Gdyby Benzema nie zszedł po godzinie gry, gdyby wykorzystał choćby połowę ze swoich szans, gdyby nie dwa rzuty karne wykorzystane przez Messiego, może po prostu byłaby to rozmowa o fenomenalnym dziś Inieście lub Di Marii.

Niesamowite El Clasico. Messi triumfuje, czerwona kartka dla Ramosa [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.