Primera Division. Mourinho: "Jeszcze nie podjąłem decyzji"

Po tym, jak Real odpadł z Ligi Mistrzów, na sile przybrały plotki o odejściu z Madrytu Jose Mourinho po zakończeniu tego sezonu. Portugalczyk przekonuje jednak, że wciąż nie podjął decyzji na temat tego, czy po sezonie odejdzie z klubu, a jego przyszłość wciąż stoi pod znakiem zapytania. Portugalczyk podsumował też krótko 3 lata spędzone w Madrycie mówiąc, że jedyną rzeczą, którą by zmienił byłoby wcześniejsze sprowadzenie Diego Lopeza.

Co redaktorzy robią w pracy, gdy nie piszą? Sprawdź na Facebook/Sportpl ?

Po wtorkowym meczu na Santiago Bernabeu, gdzie Real wygrał 2:0, ale nie wystarczyło to do awansu do finału na Wembley, Jose Mourinho przyznał, że w przyszłym sezonie "będzie tam, gdzie będzie kochany". Ta wypowiedź sprawiła, że w angielskiej prasie pojawił się szereg spekulacji na temat tego, czy szkoleniowiec ekipy z Madrytu nie wróci na Stamford Bridge, by trenować londyńską Chelsea. Tamtejsi kibice nie ukrywają, że z otwartymi ramionami przywitaliby ponownie głównego architekta sukcesów "The Blues" w połowie ostatniej dekady.

- Nie warto teraz mówić o tym, czy odejdę, czy nie, nawet jeśli się na to zdecyduje, nie będę się przed nikim tłumaczył - podkreślił na konferencji prasowej Jose Mourinho. - Pracuję najlepiej jak mogę z profesjonalistami i zapewniam, że wciąż robię to z taką samą przyjemnością jak miesiąc czy dwa temu - dodał.

Mimo że w ostatnim czasie kibice Realu nie mają zbyt wielu powodów do zadowolenia Mourinho broni swoich osiągnięć w Madrycie - W ciągu 21 lat ten klub miał 18 trenerów, a był tylko w pięciu półfinałach. Od kiedy ja tu jestem byliśmy już w trzech, ale i tak to ja jestem zły - mówił ironicznie. Portugalczyk został też zapytany o to, co z perspektywy czasu zmieniłby patrząc na swoje ostatnie trzy lata w klubie - Wcześniej sprowadziłbym Diego Lopeza - odpowiedział krótko.

- Jeszcze nie podjąłem decyzji. Pierwszymi osobami, które się dowiedzą, będą moje dzieci oraz żona. Później oczywiście Florentino Perez i dyrektor generalny klubu Jose Angel Sanchez - zapewnił Portugalczyk, o którego przyszłości od kilku dni plotki znacząco się nasiliły. - Pomówimy o przyszłości po zakończeniu sezonu. Przed sobą mamy jeszcze kilka meczów ligowych i dwa mecze w finale Pucharu Króla - podkreślił.

Mourinho odniósł się też krótko do swojego konfliktu z bramkarzem "Królewskich" Ikerem Casillasem. Szkoleniowiec nie ukrywał, że postawa byłego numeru jeden w bramce Realu jest jedną z głównych przyczyn złej atmosfery w zespole - Problemy zaczynają się, kiedy jeden z piłkarzy myśli, że jest ponad innymi. Kiedy mam kadrę złożoną z piłkarzy na tym samym "poziomie" nie miałem żadnych problemów - przyznał.

Real ma już tylko matematyczne szanse na zdobycie mistrzostwa Hiszpanii, ale Mourinho przekonuje, że jego klub nie ma zamiaru odpuszczać ostatnich spotkań. - Chcemy być pewni, że spokojnie skończymy ligę na drugim miejscu. Musimy teraz uzyskać tak wiele punktów jak to tylko możliwe. Jesteśmy sami sobie winni. Fatalnie zaczęliśmy sezon i Barcelona zbudowała sobie solidną przewagę. Jestem jednak dumny z tego, co udało mi się tutaj zbudować. Zdołaliśmy przerwać hegemonię Barcelony, która przez wielu była uważana za jedną z najlepszych drużyn w historii piłki - zakończył Mourinho.

Zespół z Santiago Bernabeu na pięć kolejek przed końcem sezonu ma 11 punktów straty do prowadzącej Barcelony. W meczu 34. kolejki Real Madryt zagra na wyjeździe z Realem Valladolid. Początek spotkania o godz. 20, relacja na żywo na Sport.pl i w naszej aplikacji Sport.pl LIVE.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.