Primera Division. Real Madryt traci ligę

Po niespodziewanej porażce z Betisem 0:1, madrycka prasa ogłosiła, że ?Królewscy? nie obronią mistrzostwa. Trener José Mourinho zaatakował piłkarzy, działaczy i sędziów.

W 12 kolejkach Real stracił już 13 punktów, w całym poprzednim - tylko jeden więcej. Po tym, jak w niedzielę Atletico Madryt pokonało Sevillę, a Barcelona Levante, mistrzowie kraju tracą do nich - odpowiednio - osiem i 11 punktów. Jeśli dołożymy do tego słabą jesień w Europie (tylko drugie miejsce w grupie, które oznacza, że Królewscy już w 1/8 finału mogą się zmierzyć np. z Manchesterem United), trudno będzie na Santiago Bernabeu dojrzeć ekipę, która po raz dziesiąty ma wygrać Puchar Europy.

To nie jest już zespół z poprzedniego sezonu, który z morderczą regularnością zbierał punkty w lidze, a w fazie grupowej LM strzelił 19 goli i tracił tylko dwa. Real bardziej dziś przypomina drużynę z początków pracy Portugalczyka. Wtedy na wyjeździe zremisował z Levante i przegrał z Osasuną, wolno budował akcje, wydawało się, że nie ma pomysłu na przebicie się przez obronę rywali. Od tych spotkań minęły jednak dwa lata. Real miał rosnąć, a rosnąć przestał. Trudne chwile przeżywa Mesut Oezil, jeszcze trudniejsze - Luka Modrić. Sprowadzony za 40 mln euro chorwacki rozgrywający w lidze strzelił jednego gola i miał tylko jedną asystę, wciąż wydaje się w zespole ciałem obcym.

Głośniej jednak niż o spadku formy piłkarzy jest w Madrycie o Mourinho.

Po porażce z Betisem Portugalczyk zaatakował wszystkich, o których go zapytano, i prawie wszystkich, o których go nie pytano.

Narzekał, że po środowym remisie z Manchesterem City w LM jego piłkarze w lidze musieli grać już w sobotę. Jego zdaniem to dowód na to, że "inne drużyny kontrolują ligowy terminarz".

Krytykował przy tym piłkarzy, bo skoro "34-letni tenisista Radek Stepanek trzy dni z rzędu ma mecze w Pucharze Davisa i umiera za swój kraj, to jego 24-letni zawodnicy powinni na wysokim poziomie zagrać dwa razy w cztery dni".

Narzekał na sędziego, który nie uznał gola Karima Benzemy (Francuz miał być na spalonym) i nie podyktował rzutu karnego za zagranie ręką w polu karnym. W obu przypadkach się pomylił.

Biadolił, że nie ma wsparcia w klubie, tylko on zauważa takie sprawy jak kalendarz i błędy arbitrów. "Zawsze mówię tylko ja i tylko ja jestem złym charakterem".

Mimo dużej straty do Barcelony Mourinho o pracę może być spokojny. Dopóki jego zespół będzie miał szansę na zwycięstwo w LM, nikomu nie przyjdzie na myśl, by go zwolnić.

Czy Real włączy się jeszcze do walki o mistrzostwo Hiszpanii?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.