Wystartowała Primera Division. Parada wielkich mistrzów

Real Madryt nad obronę tytułu przedkłada dziesiąty Puchar Europy. Barcelona rusza w nieznane. Wiele pięter niżej ich przyduszeni długami konkurenci nadal tracą gwiazdy. Oto najsilniejsza liga świata

W Andaluzji bezrobocie wynosi już 33 proc., w zadłużonej na 6,6 mld euro Kastylii szpitale oszczędzają nawet na wodzie mineralnej. Pacjentom mają ją przynosić rodziny. W Barcelonie debatowano, czy w szkołach wydzielać papier toaletowy. Każdy uczeń miał dostać 1 metr miesięcznie. Katalonia jest winna wierzycielom 42 mld euro - najwięcej spośród 17 regionów autonomicznych Hiszpanii.

Piłkarskie firmy nie liczą jeszcze długów w miliardach, ale tylko państwu są winne 752 mln euro. Ich kłopoty wynikają nie tylko z fatalnej sytuacji ekonomicznej kraju, ale także z podziału pieniędzy z praw do transmisji telewizyjnych. W Hiszpanii sprzedaje się je oddzielnie, przez co Real i Barcelona zarabiają na nich trzy razy więcej od trzeciej Valencii. Latem kluby La Liga wydały na piłkarzy ledwie 84 mln euro. Trzy lata temu transfery kosztowały pół miliarda. Gdy na hiszpański futbol patrzy księgowy, widzi ledwie zipiący twór. Gdy spojrzy na niego kibic, zobaczy najlepszą ligę Europy

Nie chodzi tylko o ranking UEFA, w którym La Liga wyprzedziła właśnie angielską Premier League. Nie chodzi tylko o to, że drugi rok z rzędu za faworytów Ligi Mistrzów uchodzą Barcelona i Real Madryt. Wiele mówi też rzut oka na międzynarodowe osiągnięcia ich konkurentów, którzy w kraju wyglądają niezbyt okazale, bo giganci tłuką ich, jak chcą.

W ostatnich trzech sezonach na dwanaście miejsc w półfinałach Ligi Europejskiej aż pięć zajęli reprezentanci La Liga. Nie mówcie, że tylko im na tych rozgrywkach zależy. Owszem, Anglicy i Włosi nie traktują LE poważnie, ale Hiszpanie eliminowali w tym czasie także Werder, Schalke, Hannover, Bayer, najlepsze zespoły holenderskie i portugalskie. - Jestem w Madrycie, bo chcę pracować w najsilniejszej lidze świata - mówił niedawno José Mourinho. Nie ma znaczenia, że w Atlético, Valencii i Bilbao trudno znaleźć piłkarza nie na sprzedaż, że w ostatnich latach zespoły wyższej klasy średniej regularnie tracą gwiazdy. Teraz Hiszpanię opuścili mistrzowie Europy Santi Cazorla (uciekł z upadającej Malagi do Arsenalu) i Javi Martinez (Bayern zapłacił Athletic 40 mln euro). Następców wybierają z własnych wychowanków - w drużynie, która w czerwcu obroniła mistrzostwo Europy dziewiętnastolatków, było tylko czterech zawodników Realu i Barcelony. Dzięki świetnemu szkoleniu kluby mogą przetrwać kryzys

Latem niewiele działo się także w Barcelonie. Katalończycy potrzebowali lewego obrońcy, więc sprowadzili bohatera Euro 2012 Jordiego Albę (14 mln euro), potrzebowali defensywnego pomocnika, więc z Arsenalu wzięli Aleksa Songa (19 mln euro). Za wzmocnienie uznano też powrót Davida Villi, który ostatnie pół roku leczył złamaną nogę. Lepiej nie będzie, klub ma 340 mln długu, chce wydawać na piłkarzy ok. 40 mln euro rocznie.

Madryt też ma kłopoty, bo nie może się pozbyć piłkarzy niepotrzebnych, a zarabiających gigantyczne pieniądze. Kaká dostaje 12 mln euro na sezon. Dużo jak na rezerwowego, zwłaszcza, że występujący na jego pozycji Mesut Özil ma pensję o 9 mln euro niższą. Za dużo dla wszystkich zespołów zainteresowanych 30-letnim zdobywcą Złotej Piłki z 2007 r.

Brazylijczyk może jednak obniżyć wymagania finansowe, jeśli do Madrytu dojedzie kolejny znakomity konkurent - Luka Modrić. W końcu, bo od kilku tygodni wydaje się, że Chorwat jest już o krok od Santiago Bernabeu, ale progu wciąż przekroczyć nie może. Real zapłaci za niego 35 mln euro. Nic za to raczej nie wyjdzie z planu sprowadzenia prawego obrońcy - odpowiedniego kandydata za rozsądne pieniądze Królewscy nie znaleźli. Zmiennikiem uważanego za najsłabszego w pierwszej jedenastce Realu Alvaro Arbeloi zostanie Lass Diarra.

Giganci wciąż jednak zatrudniają wszystkich - co do jednego - kandydatów do przyznawanej najlepszemu graczowi globu Złotej Piłki. Zmieniła się tylko hierarchia na szczycie. Fani Realu przez trzy lata zgrzytali zębami, gdy ich zespół rozbijała - na boisku i w tabeli - Barcelona. W maju Real pokonał Katalończyków na Camp Nou i odzyskał mistrzostwo. Mourinho przybył do Madrytu, by zbudować zespół, który pobije największego rywala. Słowa dotrzymał, teraz ogłosił, że w tym sezonie najważniejszym celem będzie dziesiąte zwycięstwo w Pucharze Europy. Kibice od dekady wypatrują "La Decimy" - jeśli 25 maja na Wembley trofeum podniesie Iker Casillas, wszystko inne, co wydarzy się w tym sezonie, nie będzie miało znaczenia.

Barcelona po latach dominacji musi gonić Real. Ruszy w nieznane, Pepa Guardiolę, który zbudował najlepszy zespół ostatniego dwudziestolecia, zastąpił jego asystent Tito Vilanova. 43-letni szkoleniowiec nadaje na tych samych falach co poprzednik, ale zawsze był tylko pomocnikiem. Teraz to on będzie podejmować decyzje i ma doścignąć zespół Mourinho.

W Anglii zadaniu nie sprostali Rafa Benitez i Arsene Wenger, we Włoszech Claudio Ranieri i Carlo Ancelotti. Podoła debiutant?

Co się wydarzyło w Maladze, dlaczego w tym sezonie pooglądamy El Clásico jeszcze częściej, po co reprezentacja Hiszpanii wyjeżdża na sparingi do Portoryko i Panamy, przeczytasz na blogu Michała Szadkowskiego ?

City chciało kiedyś przez pomyłkę kupić Messiego ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA