Primera Division. José Mourinho wyłączył głos

Barcelona przegrywała 0:1 w Levante, ale wygrała i jeśli zwycięży w El Clásico, będzie traciła do prowadzącego Realu tylko punkt. Nie wiemy, co przed sobotnim szlagierem myśli trener z Madrytu, bo kilka dni temu wywołał burzę, po czym zamilkł.

Tak się kibicuje! Trybuna Kibica otwarta dla wszystkich

Najważniejszym pytaniem jest to, kto zmierzy się z Barceloną w finale. Tego, że będą w nim Katalończycy, jestem pewny - mówił Mourinho po awansie do półfinału Ligi Mistrzów.

- Chodzi panu o sędziowanie? - dopytała dziennikarka.

Portugalczyk chciał uciec, gdy pytanie powtórzono, odparł: - Jestem pewien, bo są tacy dobrzy.

To były ostatnie chwile Mourinho przed kamerami. Nie miał wyjścia, gdyby po ćwierćfinale z APOEL-em odmówił współpracy z mediami, zostałby ukarany przez UEFA.

Do przemawiania przed i po meczach w lidze nikt zmusić go nie może. Hiszpanie wyliczyli, że przez dwa lata w Madrycie opuścił już 46 konferencji. Choć ciszę zdarzało mu się ogłaszać także w Interze Mediolan, nigdy nie milczał tak często i długo.

Dziennikarze próbowali się buntować. W poprzednim sezonie kilku opuściło salę, gdy wszedł do niej asystent Mourinho Aitor Karanka. Gdy przy następnej okazji ci sami dziennikarze zadali Portugalczykowi pytanie, usłyszeli: - Jeśli wy nie rozmawiacie z moim asystentem, ja mogę rozmawiać tylko z waszymi dyrektorami. Okazaliście brak szacunku Aitorowi.

Dziś nikt nie śmie ignorować Karanki, ale ten wciąż musi tłumaczyć, dlaczego został wysłany na konferencję.

"Bo tak ustaliliśmy", "bo Mourinho był u was wiele razy, a teraz przyszedłem ja", nikogo nie zadowala i nie wyjaśnia, dlaczego portugalski gaduła zamilkł.

Najprostsze wyjaśnienie - "bo się obraził" - uzasadnić łatwo. Od miesięcy mimo zapewnień piłkarzy i trenera prasa pisze o konflikcie w szatni Realu. A raczej konfliktach, bo Mourinho ponoć faworyzuje rodaków, ponoć nie może dogadać się z bramkarzem Ikerem Casillasem, ponoć drużyna jest podzielona.

Mourinho ma też pretensje, że dziennikarze wciąż znęcają się nad jego zespołem. Dwa tygodnie temu - po raz ostatni przemawiał wówczas do nich przed meczem ligowym - narzekał, że gdy po poprzednich El Clásico on i piłkarze "otworzyli przed mikrofonami serca" i skrytykowali sędziego, zostali "zabici" przez media. Po remisie z Villarreal, w którym czerwone kartki dostali Sergio Ramos, Mesut Özil, fizjolog Rui Faria i Mourinho, cała drużyna odmówiła wywiadów. - Nie chcieliśmy zaczynać dyskusji, a wy nas znowu skrytykowaliście. Zdecydujcie się, jak mamy się zachowywać, bo dostaje się nam niezależnie od zachowania - biadolił Mourinho.

Bardziej jednak prawdopodobne, że Portugalczyk zaczął właśnie kampanię, której celem jest zdobycie mistrzostwa i dziesiątego Pucharu Europy.

Każdy kibic Premier League powinien wiedzieć, że Chelsea nigdy nie była tak nękana i prześladowana jak za czasów Mourinho. Każdy kibic Serie A powinien wiedzieć, że najwięcej niesprawiedliwości piłkarzy Interu spotkało, gdy zarządzał nimi Mourinho. Dziennikarze zachowywali się najbardziej nierzetelnie, działacze i sędziowie karali za drobiazgi. Przynajmniej tak przedstawiał sytuację główny pokrzywdzony.

Scalał drużynę, wmawiając piłkarzom, że wszyscy są przeciwko nim. Łatwo go sobie dziś wyobrazić trzymającego w rękach "Marcę" oraz "Asa" i przekonującego podwładnych, że nawet madryckie gazety sprzyjają Barcelonie, bo nie zauważają, gdy sędziowie mylą się na niekorzyść Realu i wymyślają konflikty w szatni "Królewskich".

To nie koniec, stałym elementem strategii Mourinho jest także odwracanie uwagi mediów od piłkarzy. Przez lata obrażał, prowokował i kłamał, budował wizerunek trenera kochającego obiektywy kamer. Gdy zamilkł, wywołał sensację. W dodatku, zanim wypowiedział ostatnią sylabę, stwierdził, że Chelsea nie ma szans z Barceloną w półfinale Ligi Mistrzów. A przecież każdy wie, że na Stamford Bridge wciąż pracują piłkarze zakochani w byłym wodzu. Bez powodu takiej przykrości Mourinho by im nie sprawił. Cel osiągnął, jego słowa analizowano przez kilka dni, o interpretację poproszono nawet trenera Barcy Pepa Guardiolę, który podziękował koledze po fachu za zaufanie.

Gdy milczenie przestaje wystarczać i dziennikarze wtykają dyktafony do szatni Realu, Mourinho wysyła w bój Eládio Paramésa. Rzecznik trenera szaleje na Twitterze, niedawno pisał o "trenerze, który pięć razy z rzędu grał w półfinale Ligi Mistrzów dzięki Friskom i jego następcom, oraz innym, który ma sześć półfinałów w osiem lat z czterema klubami dzięki ciężkiej pracy".

Po sobotnim zwycięstwie ze Sportingiem Gijón przed kamerami znów stanął Karanka i jak podają madryckie wróble, tak będzie do końca sezonu.

Na pytania odpowiadał, jeszcze zanim piłkarze Barcelony wybiegli na mecz z Levante. Odnieśli jedenaste zwycięstwo z rzędu, ale bardzo się męczyli, drugiego gola strzelili po wątpliwej jedenastce podyktowanej za odepchnięcie Isaaca Cuenki.

Także dlatego Madryt nie mógł się doczekać poniedziałku. Na konferencję przed jutrzejszym półfinałem LM z Bayernem zaciągnie Mourinho UEFA. A Portugalczyk pewnie chętnie karnego dla Barcelony skomentuje.

107

goli strzelił Real Madryt w tym sezonie i wyrównał ligowy rekord. W sezonie 89/90 tyle samo bramek zdobyli "Królewscy" prowadzeni przez Johna Toshacka

Bądź częścią historii! Pokażmy światu jak się kibicuje - Facebook Polska biało-czerwoni  ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA