Zobacz mecz Borussii na Zczuba.tv
Seria bokserskich ciosów, jakie zrobił po pierwszym golu dla Borussi jej trener Jürgen Klopp - blondowłosy mężczyzna w charakterystycznych okularach rozdawał w powietrze kolejne radosne razy niczym zawodowy pięściarz - była symboliczna. Klub z Dortmundu przy dużym udziale Polaków doprowadził do tego, że mistrz Niemiec był bezradny. Tak, jakby zmierzył się w ringu z rywalem bardziej zdeterminowanym, po prostu silniejszym.
W niedzielę nawet zmęczony i harujący po obu stronach boiska przez cały mecz Jakub Błaszczykowski był szybszy od wprowadzonych po przerwie graczy Bayernu. Skrzydłowy polskiej reprezentacji okazał się jednym z bohaterów Borussi. Miał dwie dobre akcje w ataku, ściągał na siebie uwagę obrońców Bayernu, ale kluczowa w taktyce klubu z Dortmundu była jego aktywność w obronie. Błaszczykowski biegał od bramki do bramki niczym kurier z kolejnymi przesyłkami, wspólnie z Łukaszem Piszczkiem doprowadził do tego, że mistrzowie Bundesligi, atakując swoją lewą stroną, nie byli w stanie skutecznie przebić się do pola karnego.
Tuż po meczu Błaszczykowski serdecznie uściskał się z Piszczkiem, jakby gratulując sobie świetnie wykonanej roboty. Ten ostatni na dwie minuty przed końcem zatrzymał Bayern nawet w sytuacji dla Bawarczyków perfekcyjnej: Ivica Olić uderzał z trzech metrów, ale Polak uniósł nogę tak, że idealnie zblokował jego strzał.
Lewandowski tradycyjnie wszedł na boisko na ostatni kwadrans i miał okazję, by zdobyć trzecią bramkę dla Borussi. - Kiedy jest w
grze, ma pokazać taki futbol, by nie było różnicy między nim a podstawowymi napastnikami - mówi o Polaku Klopp. W niedzielę tej różnicy widać nie było.
Bayern wyglądał na tle Borussi równie bezradnie jak grupa podstarzałych oldbojów, której przyszło ścigać się na boisku z młodzianami nieodczuwającymi zmęczenia, pokonując kolejne kilometry. Kilka tygodni temu trener monachijczyków Louis van Gaal przekonywał, że właśnie w październiku jego gracze wrócą do formy takiej jak w ubiegłym sezonie. W niedzielę nie chciał z nikim rozmawiać. Jego zespół grał źle, a i on sam podejmował fatalne decyzje kadrowe.
Kiedy van Gaal w przerwie zdecydował się ściągnąć z boiska Daniela van Buytena, wydawało się, że gorzej niż Belg grać nie można. Wprowadzony za niego Martin Demichelis udowodnił, że to jednak możliwe. Argentyńczyk w pierwszym kwadransie po wejściu na boisko najpierw idealnie podał piłkę i niemal zaliczył asystę przy golu Lucasa Barriosa, a później sprowokował rzut wolny, po którym perfekcyjnym strzałem popisał się Nuri ?ahin.
Po siedmiu kolejkach Borussia ma nad Bayernem dziesięć punktów przewagi - tak ogromnej nie udało się jej zebrać nawet w latach, kiedy była jednym z najbogatszych klubów Bundesligi i otwarcie zapowiadała
walkę o mistrzostwo.
Jeszcze przed meczem w Dortmundzie dyrektor sportowy monachijczyków Christian Nerlinger przekonywał w bawarskich mediach, że przed rokiem Bayerm był w takiej samej sytuacji, ale później pokazała charakter. Teraz mistrzowie Niemiec, finaliści
Ligi Mistrzów grają bez charakteru.