Bundesliga. Lekcja pokory Borussii od wielkiego Bayernu Guardioli

Może Thomas Tuchel za bardzo uwierzył w moc wciąż przemienianej przez niego Borussii Dortmund, może dokonał zbyt wielu zmian, ale w niedzielnym hicie Bundesligi oglądaliśmy wielki, zwycięski (5-1) Bayern Monachium. Tylko czy w takim stanie zespół Guardioli dotrwa do wiosny?

Trzeba przyznać, że perspektywy dla obu szkoleniowców są zupełnie inne. O Pepie Guardioli przed sezonem mówiono, że to jego ostatni rok w Monachium, wszelkie dyskusje o nowym kontrakcie przeniósł na wiosnę. Zupełnie jakby wiedział, jak kluczowy to będzie okres. Bo wygranie Bundesligi już teraz wygląda na formalność, bo kolejny rekord punktowy czy bramkowy na własnym podwórku nikogo nie zaskoczy. Oczekiwania są inne, wszyscy chcą zwycięstwa w Lidze Mistrzów.

Cele Bayernu były oczywistością, znacznie ciekawsze jest przyglądanie się temu, jak Borussię Dortmund przebudowuje Tuchel i do czego to może doprowadzić. Chyba sam młody, ale już wysoko ceniony szkoleniowiec uwierzył, że po fantastycznym początku sezonu może wciągnąć Bayern w rywalizację o mistrzostwo Bundesligi. Był zaskakująco pewny swego przed niedzielnym spotkaniem, a także wybór podstawowej jedenastki na ten mecz mógł o tym świadczyć. Jedna kontuzja w obronie (Marcela Schmelzera) wywołała trzy zmiany (powrót Łukasza Piszczka, choć na lewą stronę), inaczej wyglądała też linia pomocy (z Gonzalo Castro, a bez Marco Reusa), Pierre-Emerick Aubameyang zaczął spotkanie na skrzydle, a nie na środku ataku.

Podejście Tuchela było zupełnie inne niż z czasów, gdy prowadził Mainz, i po raz pierwszy przyszło mu rywalizować z Guardiolą. Wtedy wiedział, że czeka go oblężenie, przygotowywał siebie i piłkarzy na dziewięćdziesiąt minut spędzonych głównie na przyglądaniu się, jak rozgrywa Bayern. I w dwóch starciach w sezonie 2013/2014 zaimponował, choć Mainz przegrywało - w Monachium nawet prowadzili do przerwy, na własnym boisku trzymali bezbramkowy remis do 84. minuty.

Wtedy ustawiał linię pięciu obrońców, a środkowych rozgrywających Bayernu "zamykał" w kręgu własnych pomocników i napastników, którzy atakowali ich agresywnym pressingiem. Do tego stopnia gra Mainz była skuteczna, że w przerwie drugiego spotkania Guardiola prosił swoich piłkarzy, by wrócili do stylu, jaki pamiętali z czasów Juppa Heynckesa. A w Monachium Borussia może nie tyle chciała grać swoim stylem - choć krótkimi fragmentami pierwszej połowy jej się to udawało - ale zaskoczyć Bayern w innej strefie, znacznie bliżej bramki gospodarzy.

Tuchel od zawsze zaznaczał, że w drużynach Guardioli najbardziej ceni pokorę, z jaką jego piłkarze akceptują konieczność pracy w odzyskaniu piłki. Do pierwszego gola Thomasa Muellera Borussia potrafiła zawodników Bayernu w tej kwestii przetestować, ale później sama dostała lekcję pokory. - Inaczej sobie to wyobrażaliśmy, choć musimy zaakceptować, że nie jesteśmy tak dobrzy - przyznawał później Tuchel.

I trzeba oddać Guardioli to, co było w tym meczu najlepsze - choć też Hiszpan nie był zadowolony z tego, jak wyglądała gra jego zespołu przez pierwsze pół godziny. Szalał przy linii bocznej, zmieniał piłkarzom zadania - Javi Martinez wchodził między środkowych obrońców oraz pojawiał się w środku pomocy, Mario Goetze z Thomasem Muellerem też często wymieniali się pozycjami, Philipp Lahm raz grał na boku, raz w środku pola. W końcu wypaliło, choć pewnie inaczej, niż ktokolwiek mógł się spodziewać.

To długie podanie Boatenga pozwoliło Muellerowi wybiec na wolną pozycję, minąć Burkiego i trafić do pustej bramki. Później w ten sam sposób Robert Lewandowski strzelił trzeciego gola. Warto napomknąć o spisanych przez Martiego Perarnau wspomnieniach Guardioli z pierwszego sezonu, jego irytacji nieustannym podawaniem piłki od jednej strony do drugiej, autentycznym obrzydzeniu tym, czym zachwycali się kibice - tiki-taką. Hiszpan mówił o grze przez "wielkie U", jako symbol schematu podań od skrzydłowych, przez obrońców na przeciwną stronę. I z powrotem. I jeszcze raz.

Bayern tego już nie gra. Gdy strefa środkowa jest tak zatłoczona i zablokowana, jak udało się to sprawić Borussii Dortmund, to zespół Guardioli szuka bardziej bezpośredniej gry, szybszej i prostszej. Jerome Boateng zaliczył w niedzielę dwie asysty i już ma ich więcej niż w dwóch poprzednich sezonach Bundesligi. Nie jest to rozwiązanie bardzo częste, bo Bayern nadal rozbija przeciwników kombinacjami podań, za którymi oni nie potrafią nadążyć, ale we wspomnianej na wstępie perspektywie może nie być dla kibiców mistrzów Niemiec ważniejszej informacji. Guardiola wreszcie docenia i potrafi w pełni wykorzystać potencjał swoich napastników, zespół jeśli już gra pod jednego czy dwóch zawodników, to nie są nimi skrzydłowi. I wracający do zdrowia Arjen Robben oraz Franck Ribery będą musieli to zaakceptować, bo ich brak już nie oznacza dla Bayernu tragedii.

A bezczelność - choć to może nieco za mocne słowo - Thomasa Tuchela? Może zrozumiała na tak wczesnym etapie sezonu, na pewno bardziej niż dokonane wybory w podstawowej jedenastce. Gdyby plan się powiódł, jego zmiany w Borussii tylko nabrałyby tempa, piłkarze mentalnie urośliby w siłę. A nawet tak wysoka porażka nie zmieni celów zespołu. Powrót do Ligi Mistrzów jest priorytetem, później będzie można myśleć o łapaniu Bayernu. Może już bez Guardioli.

"Oho, Lewandowski mu się włączył!". Memy po pięciu golach Sergio Aguero

Czy uważasz, że Lewandowski znajdzie się w finałowej trójce Złotej Piłki?
Więcej o:
Copyright © Agora SA