Bayern - Borussia. Aubameyang śni o Lidze Mistrzów. A Dortmund razem z nim

Pierre-Emerick Aubameyang to idealna inwestycja Borussii Dortmund. Kilkanaście milionów euro nie zrobiło na nikim wrażenia, bo w Dortmundzie czuli do Aubameyanga dokładnie to, co on do niemieckiego klubu

Transfery powinny być oczywiste - tak by kluby zawsze brały zawodników pasujących do filozofii. W idealnej sytuacji piłkarz od razu wchodzi do drużyny i jest naturalnym elementem w układance trenera, ewentualnie dostaje kilka, kilkanaście miesięcy na poznanie otoczenia, języka i taktyki. A potem odpala, staje się liderem zespołu i potrafi podnieść go w trudnym momencie. W kontekście najlepszych klubów i zawodników można wtedy mówić o wejściu na najwyższy poziom.

Pierre-Emerick Aubameyang to właśnie tego typu idealna inwestycja Borussii Dortmund. - Widziałem wiele ich meczów, uwielbiam ten styl gry. Moja charakterystyka pasuje idealnie do tego, co chce Juergen Klopp - mówił Gabończyk jeszcze na kilka miesięcy przed tym, gdy niemiecki klub złożył Saint-Etienne zapytanie o cenę. Kilkanaście milionów euro nie zrobiło na nikim wrażenia, bo w Dortmundzie czuli do Aubameyanga dokładnie to, co on do niemieckiego klubu.

Gabończyk mówi "A"

Dla tłumów na Signal Iduna Park nie od początku był zapowiedzią tak świetnej rozrywki, jaką dostarcza teraz. Były niedokładne przyjęcia, niepotrzebne dryblingi, strzały z nieprzygotowanych pozycji i niezrozumienie wymagań Kloppa ze względu na barierę językową. Nowy świat - rzeczywistość gry bardziej dynamicznej, innych treningów oraz sugestii trenera - okazał się trudniejszy, niż Aubameyangowi się wydawało. I chociaż trzynaście strzelonych w pierwszym sezonie goli byłoby więcej niż wystarczającym argumentem na walkę z krytyką, Gabończyk z niczym nie zamierzał się kryć.

Bo Aubameyang zachowuje się tak, jak gra - radośnie, ale bezpośrednio, zawsze w odpowiednim tempie. I po lepszym poznaniu języka okazało się, że mentalność Niemców pasuje mu bardziej, niż się spodziewał. - Podoba mi się, bo tutaj wszyscy, gdy mówią czy obiecują A, to później dokładnie to A wykonują - zaznaczał. I teraz osiągnął taki status w Dortmundzie, że nawet przy wzmożonym zainteresowaniu np. PSG nie myśli o rzucaniu Borussii. - Szkoda byłoby to wszystko marnować - mówił przed sezonem.

Zapach szatni

Zapewnia, że jest dokładnie taki jak jego ojciec. Nawet mają ubierać się podobnie, choć akurat przy ekstrawagancji Aubameyanga można zastanawiać się, czy to jego rodzicielowi przystoi. To także Pierre Aubameyang wprowadził go do świata futbolu - całkiem dosłownie, bo już kilkuletniego syna zabierał do szatni drużyn, w których grał. Gdy poczuł atmosferę tego miejsca, nie było innego wyboru, jak zostanie samemu profesjonalnym piłkarzem.

Z ojcem konsultował także jedną z najważniejszych decyzji w karierze, choć dotyczącą zmiany pozycji, a nie klubu. Do Saint-Etienne trener Christophe Galtier sprowadził napastnika Brandao i nagle okazało się, że Gabończyk musi zostać zawodnikiem o innym profilu. - Przekonałem się, że to dobra decyzja. I tak było. Dzięki temu teraz jestem bardziej dojrzały i kompletny jako piłkarz. Mogę grać w środku, ale też po prawej i lewej stronie, z każdej z tych pozycji strzelając gole - tłumaczył Aubameyang jeszcze przed transferem do Dortmundu. Chociaż w Borussii na takiego zawodnika nie zawsze wyglądał w pierwszym sezonie, to teraz nikt nie wypomina mu śmiesznych strojów, obwieszania się błyskotkami czy wydawania pieniędzy na sportowe samochody. W robotniczym Dortmundzie taki spokój kupiły mu gole, które wyciągnęły Borussię z największego w trakcie tłustych lat kryzysu, a teraz trzymają blisko szczytu Bundesligi. Miasto czekało na ten powrót.

Cel - pal

Jego uniwersalność, którą oferował drużynie z Saint-Etienne, została nieco zapomniana w pierwszym roku w Dortmundzie i przyćmiona przez kryzys ostatniego sezonu Juergena Kloppa. Jednak już pierwsze tygodnie pracy z Thomasem Tuchelem pokazały, że będzie bronią o szerokim zastosowaniu. Siłę łączy z gibkością ruchów, szybkość z inteligencją ruchów, dobre wykończenie z odpowiednim udziale w rozegraniu. Okazało się, że łatwiej od przypięcia Aubameyangowi łatki piłkarza bez inteligencji można tylko wyjść na amatora po seryjnie strzelanych przez niego golach.

Zestawianie jego osiągnięcia - przynajmniej jedno trafienie w każdej z siedmiu pierwszych kolejek Bundesligi - z wynikami Roberta Lewandowskiego jest oczywiste zwłaszcza przez pryzmat niedzielnego hitu w Monachium. Jednak punktów wspólnych jest więcej. Podobnie jak Polak, Aubameyang przychodził do Dortmundu pełen nadziei, ale spełnianie marzeń nie od początku było takie łatwe. Momenty zwątpienia przychodziły po zmarnowanych sytuacjach, frustracja pojawiała się po oglądaniu meczu z ławki. Wszystko to miało swój cel. Taki, by teraz on podejmował odpowiedzialność przy rzutach karnych. Taki, by niemal nie ryzykował dryblingu, ale odgrywał kolegom i wracał na swoją pozycję, gdzie jest najgroźniejszy. Przy wymienianiu jego atutów niesłusznie pomija się świetną grę głową - może przez to, że za Tuchela nieco rzadziej walczy w powietrzu. Wyróżnia go świetna antycypacja, wyczekiwanie i zrozumienie akcji drużyny. Czasem cofa się kilka metrów za linię obrony rywali, by zmusić ich do wykonania podobnego ruchu, a tym samym stworzenia miejsca ofensywnym pomocnikom.

Marzeniem Aubameyanga jest dotarcie do finału Ligi Mistrzów i wygranie tych rozgrywek - on sam też wie, że w tym celu musi stać się jeszcze lepszy. Najpierw po raz pierwszy w karierze przekraczając barierę dwudziestu goli w lidze. W połowie może znaleźć się już po niedzielnym "Der Klassiker" w Monachium.

Najskuteczniejsi snajperzy sezonu. Lewandowski? Obecny! [ZOBACZ]

Kto wygra?
Więcej o:
Copyright © Agora SA