Borussia Dortmund. Mistrzostwo, czyli początek

Tak właściwie, gdzie miałbym odejść? - pyta po drugim tytule z rzędu obrońca Borussii Mats Hummels. Do 2016 r. Dortmund chce podbić Ligę Mistrzów

W sobotę dortmundczycy pokonali Mönchengladbach i drugi raz z rzędu - ósmy w historii - cieszyli się z mistrzostwa kraju. Gdy wieczorem piłkarze, trenerzy i działacze spotkali się w restauracji, nie było częściej fotografowanego od Roberta Lewandowskiego. I nie tylko dlatego, że jego narzeczona Anna Stachurska ma - jak piszą lokalne media - "zniewalający uśmiech modelki".

Lewandowski, Shinji Kagawa i ich szef Jürgen Klopp to trzy największe kadrowe znaki zapytania Borussii.

Niemiecki trener dostaje oferty z całej Europy. Bayern Monachium żałuje, że nie zaproponował mu pracy kilka lat temu. Polscy piłkarze BVB żartowali, że mógłby zastąpić Franciszka Smudę w reprezentacji, pod warunkiem że - jak kpił Łukasz Piszczek - znałby w ich języku więcej słów niż tylko "rusz d.". Uchodzi też za kandydata do pracy z niemiecką kadrą.

Szef BVB Hans-Joachim Watzke wyklucza jednak, że ją obejmie. Klopp przedłużył kontrakt do 2016 r., do tego czasu obowiązują umowy większości najważniejszych zawodników. Łączenie BVB i prowadzenia reprezentacji jest - według Watzkego - wykluczone. - Nic nas nie rozdzieli do 2016 r. - mówi szef mistrzów Niemiec. I dodaje, że obie strony są związane "wręcz przyjacielską przysięgą". W sobotni wieczór Klopp i Watzke - z żonami - rozmawiali o przyszłości Borussii. - Tworzenie BVB nie zostało jeszcze zakończone - mówi "Gazecie Sport.pl" Watzke. - Dopiero jesteśmy w trakcie tego procesu.

BVB negocjuje z duetem, który zapewnił jej dwa mistrzostwa. Mniejsza niepewność związana jest z Shinji Kagawą. Japończyk dostaje oferty, ale Borussia proponuje mu przedłużenie kontraktu - oczywiście do 2016 r. - m.in. ze względów marketingowych. Kagawa przyciąga uwagę rodaków do tego stopnia, że przylatują za nim do Dortmundu na turystyczne wycieczki. Kontrakt z nim opłaca się również sponsorom klubu liczącym na zyski w Azji.

Kagawa jest dla BVB ważny, ale nie tak bardzo jak Lewandowski. Polak to ostatnia niepewność kadrowa Borussii.

Zarabia - biorąc pod uwagę pozycję w drużynie - niewiele, bo 1,5 mln euro rocznie. To ledwie połowa wynagrodzenia kapitana drużyny Sebastiana Kehla. Większe gaże mają Jakub Błaszczykowski i Łukasz Piszczek. By zatrzymać najlepszego strzelca, Borussia będzie musiała dać Lewandowskiemu sporą podwyżkę - niemieckie tabloidy piszą, że chodzi o 3 mln euro za sezon.

W nowej umowie ma się znaleźć klauzula pozwalająca na jego odejście z Borussii, gdyby zainteresowany klub zapłacił 22 mln euro. Borussia chce wpisania wyższej kwoty. Jest przekonana, że po mistrzostwach Europy i kolejnych latach w Bundeslidze Lewandowski - o którym jego menedżer Cezary Kucharski mówi, że jest już jak Zlatan Ibrahimović - może być wart więcej niż teraz.

Jeśli jednak Borussia straci Kagawę lub Lewandowskiego, na pewno zostaną jej inne filary. Kontrakt do 2016 r. ma Łukasz Piszczek, klubu w najbliższych latach nie zmieni Mario Götze. Konkurencję w ofensywie powiększy transfer Marco Reusa - jednego z najlepszych graczy tego sezonu w Bundeslidze. W Dortmundzie ocenia się jednak, że najważniejszy dla klubu jest Klopp, a nie piłkarze.

Wspomina się sytuację sprzed roku, gdy do Realu Madryt odszedł Nuri Sahin. Bez najważniejszego piłkarza środka pola mistrzowie Niemiec mieli być bez szans w rywalizacji ze wzmocnionym Bayernem Monachium. A BVB zdobyła tytuł nie tylko pomimo straty Sahina, ale i skazanego na wielomiesięczne leczenie Götzego. - Sam nie wierzę w to, że drugi raz z rzędu wygraliśmy ligę, i to w sytuacji, kiedy musieliśmy sporo zmieniać w drużynie - przyznaje Klopp. Watzke: - Nasz wielki atut polega na tym, że mamy kim zastępować kontuzjowanych zawodników. To główny powód naszych sukcesów.

Na to wskazuje też Błaszczykowski - niedawno żegnający się z Dortmundem rezerwowy, teraz as linii pomocy, bez którego BVB nie zdobyłaby mistrzostwa. Kiedy skończył się sobotni mecz z Borussią Mönchengladbach, to jego w geście radości oblał piwem Klopp.

- Gdy masz w drużynie tylu mężczyzn o wielkich ambicjach, niełatwo wszystko ze sobą odpowiednio złożyć. Jest ich 25, każdy chce grać. A przecież ktoś musi siedzieć na ławce. Pogodzić ich? To niemożliwe, wszyscy mają ambicje. Trzeba to tak załagodzić, by dobrze działało. Szeroki skład i rezerwowi to nasza najmocniejsza strona - mówi Błaszczykowski.

W sobotę bramkę zdobył Ivan Perisić, który był niezadowolony z roli rezerwowego, ale BVB opuszczać już nie chce. Balansowanie między ławką rezerwowych a podstawowym składem akceptuje kilku innych graczy. Błaszczykowski również prawdopodobnie nigdzie się nie wybiera. - Gdybym miał słuchać wszystkich mędrców, podszeptów, toby już mnie w Dortmundzie nie było. Do ewentualnych zmian podchodzę bardzo spokojnie - mówi kapitan reprezentacji Polski.

Więcej o:
Copyright © Agora SA