Lewandowski dla Sport.pl: Franck Ribery nie miał głowy do rozmów

Ja w czerwonej koszulce Bayernu? Nie pytaj mnie już o to. Teraz nic więcej nie powiem - mówi Sport.pl Robert Lewandowski, napastnik Borussii, bohater środowego hitu Bundesligi Borussia - Bayern

A Ty, siedzisz już na Trybunie Kibica?

Przemysław Iwańczyk: Czujesz się królem Niemiec? bo już na pewno nie tylko Dortmundu.

Robert Lewandowski: Skąd. Ja tylko strzeliłem gola, na sukces pracowała cała drużyna. Wygraliśmy z Bayernem, zrobiliśmy krok do mistrzostwa Niemiec. To wszystko.

Chyba nie tak - byłeś absolutnym bohaterem, twoje zdjęcia są na czołówkach niemieckich gazet, oprócz gola trafiłeś w słupek i poprzeczkę.

- Właśnie najbardziej żałuję tego, że piłka nie wpadła do bramki przy tej ostatniej okazji. Gdyby była bardziej śliska, może odbiłaby się inaczej i byłoby 2:0. Najważniejsze, że wygraliśmy, choć gol z tej drugiej sytuacji też mógł być ładny.

Naprawdę chciałeś zaskoczyć bramkarza uderzając piętą tyłem do bramki, czy odruchowo wyciągnąłeś nogę?

- Tak chciałem, wiedziałem, że bramkarz stoi centralnie za mną, więc gdybym nie dotknął piłki, on by ją złapał. Należało tylko musnąć piłkę, zmienić kierunek jej lotu i tak zrobiłem.

I naprawdę uważasz, że twój premierowy gol dla Lecha przed czterema laty z GKS Bełchatów, był ładniejszy od tego z Bayernem?

- Pewnie, że tak. Sytuacja była o wiele trudniejsza. Ale wiem, tu był Bayern, zupełnie inna skala, może porównania te rzeczywiście nie mają sensu. Ważne, że były z tego gole.

Kto z piłkarzy Bayernu podszedł do ciebie po meczu pierwszy?

- Już nie pamiętam, dziękowałem za mecz każdemu po kolei.

Myślałem, że Frank Ribery, który powiedział: słuchaj, stary, naprawdę nie żartowałem, chcę grać z tobą w Bayernie.

- Nic takiego nie mówił. Może nie miał głowy, przecież przegrali ważny mecz (śmiech).

A trener Jurgen Klopp co mówił?

- Podziękował mi za grę, gola, za zwycięstwo. Strasznie mu na tym zależało, zresztą jak każdemu w Dortmundzie. Po meczu było naprawdę świetnie, atmosfera rewelacyjna.

Świętujecie już mistrzostwo?

- Jeszcze nie. Zostało do zdobycia 12 punktów, musimy wyciągnąć z tego przynajmniej siedem. Jeśli w sobotę pokonamy Schalke, powinno pójść z górki. Ale absolutnie nie mówmy jeszcze o nas, jak o mistrzu.

Co pomyślałeś, kiedy obudziłeś się w czwartek?

- Kurczę, jak późno, trochę pospałem, a niedługo trening, Trzeba się zbierać.

Nie dotarła do ciebie euforia, jaką wywołałeś w Polsce?

- Wiem, co działo się w Niemczech, kiedy 450 tys. chętnych walczyło o dwadzieścia kilka tysięcy biletów na mecz, bo resztę stanowią karnety. To jest walka o mistrzostwo Niemiec, każdy chce to widzieć. A w Polsce? Cieszę się, że tyle ludzi oglądało nasze spotkanie, no ale to tylko kolejne nasze zwycięstwo. Jak każde w drodze do mistrzostwa, po prostu.

Nie, to zwycięstwo nad Bayernem, coś naprawdę niezwykłego z Polakiem w roli głównej.

- A czy to pierwszy raz pokonaliśmy Bayern? (śmiech)

Strzelając 20. gola w sezonie wyrównałeś rekord Jana Furtoka.

- Na razie wyrównałem, jak strzelę 21. bramkę, będziemy mówić o rekordzie. Zresztą nie przywiązuję wagi do żadnych statystyk. Po prostu gram. Tam był Jan Furtok, a ja jestem Robert Lewandowski i piszę swoją historię, gram dla Borussii jak najlepiej potrafię.

Sprzątnąłeś Bayernowi sprzed nosa tytuł mistrza Niemiec, a niewykluczone, że w przyszłym sezonie przywdziejesz ich czerwoną koszulkę.

- Zostały jeszcze cztery mecze ligowe i finał Pucharu Niemiec. To trofeum też chciałbym zdobyć. Byłoby fajnie mieć dwa zwycięstwa w garści.

Sprytnie wybrnąłeś, ale nie odpowiedziałeś mi na pytanie.

- Więc nie pytaj mnie już o to (śmiech). Teraz nic więcej nie powiem.

Rozmawiałeś po meczu z selekcjonerem?

- Nie dałem rady. Nim przedarłem się przez tłum kibiców, dotarłem do rodziny, minęło kilkadziesiąt minut. Żeby dotrzeć do niego, potrzebowałbym naprawdę wiele czasu, a z tego co wiem trener spieszył się na samolot.

Przed dziennikarzami wystosowałeś jednak apel w obronie Peszki.

- Tak, powiedziałem, co na ten temat myślę. Wcześniej rozmawiałem telefonicznie o tym z trenerem Smudą. Nie wiem, jakie fakty z tej sprawy znane są już w Polsce, ale uważam, że nie trener nie powinien karać Sławka aż tak drastycznie. Wydarzenia te nie miały miejsca na zgrupowaniu, poza tym do końca nie było to tak, jak przedstawiają media, karę nałożył już klub, więc to chyba wystarczające konsekwencje.

Ale mówisz tak, bo wypada lojalnie ująć się za kolegą, czy naprawdę Peszko - mimo swoich win - jest wam potrzebny w kadrze?

- To ważne ogniwo naszej kadry, Sławek po prostu zasłużył, żeby na Euro jechać, a sprawa z soboty nie powinna mu tej drogi zamknąć.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA