- To, że musieliśmy grać 50 minut w dziesiątkę, pewnie przełożyło się na wynik i naszą porażkę. Wiem, że po tym meczu moja pozycja w Kaiserslautern osłabła - czytamy we
wtorkowym "Przeglądzie Sportowym".
- Już nic nie mogę zrobić. Przecież nie zamknę się w sobie, nie zdołuję. To nie Polska, tutaj w takim przypadku można skończyć inaczej - mówi były pomocnik
Legii Warszawa. - Tutaj jest czterech piłkarzy na moją pozycję. Jak się poddam, to odkręcić to będzie bardzo ciężko - dodaje.
Borysiuk opowiada także o różnicy poziomów między T-Mobile
Ekstraklasą a Bundesligą. - O tempie
gry w ogóle nie ma co dyskutować. W Bundeslidze na treningu wykonuje się taką pracę, że czuję się po zajęciach, jak w Polsce po meczach.
Przypomnijmy, że Ariel Borysiuk spędził na murawie w swoim debiucie w Bundeslidze tylko czterdzieści minut. Polski pomocnik dwukrotnie został w meczu z Koeln ukarany żółtymi kartkami. Ostatecznie
Kaiserslautern przegrało 0:1.
Suchej nitki na 20-letnim zawodniku
nie zostawiła prasa niemiecka. "Kompletnie zawiódł", "Zaliczył wiele złych podań i zobaczył dwie żółte kartki za faule taktyczne" czy "Robił bardzo wiele błędów w ofensywie" - mogliśmy przeczytać u naszych zachodnich sąsiadów.