Liga Mistrzów. Złota proporcja Manchesteru

Alex Ferguson korzysta z niesamowicie licznej kadry, mnóstwo piłkarzy utrzymując w przyjemnym przeświadczeniu, że pełnią istotne funkcje. Szkocki trener z fantastycznym wyczuciem dba o tę złotą proporcję - pisze w swoim felietonie dziennikarz ?Gazety Wyborczej? i Sport.pl Rafał Stec.

To był okropny rok dla pożądającej międzynarodowych zaszczytów Chelsea, to był okropny rok dla pragnącego międzynarodowo czarować Fernando Torresa.

Londyńczycy - sezon w sezon będący postrachem dla potęg, przegrywający minimalnie, ich porażkę stwierdzaliśmy dopiero po badaniu pod mikroskopem - już nie umieją z potęgami choćby remisować. Zeszłej wiosny dwukrotnie obił ich Inter Mediolan (2:1, 1:0), teraz Manchester Utd (2:1, 1:0). Aż przykro patrzeć każdemu, kto pamięta, jak rozrabiali w Lidze Mistrzów wcześniej.

A hiszpański napastnik, niegdyś zabójczy, stał się napastnikiem w potrzebie. Wiecznej potrzebie. Na mundialu na siłę wpychał go na boisko selekcjoner del Bosque, od stycznia na siłę wpycha go londyński trener Ancelotti. Obaj usiłowali ożywić trupa z identycznym skutkiem, czyli zerowym dorobkiem strzeleckim Torresa. I Chelsea wciąż pozostaje przewlekle uzależniona od tych samych ludzi - zmieniają się przywódcy w Arsenalu, Manchesterze, Realu czy Milanie, a na Stamford Bridge nadal jak trwoga, to do Terry'ego, Lamparda i Drogby. Gdzie byli we wtorek kandydaci na następców? Davida Luiza Chelsea w ogóle nie zgłosiła do rozgrywek, bo ściągała go w trybie alarmowym, czyli zimą; Ramires rozpoczął wieczór z pasją, by wylecieć z boiska z czerwoną kartką; o Torresie - też instalowanym w drużynie w trybie alarmowym - już było.

Fenomen MU: najgorszy skład od lat bije się o trzy trofea jak w 1999

 

Zimą kupują kluby niestabilne, z rozgardiaszem w głowach zarządców, którzy źle planują i muszą ratować sezon w jego trakcie. Manchester na kluczowe zakupy idzie latem. A Alex Ferguson nie przywiązał się do żadnego rynku, lubi wyławiać co zdolniejsze jednostki z krajów futbolowo słabiej rozpoznanych - we wtorek pierwszego gola strzelił Meksykanin Javier Hernandez (tylko dwóch jego rodaków zrobiło w Europie karierę Hugo - Sanchez i Rafael Marquez), drugiego dołożył Koreańczyk Park Ji Sung (żaden inny Azjata kariery w wielkiej firmie nie zrobił), w końcówce na prawej flance wirował Ekwadorczyk Antonio Valencia (na tym poziomie wśród rodaków absolutny jedynak). Szkocki trener uprzedzeń nie ma - przeciwnie, upodobał sobie wielobarwność - a za kierunkiem jego transferowych pomysłów nadążyć nie sposób.

Nade wszystko jednak Ferguson korzysta z niesamowicie licznej kadry, mnóstwo piłkarzy utrzymując w przyjemnym przeświadczeniu, że pełnią istotne funkcje, a zarazem w stanie permanentnego zagrożenia - tam prawie nikt nie wie, czy zagra w następnym meczu. Gdzie indziej o braku równych i równiejszych sporo się mówi, na Old Trafford wciela się ideę w życie. W tym sezonie dla MU zagrało lub przynajmniej usiadło na ławce 40 piłkarzy (32 biegało po murawie), dla Chelsea 32 (26). Pozostali półfinaliści? Barcelona 29 (25), Real Madryt 32 (27), Schalke 33 (28). Kiedy zastanawiam się, dlaczego gospodarze sprawiali we wtorek wrażenie bardziej zgłodniałych walki, myślę właśnie o tym, że tak wielu pośród nich czuje się potrzebnych, a tak niewielu w pełni nasyconych grą. I znużonych sezonem.

Szkocki trener z fantastycznym wyczuciem dba o tę złotą proporcję - to najwyrazistszy emblemat jego stylu - i choć znów wysłuchuje, że jego piłkarze nie porywają, rażą zatrzęsieniem przywar i głównie korzystają z wątłości rywali, to dopiero ostatnio pomimo rosnącej konkurencyjności w elicie osiągnął szczyt. Spójrzcie na pięć najnowszych, włączywszy obecny, sezonów - Manchester ledwie raz nie dotarł do półfinału LM, a zaraz zapewne się okaże, że ledwie raz musiał zaakceptować wicemistrzostwo kraju - czterokrotnie zdobywając tytuł. To regularność nawet ponad barcelońską!

Monumentalną wielkość bossa z Old Trafford doceniamy dziś bardziej niż kiedykolwiek, tak jak głębiej niż kiedykolwiek kłaniamy się przed monumentalną wielkością Ryana Giggsa, coraz bardziej widowiskowo epatującego swoją nieśmiertelnością weterana, u którego trzydziestosiedmioipółletnie członki nadążają za głową. Powoli staje się jasne, jaką dziejową misję wykonują różni Abramowicze i Mansoury - wydają gargantuiczny szmal na malowniczy kontekst, byśmy mogli lepiej pojąć doniosłość wizji Fergusonowej.

 

Koniec Chelsea Lamparda, Drogby, Terry'ego: potrzebna zmiana pokoleniowa!

Więcej o:
Copyright © Agora SA