Eduardo się obudził po operacji. I nie ma pretensji

- To niefortunny incydent, ale takie rzeczy zdarzają się w futbolu - mówi Eduardo da Silva, którego koszmarna kontuzja wstrząsnęła Europą. - Wywalczymy dla niego mistrzostwo Anglii! - zapowiadają koledzy Chorwata z Arsenalu

Jak ukarać "mordercę" Eduardo? Czytaj na blogach Michała Pola i Rafała Steca

"Niewiele pamiętam z samego zdarzenia i, szczerze mówiąc, nie mam ochoty odtwarzać go sobie na wideo czy oglądać na zdjęciach. Jedyne, co pamiętam, to że upadłem na ziemię, spojrzałem na stopę, a ta była wykręcona w przeciwnym kierunku, niż powinna. I ogarnęła mnie ciemność" - stwierdził cytowany przez oficjalną stronę www.arsenal.com Eduardo, który w poniedziałek w szpitalu obchodził 25. urodziny.

Wślizg, jakim obrońca Birmingham Martin Taylor zaatakował napastnika Arsenalu wyprostowaną nogą, i jego efekty wyglądały tak dramatycznie, że stacje telewizyjne zrezygnowały z powtórek.

"Guardian" pisze o szczęściu w nieszczęściu Chorwata: jeszcze kilkanaście lat temu podobne złamania kończyły się amputacją stopy. - Dziś medycyna rozwinęła się tak dalece, że dzięki natychmiastowej operacji piłkarz może liczyć na powrót na boisko. Choć najwcześniej po dziewięciu miesiącach - stwierdził osteopata i fizykoterapeuta Tim Allardyce.

Eduardo już się wyrywa, jakby nie zdawał sobie do końca sprawy z tego, jak ciężkiej doznał kontuzji. - Nie wiem jeszcze, jak bardzo poważne jest to złamanie i kiedy znów będę mógł grać. Wiem, że nie wrócę do końca sezonu ligi angielskiej ani na Euro 2008. Ale nie martwię się tym. Jestem w całości skoncentrowany na pokonaniu kontuzji i powrocie do zdrowia. Może uda się na mecz eliminacji mistrzostw świata 2010 przeciwko Anglii 10 września w Zagrzebiu - mówi.

- Eduardo musi osiągać maleńkie cele. Najpierw stanąć na nogi, potem zacząć chodzić. Potem biegać, odbudować formę fizyczną, biegać z piłką. Nie wolno mu koncentrować się na zbyt dalekich celach, jak data konkretnego meczu, bo to spowolni cały proces - mówi David Busst, były zawodnik Coventry, który doznał podobnej kontuzji w 1996 r. Radzi napastnikowi, żeby wrócił do Chorwacji i rehabilitację przechodził wśród bliskich.

Ale londyńska "rodzina" Eduardo, czyli piłkarze Arsenalu zapowiadają, że w każdym meczu będą grali dla niego. - Nieszczęście Dudu wstrząsnęło każdym z nas, ale i dodało nam motywacji do zdobycia tytułu. Chcieliśmy go i wcześniej, ale teraz naszym celem jest zdobycie mistrzostwa Anglii dla Eduardo. Powiedzieliśmy to sobie już w przerwie meczu z Birmingham i po niej od razu zdobyliśmy dwa gole - stwierdził pomocnik "Kanonierów" Mathieu Flamini.

Teraz nie tylko cała Anglia, ale i Chorwacja oczekują kary dla sprawcy kontuzji. W sondzie chorwackiego dziennika "Veczernji List" aż 40 proc. czytelników opowiedziało się za dożywotnią dyskwalifikacją Taylora, a 25 proc. za zawieszeniem na rok. To oczywiście niemożliwe. Obrońca Birmingham, który dostał za faul czerwoną kartkę, najprawdopodobniej przepisowo zostanie zawieszony na trzy mecze. Trener Arsenalu Arsene Wenger wycofał się w rzuconych pochopnie tuż po meczu żądań dożywocia. Zawieszenie na trzy mecze nazwał jednak "ponurym dowcipem".

Sam piłkarz zapewnia, że nie chciał skrzywdzić Eduardo, i nie ma dowodów, że było inaczej.

Wzięli go w obronę obecny trener Birmingham Alex McLeish i były, Steve Bruce. - Taylor to nie "brudny Harry", nie fauluje celowo. Nawet nie uniósł wysoko nogi. Po prostu Eduardo był dla niego za szybki - stwierdził były trener reprezentacji Szkocji, dodając, że "atak na nogi rywali nigdy nie był strategią piłkarzy Birmingham". - Taylor to jeden z największych dżentelmenów wśród obrońców. To wielki profesjonalista i wierzcie mi, że jest zdruzgotany tym, co zrobił - dodaje Bruce, który prowadził Taylora przez cztery lata.

Klub zatrudnił psychologa, żeby pomógł piłkarzowi poradzić sobie z sytuacją. Ujawniono też, że na forum internetowym klubu pojawiły się groźby pozbawienia życia Taylora, które sprawdza policja.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.