Kuszczak: Bez błędów byłoby nudno

Błąd Tomasz Kuszczaka pozbawił w poniedziałek West Bromwich Albion punktu z Tottenhamem. Polski bramkarz źle przyjął piłkę, a gdy próbował ją wybić, trafiła w Jermaine'a Defoe. Kuszczak sfaulował reprezentanta Anglii, a sędzia podyktował rzut karny, który wykorzystał Robbie Keane.

Michał Szadkowski: To Pana pierwszy poważny błąd w Premier League. Ale kosztowny, bo drużyna przegrała 1:2.

Tomasz Kuszczak: Zdaje sobie sprawę, że przeze mnie drużyna straciła punkt. Niestety, fach bramkarski jest taki, a nie inny. W tym sezonie zagrałem w 21 meczach ligowych. Jeśli nadal będę się mylił tak rzadko, to po 100 występach wyjdzie mi niezła średnia. Oczywiście, drużyna była zawiedziona, jednak w szatni nikt nie miał do mnie pretensji. Do sytuacji z Defoe w 88. min grałem bardzo dobrze.

Po meczu bronił Pana kolega z drużyny Steve Watson, przypominając m.in., jak w ostatniej minucie uratował Pan zwycięstwo nad Wigan.

- Błędy się zdarzają wszystkim. Bez nich byłoby nudno. Mam jednak nadzieję, że wykorzystałem limit na ten sezon.

Nadal może Pan być pewny miejsca w podstawowym składzie?

- Zobaczymy. Nie można skreślać zawodnika po serii dobrych występów i jednym błędzie. Uważam, że jestem w bardzo dobrej formie i teraz koncentruję się na sobotnim meczu z Liverpoolem.

Pana rywal Chris Kirkland złamał palec i będzie pauzował do końca sezonu. Trener Robson kilkakrotnie mówił jednak, że chciałby wykupić go z Liverpoolu. Nie przeszkadza Panu taki brak pewności?

- Nie myślę o tym. Znam swoją wartość i kilkakrotnie udowodniłem, że jestem silnym punktem drużyny. Nie ma znaczenia, czy w następnym sezonie moim przeciwnikiem będzie Kirkland czy ktoś inny.

Nie wiadomo tylko, w której lidze będziecie grać. Macie tylko trzy punkty przewagi nad znajdującymi się w strefie spadkowej Birmingham i Portsmouth oraz fatalny terminarz. Do końca sezonu gracie m.in. z Liverpoolem, Arsenalem, Boltonem, Newcastle...

- Faktycznie nasz terminarz nie jest najlepszy, ale nie oznacza to, że stoimy na straconej pozycji. W tym sezonie potrafiliśmy już pechowo przegrać z ostatnim w tabeli Sunderlandem, a wygrać z Tottenhamem i Arsenalem. W tej chwili zajmujemy ostatnie bezpieczne miejsce i mam nadzieję, że tak zostanie do końca sezonu.

A jeśli WBA spadnie?

- To wtedy porozmawiamy. Kontrakt mam do końca przyszłego sezonu.

Ciągle ma Pan nadzieję na wyjazd na mundial? Nie boi się Pan, że kiks w spotkaniu z Tottenhamem zmniejszy Pana szanse na grę w reprezentacji?

- Uważam, że ten błąd nie odbiera mi szans na powołanie. Przecież gram w silnej lidze, z silnymi przeciwnikami.

Ale niedawny mecz Polski z USA w Kaiserslautern oglądał pan z trybun...

- Ale samym powołaniem Paweł Janas udowodnił, że nie jest do mnie uprzedzony. Poza tym na zgrupowaniu traktował mnie tak samo jak innych zawodników. Dopiero przed spotkaniem zadecydował, że w kadrze meczowej nie ma dla mnie miejsca. Ja tę decyzję szanuję. Oczywiście, że wolałbym grać w pierwszym składzie, bo przecież nikt nie przyjeżdża na zgrupowanie reprezentacji po to, by posiedzieć na trybunach. Ale myślę, że znów dostanę szansę.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.