Dudek: na mundial będę gotowy

- Mecz z Arsenalem to okazja, by pokazać formę, a pojedynki z Henrym są dla każdego bramkarza jednymi z najbardziej prestiżowych w Premier League. Co potem? Nie wiem. Jeśli do bramki ?The Reds" wróci José Reina, pójdę do Beniteza i będę z nim rozmawiał

Dariusz Wołowski: Mecz z Arsenalem to ostatnia szansa, by przekonać Rafaela Beniteza, że Jerzy Dudek bardziej zasługuje na miejsce w bramce Liverpoolu niż José Reina.

Jerzy Dudek: - W ogóle nie postrzegam tego jako ostatniej szansy na cokolwiek. Benitez doskonale zna mnie i moje możliwości, więc nic nie muszę udowadniać. Choć oczywiście jasne, że nie ucieknie się od myślenia o przyszłości. Po meczu z Arsenalem kończy się kara Reiny i Benitez będzie musiał zdecydować, kto z nas zagra w kolejnym spotkaniu. Ale o przyszłości pomyślę w środę. Dziś jest mecz z Arsenalem, jeden z najbardziej prestiżowych w Premier League.

Meczów z londyńczykami raczej nie może wspominać Pan dobrze. Zawsze strzelali Panu bramki. A Henry...

- Henry w formie jest właściwie nie do zatrzymania. I to nie tylko dla mnie czy obrońców Liverpoolu, ale dla wszystkich. Tyle że Arsenal ma w tym sezonie poważne kłopoty, takie jakie myśmy przeżywali przed rokiem. Dlatego sądzę, że choć ostatnio to oni najczęściej z nami wygrywali, tym razem my będziemy górą.

W ostatnim meczu Francja - Polska udało się Panu powstrzymać Henry'ego.

- Ale dało nam to tylko remis 0:0. Dziś remis nas nie interesuje. Chcemy wygrać. Na pewno jednak będzie to bardzo trudny mecz. Zwykle, gdy gramy na Anfield, stoję w bramce i marznę, bo koledzy nie wpuszczają rywali na naszą połowę. Z Arsenalem tak nie będzie. Oni grają kombinacyjny futbol, są mistrzami w utrzymywaniu się przy piłce i na pewno będzie okazja błysnąć formą. A ja czuję się w formie. Liga minęła półmetek, koledzy są już trochę zmęczeni grą, chciałbym bardzo im pomóc. Jestem głodny piłki i czekam na każdy mecz z radością.

Wrócił Pan do bramki "The Reds" po ośmiu miesiącach, gdy Reina dostał czerwoną kartkę w meczu z Chelsea. Z Charltonem przegraliście 0:2, z Wigan wygraliście 1:0. Jak Pan siebie oceni?

- Z Charltonem byłem trochę zdenerwowany. Przecież nie grałem wiele miesięcy. Na dodatek mieliśmy pecha, bo przy naszej wielkiej przewadze w polu sędzia wymyślił karnego dla rywali. Co do mnie, to potrzebowałem tego meczu, by przypomnieć sobie, jak się zachowywać w bramce, wyczuć na nowo dystans między obrońcami. Udało mi się to w 90 minut, bo w pojedynku z Wigan zagrałem już bardzo dobrze. To dowód dla Pawła Janasa, że nawet kiedy długo nie gram, ze względu na doświadczenie potrafię szybko wrócić do formy.

Ale co będzie, jeśli po meczu z Arsenalem do bramki wróci Reina?

- Na razie gram i będę przygotowany do meczu kadry z USA 1 marca. A potem będę się martwił dalej. Jeśli Benitez wstawi do bramki Reinę, pójdę do niego na rozmowę. Zapytam, w których meczach mam szansę grać. Liverpool ma przed sobą masę spotkań: w Premier League, Pucharze Anglii i Lidze Mistrzów, gdzie Reina ma dwie żółte kartki i w każdej chwili mogę zająć jego miejsce. Resztę meczów dogram w rezerwach i na mundial będę gotowy.

Czy Paweł Janas kontaktował się z Panem ostatnio?

- Nie. Tylko trener Skorża, który odpowiada za kontakty z piłkarzami. A co do trenera Janasa, to już w listopadzie, po eliminacjach, mówił nam, żebyśmy się nie załamywali trudnościami w klubach, ale zrobili wszystko, by w maju być w formie. Nie tylko ja mam kłopoty z miejscem w składzie. Ale mundial to dla wszystkich życiowa sprawa i trzeba mu podporządkować wszystko. Poza tym czuję, że Paweł Janas we mnie wierzy, że traktuje mnie jak jednego z tych, którzy biorą odpowiedzialność za drużynę. I nie zawiedzie się.

Artur Boruc, Jerzy Dudek, Wojciech Kowalewski, a teraz jeszcze wschodząca gwiazda Premier League Tomasz Kuszczak - takiej rywalizacji jak w bramce nie ma na żadnej innej pozycji w reprezentacji.

- Dobrze. Rywalizacja nikomu nie zaszkodziła. Dzięki niej kadra ma szansę osiągnąć w Niemczech dużo więcej niż w Korei.

Podobno gdy Reina odcierpi karę, Rafael Benitez wypożyczy Scotta Carsona?

- Takie były plany. Carson prosił Beniteza, by pozwolił mu odejść, by mógł grać i się rozwijać. Był pomysł, by odszedł do Sheffield Wednesday, a w Liverpoolu zostalibyśmy Reina i ja.

Ale Panu Benitez odejść nie pozwolił.

- To chyba dowód, że jestem w Liverpoolu potrzebny. Trener myślał o dobru klubu, więc chciał, żebym został. Ja myślałem o sobie i mundialu, więc starałem się odejść, by grać. Wychodzi jednak na to, że Benitez miał rację. Gdy wydawało się, że na ławce rezerwowych przesiedzę cały rok, nagle okazało się, że jestem potrzebny. I gram.

Ale taki jest futbol. Wszystko zmienia się w kilka chwil. Dlatego nie robię długoterminowych planów, ale myślę o grze z Arsenalem. A nawet jeśli po nim wrócę na ławkę rezerwowych, będę pamiętał, że w piłce z dnia na dzień zdarzają się nieprzewidziane zwroty. Byli już tacy, którzy krytykowali Dudka, że godzi się z rolą rezerwowego, trwoniąc mundialowe szanse, a tu nagle Dudek znów wrócił do bramki.

Czy po meczach z Charltonem i Wigan Benitez z Panem rozmawiał, oceniał Pana grę?

- Nie. Czasem ma indywidualne rozmowy z piłkarzami, ale widać uznał, że w moim przypadku nie jest to potrzebne. Pamiętam słowa Beniteza, który po moim powrocie do bramki stwierdził: "Reina nie może być pewny, że po trzech meczach wróci między słupki". Ale co zrobi, nie wiem, nie domyślam się ani nic nie jestem w stanie wyczuć.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.