Tomasz Kuszczak - wulkan energii

Jeśli trener Paweł Janas o mnie zapomniał, to właśnie zacząłem mu się przypominać. Gram w Premiership jako jedyny Polak. I nie zmienił tego fakt, że Chris Kirkland wyzdrowiał - mówi ?Gazecie? 23-letni bramkarz West Bromwich Albion.

Robert Błoński: Zwykle trener WBA Bryan Robson dawał Panu grać tylko wtedy, gdy nadzieja Anglii Chris Kirkland był kontuzjowany. W ostatni weekend nie był. Kiedy się Pan dowiedział, że gra przeciw Manchesterowi City?

Tomasz Kuszczak: Tak ostatecznie to półtorej godziny przed meczem. Ale już wcześniej wszystko na to wskazywało. To znaczy podczas treningów, gier kontrolnych i zajęć taktycznych byłem traktowany jako numer jeden. Nie dopuszczałem zresztą do siebie myśli, że znowu może bronić Chris. Po prostu wiedziałem, że trenuję porządnie, nie popełniam błędów. Nie zawiniłem również w niczym podczas meczów. Więc choć trochę niepewności było, wierzyłem, że zagram. Że trener nie zmieni składu.

I nie zmienił.

- Bo jestem w formie. Sprawdziłem się w tych meczach, w których dostałem szansę. Stało się dokładnie to, co sobie założyłem. Wiedziałem, że szansę dostanę. Niezależnie od tego, kto będzie moim konkurentem. Chciałem zagrać w kilku ciężkich meczach, sprawdzić się na tle najlepszych i udowodnić, że się nadaję do tego towarzystwa. Właśnie to zrobiłem.

Będzie Pan bronił w następnym meczu na wyjeździe z Portsmouth?

- Nie widzę powodu, by było inaczej.

Czy Kirkland jest gotowy do gry?

- Gdyby nie był, to nie siedziałby w sobotę na ławce rezerwowych. Trener miał do wyboru trzech równorzędnych bramkarzy. Gdyby z Chrisem było coś nie tak, moim rezerwowym byłby Russel Hoult.

Rozmawiał Pan z menedżerem?

- Nie było takiej potrzeby. Ani z mojej strony, ani z jego. Po meczu z Manchesterem pochwalił cały zespół. Indywidualnych rozmów nie było.

Jak Pana układy z pozostałymi bramkarzami?

- Bardzo dobre. Ja nigdy nie miałem problemów z konkurentami. Czy grałem w Niemczech, czy w reprezentacjach juniorskich Polski. Wszystkich traktuję poważnie. Jesteśmy dorośli. A że jeden chce być lepszy od drugiego - to normalna rywalizacja.

No i jaka jest ta wymarzona Premier League?

- Jedna z najlepszych lig na świecie. Ale ja zawsze wysoko stawiałem sobie poprzeczkę, jestem świadom swoich umiejętności i wiedziałem, że sobie poradzę. Konkurencja jest ogromna, jednak wytrzymałem ciśnienie. Wyczekałem się i dostałem szansę. Wreszcie poważnie "liznąłem" tej ligi, wcześniej grałem w niej tylko epizody.

To liga twarda do granic możliwości. Wszyscy są narażeni na urazy. Ja też, bo ręce i głowę wsadzam tam, gdzie inni mają nogi. Parę razy po kościach oberwałem, ale pustych stadionów, nawet tych mieszczących po 60 tysięcy ludzi, tu się nie spotyka. Jest dla kogo grać.

O tym, że bramkarska nadzieja Anglii, Chris Kirkland znowu stracił miejsce w składzie, dużo się pisze?

- O tym nie czytałem (śmiech). Nie jestem może aż tak bardzo na bieżąco, bo skupiam się na grze. Codziennie chcę udowadniać, że należy mi się miejsce w składzie.

Współpraca z obrońcami układa się dobrze?

- Dobrze, bo nie tracimy goli. 20-letni środkowy obrońca Davis Carthy ma przed sobą reprezentacyjną przyszłość. To samo lewy obrońca Paul Robinson. Jestem przekonany. Na prawej gra doświadczony Steve Watson, były zawodnik Tottenhamu. Na mnie chyba nie narzekają. Zawsze chcę pomagać defensorom, gram wysoko, wychodzę do dośrodkowań, razem z nimi walczę w powietrzu. W ostatnich dwóch meczach wykonaliśmy plan w stu procentach.

Nie miał Pan obaw, że kiedy Kirkland wróci do zdrowia, to będzie grał?

- Czekałem na decyzję trenera i nie dawałem powodów, by zmieniał skład.

Przypomina się Pan trenerowi Janasowi...

- Zobaczymy, czy selekcjoner sobie o mnie przypomni. Jeśli nie, to ja mu się sam przypomnę swoją grą w Premiership. Jestem oczywiście gotowy do przyjeżdżania na zgrupowania kadry i do gry w reprezentacji również.

Ale w samolocie na mundial jest miejsce dla trzech bramkarzy. Pewniakami wydają się Jerzy Dudek, Artur Boruc i Wojciech Kowalewski. Za kogo miałby Pan jechać do Niemiec?

- Selekcja i wybór to już praca trenera. Ja się nie wtrącam. Uważam jednak, że kandydatów jest więcej niż czterech. W polskiej lidze pojawiło się paru utalentowanych bramkarzy. Wybierać jest z kogo. Jeśli pojadę na mundial, będę szczęśliwy i zaszczycony. Jak nie - następny jest za cztery lata.

Nie myśli Pan już o odejściu z WBA?

- Jak gram, to po co mam odchodzić.

Czy w Anglii jest tak, że przy dwóch równorzędnych bramkarzach trenerowi wystarczy jeden błąd, by zrobić zmianę?

- Tak to wygląda. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Niepewność zawsze jednak jest. Ale ja już powąchałem angielskiej trawy. I nie chcę wracać na ławkę. Co tydzień poddawany jestem sprawdzianowi umiejętności. Chcę tego, chcę co parę dni być wykończony na maksa. To jest piękne. Świadomość tego, czym dla mnie może się skończyć jakiś głupi błąd, mam. Ale śpię spokojnie. Zdobywam mam u trenera kredyt zaufania.

Zbliżają się święta i Nowy Rok. Czyli maraton w Premiership.

- Między 20 grudnia a 3 stycznia gramy cztery czy pięć meczów. W tym 31 grudnia z Liverpoolem na Anfield Road. Czyli z jednego stadionu będę się przemieszczał na drugi. Ale dam radę. Jestem młody i wypoczęty. Swoje na ławie się już wysiedziałem [Kuszczak był przez kilka lat rezerwowym Herthy Berlin oraz na początku w WBA - rb]. Mam mnóstwo energii i mogę grać nawet i siedem razy w tygodniu.

Kuszczak vs Kirkland (jesień 2005, liga + Puchar Ligi)

Dla Gazety Chris Lepkowski - "Birmingham Evening Mail"

Kiedy Chris Kirkland doznał kontuzji wydawało się, że niezależnie od postawy Kuszczaka, jak tylko reprezentant Anglii wróci do zdrowia wróci też do bramki WBA. Tomek spisywał się jednak tak dobrze, że teraz Bryan Robson nie ma wyjścia - musi stawiać na Polaka. Trener WBA już zapowiedział, że nie zmieni zwycięskiego składu, tak więc możemy być pewni, że Kuszczak zagra w sobotnim spotkaniu z Portsmouth. Moim zdaniem Polak będzie bronił do czasu, aż popełni błąd. Wtedy do bramki wejdzie Kirkland i sytuacja się odwróci. Na razie jednak w numerem jeden jest Polak.

Czy Kirkland zostanie kupiony przez WBA po sezonie [na razie jest tylko wypożyczony z Liverpoolu - red.]? Bryan Robson przyznał, że chciałby mieć dwóch tak dobrych bramkarzy. Ale tu pojawia się problem. Jeśli Kirkland będzie grał dużo i dobrze, wtedy w kolejce ustawią się inne zespoły. Zainteresowany Anglikiem był podobno Arsenal.

not. misza

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.