Louis van Gaal uratowany?

Manchester United zremisował z Chelsea 0:0, ale gdyby od początku sezonu grał tak jak w poniedziałek, nikomu nie przeszłoby przez głowę, że holenderski trener powinien zostać zwolniony.

Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nasOld Trafford właściwie już go pożegnało. Kibice przynosili w poniedziałek transparenty: "Van Gaal out, Mourinho in", przed stadionem mogli kupić szaliki w barwach klubu z wizerunkiem portugalskiego szkoleniowca i hasłem: "The Special One". Według "Sunday Timesa" zwolnionemu niedawno z Chelsea José Mourinho najbliżej właśnie do Manchesteru, choć zainteresowany ma być także Real. Florentino Pérez miał już sondować, czy Mourinho nie chciałby wrócić do Madrytu i zastąpić Rafę Ben~teza.

W poniedziałek piłkarze z Manchesteru zagrali jednak najlepszy mecz od tygodni, być może nawet najlepszy w sezonie. Obijali słupek i poprzeczkę bramki Chelsea, w drugiej połowie gości ratował Thibaut Courtois. MU znów nie wygrało - już ósmego meczu z rzędu - ale w końcu dało publice emocje.

Tego, że fanów MU czekają trudne czasy, można się było spodziewać. Odejście Alexa Fergusona musi boleć. Szkot panował na Old Trafford ponad ćwierć wieku, gdy w 2013 r. zaczynał emeryturę, wiadomo było, że jego następca będzie musiał wymyślić klub na nowo. Metodami Fergusona wygrywać mógł przecież tylko Ferguson.

Władze Manchesteru chyba tego nie rozumiały. Zatrudnienie Davida Moyesa było tak naprawdę próbą kontynuacji pracy najlepszego trenera w historii klubu. Ferguson widział w rodaku siebie samego sprzed kilkunastu lat, liczył, że spadkobierca, trzymając się pozostawionego wzoru, utrzyma klub w europejskiej czołówce. Gdy drużyna wylądowała na siódmym miejscu w lidze, Moyes został wylany, a MU poszedł drogą innych europejskich firm - wynajął specjalistę od wygrywania, odnoszącego sukcesy niemal w każdej szatni, w której pracował.

64-letni obecnie van Gaal przybywał do Manchesteru z workiem medali, ale też z opinią despoty. Kłócącego się z prasą i przełożonymi, traktującego piłkarzy jak roboty mające wykonywać jego polecenia.

Nie każdy pasuje do systemu Holendra, w Barcelonie niekompatybilny okazał się Rivaldo, w Bayernie - Luca Toni, w Manchesterze - Ángel Di Mar~a. Owszem, rodzina Argentyńczyka nie zadomowiła się na Wyspach, ale sam piłkarz po odejściu do PSG tłumaczył, że odszedł ze względu na trenera. - Nie mogłem się z nim dogadać, transfer do Paryża był najlepszym wyjściem - tłumaczył 27-letni skrzydłowy. Choć klub kupił go za 60 mln funtów, a po roku dostał tylko 44 mln, wielkiej awantury nie było. Manchester zajął czwarte miejsce w Premier League, wrócił do Ligi Mistrzów. 140 mln euro wydane latem na transfery dawało nadzieję na pierwsze od dwóch lat trofeum.

Obecny sezon okazał się jednak mordęgą. Piłkarze MU zanudzali kibiców długimi akcjami, budowanymi z kilkunastu podań w poprzek, które rzadko kończyły się strzałami. Trudno było wskazać piłkarza, który zachwycał, zdecydowanie łatwiej - tych, którzy zawodzili. Do połowy listopada van Gaala broniły jednak wyniki - pięć tygodni temu MU zajmowało drugie miejsce w Premier League (do Leicester traciło punkt), miało szansę na awans do 1/8 finału Ligi Mistrzów.

Później wszystko się posypało.

Z PSV i Wolfsburgiem MU zdobyło tylko punkt i odpadło z Champions League, przed remisem z Chelsea przegrał cztery mecze z rzędu. To najgorsza seria klubu od 54 lat. W dodatku drużynę regularnie dziesiątkują kontuzje, za które zresztą odpowiedzialność wziął holenderski trener. - Urazy z poprzedniego sezonu to moja wina. Piłkarze nie byli przyzwyczajeni do tak ciężkich treningów - mówił van Gaal w październiku. A później było gorzej. Na początku grudnia urazy leczyło aż dziewięciu zawodników. Fizjolog Raymond Verheijen, były współpracownik van Gaala mówi, że rodak ma po prostu problem z rozplanowaniem obciążeń treningowych, przez co piłkarze często leczą urazy mięśni.

Gdy po sobotniej porażce ze Stoke van Gaala spytano, czy obawia się zwolnienia, odparł, że porozmawia z dyrektorem Edem Woodwardem i może sam zrezygnować. Później trenera wsparli jednak piłkarze. I jeśli wyciągać wnioski z poniedziałkowego meczu, to wsparli go szczerze.

Remis z ledwie wystającą nad strefę spadkową Chelsea nie rozwiązuje oczywiście żadnego problemu Manchesteru, nie powoduje, że van Gaal przetrwa. Ale pierwszy raz od tygodni kibice mogą mieć wrażenie, że drużyna Holendra nie zmierza ku katastrofie.

Liga angielska. 19. kolejka. Watford - Tottenham 1:2 (1:1): Ighalo (41.) - Lamela (17.), Heung-Min (89.); Norwich - Aston Villa 2:0 (1:0): Howson (24.), Mbokani (87.); Everton - Stoke 3:4 (1:2): Lukaku (22., 64.), Deulofeu (71.) - Shaqiri (16., 45.), Joselu (80.), Arnautović (90., karny); Crystal Palace - Swansea 0:0; West Bromwich - Newcastle 1:0 (0:0): Fletcher (78.); Arsenal - Bournemouth 2:0 (1:0): Gabriel (27.), Özil (63.); Manchester United - Chelsea 0:0; West Ham - Southampton 2:1 (0:1): Antonio (69.), Carroll (79.) - Jenkinson (13., samobójcza). We wtorek: Leicester - Manchester City 20.40 (Canal+ Sport).

Obserwuj @sportpl

Wybierz Ikonę Sportu 2015 czytelników Sport.pl [GŁOSOWANIE]

 

Mobilna wersja plebiscytu na Ikonę Sportu 2015 czytelników Sport.pl [GŁOSOWANIE]

Copyright © Agora SA