Premier League. Mourinho i seksistowska wrzutka

W jednym Mourinho jest mistrzem: zamiast mówić o kiepskim wejściu Chelsea w sezon mówimy o Evie Carneiro. Kulisy zdegradowania lekarki mistrzów Anglii przybliża Michał Okoński, dziennikarz "Tygodnika Powszechnego", autor bloga "Futbol jest okrutny" i komentator Sport.pl

Nie wiem, który raz w swojej karierze trenerskiej obecny menedżer Chelsea stosuje ten chwyt i nie wiem, który raz media się na niego nabierają. Gołym okiem widać, że w zazwyczaj sprawnie funkcjonującej maszynce coś nie działa, zacięło się, kręci się w kółko zamiast iść do przodu? Mourinho, z kunsztem, którego nie powstydziliby się polityczni spindoktorzy, serwuje nam kolejne "wrzutki". Te wszystkie wycieczki pod adresem sędziów, federacji czy trenerów rywali, sugerowanie spisków, wysyłanie na konferencję asystentów, bojkotowanie mediów itd., dziwnym trafem zdarzają się w chwili, gdy narzucającym się tematem dziennikarskich dociekań powinno być raczej to, co dzieje się na terenie obiektów treningowych w Cobham lub w biurach klubowego zarządu.

Czy Mourinho nie lubi trzeciego sezonu

Zważmy bowiem: sezon rozpoczął się na dobre, nie licząc sparingów za Chelsea już dwa oficjalne mecze, z których jeden - o Tarczę Wspólnoty - zakończył się porażką z Arsenalem (tak, tym samym Arsenalem, który tydzień później zasłużenie przegrał u siebie z West Hamem...), w drugim zaś mistrzowie Anglii tylko zremisowali na Stamford Bridge ze Swansea. W obu meczach mistrzowie rozczarowali - Eden Hazard, było nie było piłkarz roku, był niewidoczny, a Fabregas i Diego Costa (podobnie jak zastępujący tego ostatniego Remy i Falcao) pokazali niewiele. Co gorsze, również defensywa londyńczyków, tak niezawodna w poprzednim sezonie, tym razem się gubiła - zwłaszcza Ivanović, daremnie próbujący powstrzymać Jeffersona Montero. Jest prawie połowa sierpnia, a Mourinho ma wciąż do dyspozycji tylko piątkę obrońców: ani transfer Johna Stonesa z Evertonu, ani przyjście Baby Rahmana z Augsburga nie zostały dotąd sfinalizowane, choć Portugalczyk nie ukrywał, że chciałby mieć skompletowaną kadrę jeszcze przed rozpoczęciem okresu przygotowawczego.

Porażka z Arsenalem, remis ze Swansea, transferowy impas... tylko patrzeć, aż jakiś bardziej dociekliwy dziennikarz zacznie przypominać sobie, jak wyglądał trzeci sezon Mourinho podczas jego pierwszego pobytu w Chelsea, albo jak wyglądał jego trzeci sezon w Realu. Idealny moment, żeby rzucić mediom jakiś naprawdę smakowity kąsek - a cóż może być smakowitszego, niż awantura z udziałem Evy Carneiro, której obecność na ławce rezerwowych jednej z najlepszych męskich drużyn piłkarskich świata od dawna budzi emocje kibiców i mediów?

Czy Eva Carneiro rozumie piłkę

O seksizmie, który doktor Carneiro od lat musi znosić w swoim miejscu pracy, pisałem dla Sport.pl kilka miesięcy temu , tym razem sądzę jednak, że seksizm jest jedynie w tle obecnej burzy. To znaczy, owszem: gdyby Eva Carneiro nie była kobietą, sprawa nie wzbudziłaby aż takiego zainteresowania mediów, ale Mourinho nie poniża jej z powodu płci - raczej makiawelicznie korzysta z okazji, by sprawa płci doprowadziła do podniesienia temperatury dyskusji.

Czym w ogóle naraziła mu się pani doktor? W doliczonym czasie gry meczu ze Swansea, gdy Chelsea broniła remisu, a na murawę upadł podcięty przez Gylfiego Sigurdssona Eden Hazard, lekarka wbiegła na boisko, by udzielić mu pomocy. Przepisy stanowią, że w takiej sytuacji gracz musi niezwłocznie opuścić boisko, a wrócić na nie może dopiero po zezwoleniu arbitra. Co w tym przypadku oznaczało, że ostatnie sekundy meczu Chelsea grać będzie w dziewiątkę (wcześniej boisko z czerwoną kartką opuścił Courtois). "Byłem pewien, że Edenowi nic nie jest - mówił potem wściekły Mourinho. - Był po prostu zmęczony i tyle. Wszystko jedno, czy dbasz w klubie o stroje, czy jesteś sekretarką, czy lekarzem - musisz rozumieć piłkę. Mój sztab medyczny (Mourinho bąknął w tym momencie coś o naiwności i impulsywności, i to jedno w jego wypowiedzi mogło mieć podtekst płciowy) zostawił mi tylko ośmiu graczy z pola do obrony przed kontratakiem".

Czy Mourinho znów nas nabiera

O tym, czy Carneiro podjęła słuszną decyzję wbiegając na boisko (zresztą wraz z fizjoterapeutą Jonem Feirnem), nie ma oczywiście sensu dyskutować. Nawet gdyby w jej zakresie obowiązków zapisano podporządkowanie przysięgi Hipokratesa wygrywaniu Chelsea za wszelką cenę, musiała zareagować na wezwanie sędziego - prowadzący mecz ze Swansea Michael Oliver wyraźnie pokazał, że ekipa medyczna ma wbiec na murawę, i Jose Mourinho nie miał tu nic do gadania. O tym, że lekarka powinna była znaleźć się przy Hazardzie i przekonać się, czy wszystko z nim w porządku, przekonanych jest zresztą wielu fanów Chelsea, udzielających jej wsparcia na Facebooku.

Dlaczego więc Jose Mourinho postanowił zdegradować doktor Carneiro (jak donoszą angielskie media, będzie pracowała z piłkarzami tylko w ośrodku treningowym, nie jeżdżąc z drużyną na mecze i nie siadając w ich trakcie na ławce rezerwowych?). Moim zdaniem chodzi mu o to, żeby na konferencji przed niedzielnym meczem na szczycie (Manchester City, w odróżnieniu od Chelsea, zaczął sezon od przekonującej wygranej) nie zadawano mu zbyt wielu pytań o stan przygotowań do sezonu i formę jego drużyny. Z dwojga złego woli już czytać dziesiątki artykułów o tym, że Eva Carneiro jest świetnym fachowcem (w istocie: jest), albo że on sam dopiero co sugerował żonie Rafy Beniteza, by zajęła się dietą męża zamiast dyskutować o futbolu, słowem: woli być czarnym charakterem angielskiego futbolu, niż zostać przedstawiony jako ktoś, kogo kłopoty mają czysto piłkarski charakter.

Zobacz wideo

Jose Mourinho zawiesił Evę Carneiro. Kibice chcą powrotu pięknej lekarki [ZDJĘCIA]

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.