Premier League. Czy Sterling jest wart 49 mln funtów?

Raheem Sterling został właśnie najdroższym piłkarzem urodzonym w Anglii: Manchester City zapłacił za niego 49 milionów funtów. Czy ta inwestycja się zwróci i czy dotychczasowa kariera dwudziestolatka usprawiedliwia transferowy rekord, pyta Michał Okoński, dziennikarz ?Tygodnika Powszechnego? i komentator Sport.pl.

Najpierw pomyślałem, że to jedna z doczepionych do tekstu reklam, i zwyczajnie ją zignorowałem. Czytałem jeden z artykułów o transferze Raheema Sterlinga do Manchesteru City, a pomiędzy jego akapitami znajdowało się coś, co wyglądało na jeszcze jeden baner. W końcu jednak migające tam liczby, tworzące - jak mi się wydało - szybko zwiększającą się kwotę, zwróciły moją uwagę. Przeczytałem: "Od chwili, kiedy wszedłeś na tę stronę, Raheem Sterling zarobił". Suma powiększała się z prędkością 1190 funtów na godzinę, inaczej mówiąc: co trzy sekundy angielska gwiazdeczka bogaciła się o funta.

Kiedy minęła pierwsza fala oburzenia, zrobiło mi się jednak Raheema Sterlinga zwyczajnie żal. Wystarczy przypomnieć sobie kilka ostatnich miesięcy Garetha Bale'a w Madrycie: buczenie kibiców i falę hejtu miejscowych mediów. Oszałamiająco wysokie kontrakty nie są w stanie wynagrodzić wszystkiego, ba: bywają powodem zwiększającej się jeszcze presji, i tak spoczywającej na zawodniku z powodu rekordowej sumy transferowej. Wystarczy jeden słabszy mecz albo wystarczy seria nawet niezłych meczów, ale za to bez gola, by media i kibice zaczęli wypominać Sterlingowi tygodniówkę w wysokości dwustu tysięcy, a Manchesterowi City - wyrzucenie czterdziestu dziewięciu milionów funtów w błoto. Zwłaszcza że fatalny styl pożegnania z Liverpoolem, kontraktowa wojna i wywiad, w którym mówił, że klub i jego menedżer nie okazali mu wystarczająco wiele szacunku, zdjęcia podczas palenia sziszy i wdychania gazu rozweselającego oraz odmowa wyjazdu na posezonowe tournée do Azji z pewnością piłkarzowi nie pomogą: na jakikolwiek stadion teraz przyjedzie, z trybun będą go witali jak rozkapryszonego gnojka, któremu z chciwości przewróciło się w głowie.

Pytanie nie na miejscu

Czy Raheem Sterling jest wart czterdziestu dziewięciu milionów funtów - więcej niż Hazard, Costa, Mata, Ozil i tyle samo co Neymar? Albo pytając inaczej: ile w takim razie należałoby zapłacić za jego kolegę z nowego zespołu, Sergio Aguero, który zarówno jeśli idzie o klasę sportową, jak i dotychczasowe osiągnięcia przewyższa Anglika o głowę? Oczywiście, oczywiście: takie porównania nie mają sensu, bo rynek piłkarski od dawna nie jest racjonalny, za młodszych płaci się więcej, a za młodszych Anglików szczególnie dużo, ale przecież nie sposób nie zauważyć, że wszystkie dotychczasowe osiągnięcia Raheema Sterlinga sprowadzają się do kilkunastu świetnych meczów w Liverpoolu, z pamiętnym pogromem MU na Old Trafford w marcu 2014 r., i jednego udanego występu na mundialu w przegranym zresztą meczu z Włochami. "Mimo iż ma za sobą naprawdę udane miesiące, trudno go porównywać z najjaśniejszymi dziś gwiazdami na firmamencie Premier League, Alexisem Sanchezem czy Edenem Hazardem" - pisałem w maju [ Obywatel Kane i panicz Sterling ], a dziś dodałbym jeszcze, że w jego wieku Wayne Rooney czy Michael Owen osiągnęli znacznie więcej. "Jeśli już, to przestrogą może być dla niego historia uważanego niegdyś za następcę Beckhama Davida Bentleya, również skarżącego się w pewnym momencie na zmęczenie, również doskonale opłacanego, niebywale popularnego i szukającego rozrywek poza światem treningowej rutyny, kończącego jednak karierę przed trzydziestką z poczuciem zmarnowania wielkiego talentu".

Świeża krew

Z perspektywy Manchesteru City transfer Sterlinga wydaje się jednak zrozumiały. Zanim debaty transferowe zawróciły mu w głowie, rzeczywiście podbijał Premier League (9 goli i 5 asyst w sezonie 2013/14, 7 goli i 7 asyst w sezonie następnym - aczkolwiek żeby zdobyć tych 7 goli, musiał oddać aż 62 strzały, przy 33 strzałach na 9 goli rok wcześniej; obniżka formy w końcówce sezonu była ewidentna), grając na wszystkich pozycjach w ofensywie Liverpoolu. Dla szejków kasa nie gra roli, a problemem ich drużyny w poprzednim sezonie był właśnie brak świeżej krwi: nieprzewietrzenie szatni po wywalczeniu mistrzostwa Anglii i powierzenie zadania obrony tytułu tej samej starzejącej się grupie zawodników. Ambitny i pełen energii wilczek, któremu wspomniane mistrzostwo uciekło sprzed nosa po pamiętnym potknięciu Stevena Gerrarda w meczu z Chelsea, może tę drużynę odmienić, odsyłając na dłużej na ławkę Nasriego czy Navasa (bo status Aguero czy Silvy pozostanie jednak niekwestionowany). W porównaniu z tą dwójką stanowi oczywiste wzmocnienie choćby przez to, że łączy jej najlepsze cechy: kreatywność i umiejętność rozegrania Francuza z szybkością Hiszpana. Jako prawoskrzydłowy jest bez dwóch zdań lepszy od Navasa, jako lewoskrzydłowy umożliwi Silvie grę za plecami Aguero, może też się wymieniać z nim pozycjami, jak to robił w Liverpoolu ze Sturridgem i Suarezem, może w końcu grać między liniami, jeśli Manuel Pellegrini zdecyduje się wystawić z przodu dwójkę Aguero-Bony. Jeśli przy Suarezie rozwijał się w takim tempie, można założyć, że także u boku Aguero i Silvy jego umiejętności będą wzrastać.

Ale jest i powód bardziej przyziemny jego transferu: niewielka liczba piłkarzy wychowanych w Anglii, którą można wpisać do dwudziestopięcioosobowej kadry pierwszej drużyny MC, już pomniejszonej po odejściu Jamesa Milnera, Scotta Sinclaira i Micah Richardsa. Anglicy są w Premier League w cenie także dlatego, że tych naprawdę dobrych jest jak na lekarstwo, tymczasem każdy zespół Premier League musi zgłosić do rozgrywek co najmniej ośmiu tzw. homegrown players.

Sterling to za mało

A poza tym wszystko, jak zwykle, zależy od samego piłkarza: Wayne Rooney czy Rio Ferdinand również kosztowali fortunę w młodym wieku, a po upływie lat okazali się warci każdego wydanego na nich funta. Ze Sterlingiem może być podobnie, o ile oczywiście okaże się na Etihad piłkarzem o nieustępliwości Teveza raczej niż Robinho czy (pamiętacie jeszcze takie nazwisko? kiedy przychodził z MC do Chelsea również kosztował fortunę - 21 milionów funtów przed dekadą) Shauna Wrighta-Philipsa. Inna sprawa, że swoją chęć przeprowadzki z Liverpoolu do Manchesteru tłumaczył ambicją sportową: wolą wygrywania Premier League i Ligi Mistrzów, a żeby mógł o tym myśleć serio, Manuel Pellegrini musiałby wydać jeszcze kolejne miliony.

Czy w ślad za Sterlingiem przyjdą wymieniani w angielskich mediach jako kolejne cele Manchesteru City Kevin de Bruyne, Paul Pogba (obsadzany w roli nowego lepszego Yayi Toure), a przede wszystkim: kto uszczelni obronę, w której Kompany miał w poprzednim sezonie kłopoty ze zdrowiem, Demichelis starzał się z każdym miesiącem coraz szybciej, a Mangala popełniał zbyt wiele błędów jak na sumę, którą przyszło za niego zapłacić - to niby problemy niezwiązane z szybko powiększającą się kwotą na koncie Raheema Sterlinga. Bez rozwiązania ich jednak liczba trofeów młodego Anglika pozostanie równa zero.

Zaginął but Arka Milika. Internauci poszukali... [MEMY]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.