Premier League. Redknapp kłamcą czy Taarabt leniem? Wojna w QPR.

Rzadko zdarza się, by piłkarz Premier League z chęcią pozwalał reporterom fotografować własne ciało. Jednak dla Adela Taarabta to była kwestia honoru - musiał pokazać brzuch, by po słowach jego menedżera nikt nie brał go za lenia.

Harry Redknapp miał powody, by być wściekłym. Chociaż właśnie obejrzał najlepszy mecz swojej drużyny w tym sezonie, to fatalne błędy obrońców Queens Park Rangers - Caulker i Dunne strzelili po samobóju - kosztowały londyńczyków trzy punkty w starciu z Liverpoolem. Na Loftus Road to gospodarze byli przez długi czas drużyną lepszą, stwarzającą więcej zagrożenia, a jednak to rywale w dramatycznej końcówce zapewnili sobie zwycięstwo.

Zapytany na pomeczowej konferencji o nieobecność jednego ze swoich najbardziej kreatywnych piłkarzy Adela Taarabta, Redknapp nie wytrzymał. - On nie jest kontuzjowany, ale nieprzygotowany - rozpoczął menedżer QPR. - Niestety nie może przez to grać. Ostatnio grał w rezerwach, ale ja bym przebiegł więcej od niego. Nie mogę go wybrać. Grają tylko ci, którzy zasługują na to, codziennie się starają, ciężko i z odpowiednim podejściem trenują. Jak zacznie się tak zachowywać, jeśli w ogóle, to może dostanie swoją szansę - dodawał.

Co najdziwniejsze, Redknapp, gdy już został zapytany o inną kwestię, wrócił raz jeszcze do problemu z Taarabtem. - Pytaliście mnie o niego... Nie mogę chronić osób, które ważą kilka kilogramów za dużo - bronił się Anglik. - Co niby mam mu mówić? Odbieraj co tydzień sześćdziesiąt, siedemdziesiąt tysięcy funtów i nie trenuj? Do czego to dąży? - pytał retorycznie Redknapp.

Trzeba go było sprzedać, Harry

Taarabt wydatnie przyczynił się do awansu QPR do Premier League cztery sezony temu, gdy na zapleczu angielskiej ekstraklasy strzelił 19 goli. Później nie szło mu tak dobrze, ale w słabej drużynie, która najpierw ledwo się utrzymała, a potem - już pod wodzą Redknappa - spadła z hukiem, wciąż był jednym z najlepiej technicznie wyszkolonych piłkarzy. W poprzednim sezonie Taarabt był wypożyczony najpierw do Fulham, a następnie do Milanu - po udanym półrocznym pobycie w Serie A miał nawet wyjechać na stałe do Włoch, ale na przeszkodzie stanęły żądania QPR. Teraz londyński klub ma z nim jeszcze więcej problemów, bo Marokańczyk zdecydował się na szybką odpowiedź na zarzuty Redknappa.

- On spędza większość czasu w biurze i gdy już wreszcie odłoży telefon, to schodzi popatrzeć przez kilka minut na trening - zarzucał swojemu menedżerowi Taarabt na spotkaniu z kilkoma dziennikarzami. Nie było żadnego przypadku w reakcji zawodnika, wywiad został zaaranżowany z pełną premedytacją. - Jestem profesjonalistą i tu chodzi wyłącznie o moją reputację. W tym meczu rezerw grałem przez 90 minut i jeśli nie widział, że się staram, to mógł mnie zdjąć - mówi 25-letni Marokańczyk. - Moją pracą jest kreowanie sytuacji, a nie wykopywanie piłek po trybunach. Może on (Redknapp - przyp. red.) oczekuje więcej wślizgów, ale ja nie jestem takim typem piłkarza. Mogę trenować po kilka godzin, ale przygotowany będę, tylko dostając szansę w lidze - dodawał.

Taarabt uderzył również w sposób, w jaki Redknapp prowadzi drużynę. - Treningi są na niskim poziomie, nawet niezbliżonym do tych w Milanie czy u innych szkoleniowców - oskarża ofensywny pomocnik. - Zajęcia nie są intensywne, zawodnicy nie są zmobilizowani. Robi to, co przed laty w Tottenhamie. Gdy graliśmy z West Hamem, to powiedział zawodnikom: "Nie jesteście przygotowani, nie jesteście to i tamto...". Po tym meczu twierdził, że nie jesteśmy gotowi, a nagle, gdy dobrze zagraliśmy z Liverpoolem, to wszyscy są w pełni sił. W tydzień coś zmienił? Niemożliwe - oburza się Marokańczyk.

Żona też była by lepiej przygotowana?

To zresztą normalne dla Redknappa, że sam niezbyt chętnie prowadzi treningi. W poprzednim sezonie ten obowiązek przejął Steve McClaren, który został jego asystentem. Latem tego roku propozycję współpracy dostał Glenn Hoddle, kolejny były selekcjoner reprezentacji Anglii, który szukał możliwości powrotu na ławkę rezerwowych. - Nie wiem jednak, czy Harry w ogóle słucha swojego asystenta - wątpi Taarabt, którego postawa miała spodobać się Hoddle'owi i jednemu z dyrektorów, byłemu piłkarzowi Lesowi Ferdinandowi. Jednak Redknapp pozostał niewzruszony, a nawet w swoim stylu zaatakował piłkarza.

W swoim stylu, bo pracując choćby w Tottenhamie, lubił bawić dziennikarzy takimi porównaniami. Gdy napastnik Darren Bent spudłował w prostej sytuacji, a jego zespół zaledwie zremisował na własnym stadionie, Redknapp twierdził, że jego żona wykorzystałaby tę sytuację. - Nigdy nie mogłem liczyć na jego wsparcie - żalił się później Bent. - Nigdy nie czułem się częścią drużyny. W klubie było za dużo wpływów i działań zakulisowych.

Fernandes krytykuje i... kasuje

Tak zdecydowaną i szybką reakcję Taarabta można tłumaczyć właśnie działaniami Redknappa zza jego biurka. Chociaż forma jego zespołu jest fatalna, QPR dołuje z ledwie czteroma punktami w ośmiu meczach, a eksperyment z ustawieniem trójki środkowych obrońców skończył się spektakularną klapą, to właściciel klubu, Tony Fernandes pozostaje zauroczony angielskim szkoleniowcem. Do niedawna mówiło się o nowym kontrakcie dla Redknappa, ale po starcie sezonu szybko został faworytem do zwolnienia. - Mieliśmy pozytywną rozmowę z Harrym, dajemy sobie szansę niezależnie od wyniku - ćwierknął prezes QPR w wieczór przed meczem z Liverpoolem. - Profesjonalni piłkarze muszą być przygotowani. Jeśli ja mam coś do zrobienia, to muszę być gotowym na to, koniec i kropka. Sam musisz wziąć odpowiedzialność, to twoje ciało i twoja kariera - napisał na Twitterze po spotkaniu i komentarzach Redknappa, jednak szybko kasując ten wpis.

To też nie pierwszy raz, gdy Redknapp słabe wyniki tłumaczy postawą piłkarzy. Gdy nie potrafił uratować QPR przed spadkiem, oberwało się kilku sprowadzonym wcześniej piłkarzom, m.in. Portugalczykowi Bosingwie. Jego zachowanie Anglik określił mianem hańby. - Jakim prawem on mnie ocenia, skoro cały dzień jest na telefonach, negocjując z agentami? - odpowiadał na krytykę pytaniem prawy obrońca. - Stara się mówić, jakby był sir Aleksem Fergusonem, ale jest różnica: w całej swojej długiej karierze wygrał tylko jeden puchar.

Tymczasem ani klub, ani Redknapp nie zajęli stanowiska w sprawie wywiadu Taarabta, jednak można spodziewać się reakcji - choć raczej nie wystawienia Marokańczyka w pierwszym składzie na najbliższe spotkanie...

Zagłosuj na aplikację Sport.pl LIVE!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.