Za początek kary FIFA przyjęła dzień, w którym nałożyła ją na Suareza, a więc 26 czerwca. Jeśli po odwołaniu, jakie piłkarz już złożył, kara nie zostanie złagodzona, do treningów i gry będzie mógł wrócić dopiero pod koniec października.
Nad swoim odwołaniem od decyzji FIFA pracuje Liverpool. Anglicy uważają, że nie powinni płacić za zachowanie zawodnika w turnieju rozgrywanym pod egidą FIFA, z uczestnictwem wyłącznie drużyn narodowych. - Nasz klub wstrzyma się z komentowaniem sprawy do czasu zapoznania się z raportem - powiedział Ian Ayre, dyrektor wykonawczy Liverpoolu.
To stanowisko oficjalne, ale "Times", "Guardian" i inne angielskie media informują, że wicemistrzowie kraju już intensywnie działają w sprawie.
Nic w tym dziwnego. Liverpool musi zadbać o własny interes. Dla "The Reds" brak w składzie najlepszego zawodnika całej Premier League byłby dużą stratą. Zwłaszcza że Suareza zabrakłoby w wielu meczach - pierwszych dziewięciu kolejkach ligi, jednym spotkaniu Pucharu Ligi i w trzech kolejkach Ligi Mistrzów.
Krótko mówiąc, Anglikom nie przeszkadza fakt, że Suarez nie zagra już ani w trwającym mundialu, ani na przyszłorocznym Copa America. Klub chce zrobić wszystko, by zawodnik mógł zagrać w jego barwach dużo wcześniej niż w zaplanowanym na 1 listopada ligowym spotkaniu z Newcastle.
Jest też druga opcja - Liverpool chce się upewnić, że wobec kary dla Suareza jego kupnem nadal zainteresowana jest Barcelona. Z kolei Katalończycy chcą wiedzieć, czy - kupując zawodnika - mogliby od razu z niego korzystać.
"Guardian" - powołując się na Balbiego - informuje, że na jego spotkaniu z przedstawicielami Liverpoolu będzie obecny Pere Guardiola. Brat Josepa Guardioli jest piłkarskim agentem, który miałby przeprowadzić transfer Suareza z Anfield Road na Camp Nou.