Everton miał przewagę od początku meczu. Piłkarze Arsenalu nie radzili sobie z wyprowadzaniem ataków, popełniali także proste błędy w obronie. Szczęsny pierwszy raz wyciągał piłkę z siatki już w 14. minucie - gospodarze wykorzystali złe ustawienie obrońców, Lukaku oddał strzał, który Polak świetnie wybronił, z dobitką Naismitha nie miał już szans.
20 minut później Lukaku sam postanowił skończyć akcję. Z dziecinną łatwością minął dwóch obrońców Arsenalu i strzelił obok bezradnego Polaka.
W pierwszych piętnastu minutach drugiej połowy goście próbowali strzelić kontaktową bramkę, do siatki po raz trzeci trafił jednak Everton. Znowu nie popisała się obrona - Miralles zagrał prostopadłą piłkę do Naismitha, Szczęsny zdołał wybić mu ją spod nóg, ale ta pechowo trafiła do Mirallesa, który mimo asysty Artety trafił do pustej bramki.
Do końca meczu "Kanonierzy" nie potrafili strzelił honorowego gola.
Gra gości ożywiła się po wejściu Ramseya i Oxlade-Chamberlaina, ale Howard spisywał się świetnie. W doliczonym czasie gry Sonogo strzelił gola, ale sędzia go nie uznał, choć powtórki pokazały, że spalonego nie było.
Szczęsny w pierwszej połowie wybronił kilka mocnych strzałów, ale przy bramkach nie miał szans. Po 33. kolejkach Everton ma na koncie 63 punkty, o jedno oczko mniej niż czwarty w tabeli Arsenal. Londyńczycy powoli żegnają się z marzeniami o mistrzostwie - do prowadzącej w tabeli
Chelsea tracą już 8 punktów.