Premier League. Manchester drugim Evertonem, a Moyes bez sojuszników

Manchester United pod wodzą Davida Moyesa po 29 meczach ma 48 punktów i zajmuje dopiero siódme miejsce w lidze. O mistrzostwie ?Czerwone Diabły? mogą już zapomnieć - na czołową czwórkę szanse mają już czysto matematyczne, a dorobek punktowy mają dokładnie taki sam, jaki na tym etapie poprzedniego sezonu miał Everton. Prowadzony właśnie przez Moyesa.

Od sierpnia, gdy Manchester przegrał na Anfield Road w trzeciej kolejce z Liverpoolem, podopieczni Davida Moyesa nie poczynili właściwie żadnego postępu. Od tego czasu MU oscyluje w okolicach 6.-8. miejsca i łudząco przypomina Everton z poprzedniego sezonu. 50-latek, choć dostał skład, który w zeszłym sezonie wygrał ligę jedenastoma punktami, nie potrafi zapewnić jakości gwarantującej wygrywanie najważniejszych spotkań, nawet na własnym stadionie.

- To był jeden z najgorszych dni w mojej piłkarskiej karierze - powiedział zaraz po przegranym meczu z Liverpoolem Wayne Rooney. Anglik miał być podstawowym problemem Moyesa na Old Trafford. Napastnik szybko podpisał jednak kontrakt i od tego czasu wydaje się wspierać Szkota w jego działaniach. Nieoczekiwanie w mediach najgłośniej zrobiło się o tym, że 50-latek nie może się dogadać z Robinem van Persie'm. Ten jednak kilka dni przed meczem z Liverpoolem udzielił wywiadu, w którym zapewnił o swoim pełnym poparciu dla Szkota.

Nie powiązało się to jednak bezpośrednio z poprawą jakości występów Holendra na Old Trafford. Napastnik nie tylko stracił skuteczność z ostatniego sezonu, ale też kompletnie przestał współpracować ze wspomnianym Rooneyem. Często zdarza się, że jedyne podania, jakie ci dwaj wymieniają w trakcie poszczególnych połów meczów, to te na środku boiska - na rozpoczęcie gry, bądź jej wznowienie po straconej bramce.

Moyesowi mimo takich wywiadów jak ten van Persie'go wciąż wydaje się brakować sojuszników, zarówno na boisku jak i poza nim. Piłkarze bardzo rzadko - zwłaszcza w porównaniu z początkiem sezonu - wypowiadają się pochlebnie o szkockim trenerze, media co i raz wyliczają co nie funkcjonuje w klubie z Old Trafford tak jak należy. Nawet kibice, choć na trybunach słychać doping znacznie głośniejszy niż w zeszłych sezonach, coraz częściej zastanawiają się, czy Alex Ferguson nie powinien namaścić na swojego następcę kogoś innego.

Wracając do wsparcia ze strony zawodników. Z "tonącego" Manchesteru jako pierwszy ucieka jego kapitan. Nemanja Vidić nie czekał z ogłoszeniem decyzji o swoim odejściu nawet do końca sezonu i w marcu ogłosił, że po jego zakończeniu opuści Old Trafford i wzmocni Inter Mediolan. Niewiele wskazuje na to, by w wakacje Manchester mieli opuścić jeszcze jacyś kluczowi zawodnicy, jednak jak pokazuje obecny sezon "Czerwone Diabły", by szybko wrócić do walki o najwyższe cele, muszą nie tylko utrzymać obecną kadrę, ale jeszcze ją wzmocnić.

Wydawało się, że przyjścia Fellainiego i Maty to transfery, które wniosą do gry MU nową jakość. Belgijski pomocnik miał być tym, który będzie znakomicie uzupełniał Carricka w środku pola, odciążał go w defensywie i pomagał przy rozgrywaniu. Mata miał wnieść do gry MU więcej kreatywności, która wcześniej opierała się wyłącznie na dośrodkowaniach ze skrzydła.

Rekord w tym sezonie "Czerwone Diabły" pobiły w meczu z Fulham, gdy dogrywali piłkę w pole karne ponad 80 razy. W meczu z Liverpoolem z kolei dośrodkowań było niewiele ponad 10. Z Fulham Moyes, wykorzystując Younga i wsparcie bocznych obrońców, wierzył, że w końcu Stekelenburg będzie musiał skapitulować. Skończyło się remisem 2:2, a kibice po meczu mogli tylko popatrzeć na siebie z niedowierzaniem. W niedzielnym meczu na Old Trafford David Moyes, mając w składzie Juana Mate i Adnana Januzaja, piłkarzy obunożnych, którzy potrafią dośrodkować, oraz wysokich Fellainiego, Vidicia, van Persiego i świetnie grających głową Rooneya i Evre, postawił na grę kombinacyjną. To również nie zdało egzaminu, a Manchester przegrał 0:3.

"Czerwone Diabły" mają w składzie bardzo dużo atutów - nie bez powodu zgarnęli w zeszłym roku tytuł mistrzowski. Problem w tym, że nowy trener zupełnie nie potrafi potencjału drzemiącego w zespole obudzić. Na mapach pokazujących średnią pozycję na boisku Mata, Carrick i Fellaini byli praktycznie w jednym miejscu - na samym środku boiska. W ten sposób ani potencjału drzemiącego w zupełnie przyzwoitej czwórce Rooney, van Persie, Mata, Januzaj, ani w rosłych obrońcach przy okazji dośrodkowań, nie sposób rozbudzić. Wspomniane dwa transfery zwyczajnie się nie zwracają, a "Czerwone Diabły" po bardzo dobrym meczu z West Bromem i wygranej 3:0 znów wróciły do znanego już z tego sezonu przegrywania z najróżniejszych powodów.

Ekipa Moyesa grała z Liverpoolem nieźle, zwłaszcza przez pierwsze pół godziny. Dwa karne kompletnie wybiły jednak z rytmu obrońców mistrzowskiego tytułu i mimo przyzwoitej gry MU nie potrafiło zdobyć choćby jednej bramki. "Czerwonych Diabłów" nie usprawiedliwiają nawet rażące błędy sędziego i niesłuszna czerwona kartka dla Vidicia na kwadrans przed końcem. Zespół z Manchesteru w pierwszych dwóch kwadransach wyglądał na dużo lepiej zorganizowany taktycznie, ale cóż z tego, skoro nie potrafił tego przełożyć nie tylko na bramki, ale nawet na klarowne sytuacje do ich strzelenia - przez cały mecz oddał tylko jeden celny strzał. Liverpool z kolei wykorzystał pierwsze potknięcie defensywy i rzut karny. Później na Old Trafford było już tylko gorzej dla gospodarzy.

Walka w lidze dla Manchesteru praktycznie się skończyła. W środę na Old Trafford zagrają rewanż z Olympiakosem Pireus i będzie to kolejny z cyklu meczów o wszystko. Jeśli nie wywalczą awansu, wszystkie mecze do końca sezonu będą jedynie walką o to, w której (o ile w ogóle) fazie Ligi Europejskiej rywalizację w przyszłym sezonie rozpoczną "Czerwone Diabły". Już wiadomo, że dla Manchesteru United będzie to najgorszy sezon od ponad dwóch dekad. Jednak styl, w jakim go zakończą, zaważy nie tylko na tym, czy na przyszły sezon choć umiarkowanie optymistycznie będą patrzeć jego kibice, ale też potencjalne cele transferowe.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.