Rafał Stec: Inni Bohaterowie I Anty- Bohaterowie Roku

Dynastia

Alex Ferguson abdykował, ale to nie oznacza, że zrzekł się władzy. Jako jedyny trener sam wskazał przecież następcę, więc jako jedyny odpowiada również za to, co będzie po nim. To też fascynująca historia - wpędził Manchester Utd. w tarapaty czy wręcz przeciwnie?

Zwyczajny

To był dla niego istny annus horribilis. Pokonany przez trenera Kloppa nie wykonał misji zleconej przez Real - nie wygrał Ligi Mistrzów. Pokonany przez trenera Simeone w finale krajowego pucharu odchodził z Madrytu jako odpowiedzialny za pierwszą derbową porażkę w tym stuleciu. Pokonany przez Barcelonę nie obronił mistrzostwa Hiszpanii. Kiedy wzdychał, że przeżył najgorszy sezon w karierze, nie przypuszczał jeszcze, że w grudniu będzie mógł mówić o najgorszym roku w karierze. Bo jesienią piłkarze Chelsea, do której wracał jak do rodziny, też się chwiali - z Pucharu Ligi wyrzucił ich Sunderland, w LM dwukrotnie ulegli szwajcarskiemu Basel, w Superpucharze Europy prowadzili do 120. minuty, by przegrać... "Wyjątkowego" już nie ma, Mourinho stał się zaledwie jednym z czołowych trenerów świata. Stracił obie cechy najbardziej go wyróżniające - imponującą regularność, dzięki której dotąd rok bez trofeum mu się nie zdarzył, a także retoryczny zmysł, dzięki któremu cytował go cały świat. Odzyska urok?

Włoska mafia

Oczywiście trenerska. To wciąż wybitnie chodliwy towar eksportowy i nie zanosi się, by popyt zmalał, skoro np. Marcello Lippi zdołał rozbudzić nawet smoka chińskiego. Futbol najludniejszego kraju świata generalnie leży, ale reżyser włoskiego złota na MŚ w 2006 r. zdołał dla niego wygrać pierwszą Ligę Mistrzów (z Guangzhou Evergrande) i zostać zarazem pierwszym, który wygrał ją i w Europie, i w Azji. Jesienią w tej bliższej nam Champions League kluby Serie A rozczarowały, ale wśród trenerów w 1/8 finału LM nadal królują Włosi (Ancelotti w Realu Madryt, Allegri w Milanie, Mancini w Galatasaray i Spalletti w Zenicie). Cenią ich wszędzie, tylko polskie kluby nie zatrudniły jeszcze żadnego. Nic dziwnego, nadwiślański wstręt do rozwiniętej myśli taktycznej to anomalia przyrodnicza, z którą współżyjemy nie od wczoraj.

Wyrośnięty

Ma 14 lat i profesjonalny kontrakt z Chelsea, na mundialu 17-latków został jego najmłodszym uczestnikiem w historii. Nie ma co ogłaszać, że wygra ze wszystkimi, zbyt dobrze pamiętamy smutne losy Freddy'ego Adu, który też kiwał dorosłych jako dzieciak z podstawówki. Ale posłuchajmy, jak widzi swoją przyszłość sam Habib Makanjuola (jeszcze raz zwracam uwagę na jego wiek!): "Choć interesowały się mną Barcelona, MU i Lyon, wybrałem Chelsea ze względu na szkółkę. Ufam, że tutaj spełnię swoją ambicję, żeby w wieku 17 lat zostać najlepszym piłkarzem świata. (...) Wiele krajów będzie chciało, bym je reprezentował, jednak za nic w świecie nie porzucę Nigerii. (...) Bóg obdarował mnie tak ogromnym talentem, że chcę zacząć służyć krajowi jak najwcześniej. (...) Nie będę w Chelsea wiecznie. Jeśli ją opuszczę, chcę grać w Barcelonie".

Nienasyceni

Javier Zanetti (ur. w 1973 r.), chyba jedyny w historii, który zerwał ścięgno Achillesa przed czterdziestką, by wrócić do dużego futbolu po czterdziestce. Ryan Giggs (1973), jeden z nielicznych, którzy śrubują rekordy - na poziomie Ligi Mistrzów! - po czterdziestce, choć w podstawowym składzie wielkiej firmy grali już jako nastolatki. Jedyny w tym gronie laureat Złotej Piłki i mistrz świata Rivaldo (1972) podpisał kontrakt z brazylijskim Mogi Mirim, czyli z samym sobą - jest prezesem klubu.

Poeta

W tym roku Ibrahimović informował m.in., że jest Bogiem, że za swojego najgroźniejszego rywala uważa Ibrahimovicia, że mundial bez Ibrahimovicia nie ma sensu, kto by to nudziarstwo oglądał. Ale przede wszystkim znów strzelał gole inne niż wszyscy, znów udowadniał, że pięta służy mu do tego, do czego poeci używają pióra. Wśród wielkich współczesnych piłkarzy artysta absolutnie osobny.

Goleada

"La Gazzetta dello Sport" - odwołuję się do niej, bo jest w tym wypadku bezstronna - trzykrotnie w XXI wieku przyznawała za mecz najwyższą notę, dziesiątkę. W 2006 roku - Lippiemu, Buffonowi i Cannavaro, za finał mundialu. W 2010 roku - napastnikowi Milito, za finał Ligi Mistrzów. I w roku bieżącym - Lewandowskiemu, za cztery gole wbite Realowi Madryt w półfinale LM. Polak na pewno nie był najjaśniejszą gwiazdą boisk, ale bezapelacyjnie dał najbardziej spektakularny solowy popis. Cztery bramki zdobywali również Ibrahimović i Messi, ale co to za sztuka, gdy grasz z Anderlechtem i Osasuną?

Belgijska bańka

Akcje piłkarzy z tego kraju poszybowały na poziom rozstawienia w losowaniu grup mundialowych, ale wciąż nie wiemy, czy nie zostali przecenieni, czy ich zawrotnej popularności nie zrodziła poniekąd zawrotna popularność ligi angielskiej (to tam przede wszystkim grają). Zwróćmy uwagę, że gdyby nie 35-letni Daniel Van Buyten z Bayernu, żaden nie wystąpiłby w wiosennych ćwierćfinałach Champions League, żaden też nie podbijał tych rozgrywek jesienią. A na MŚ będą atakować z niewygodnej pozycji - nikt ich nie zlekceważy.

Inna Brazylia

Inna, bo po triumfie w Pucharze Konfederacji - imponujące 3:0 w finale, hiszpańska tiki-taka już przegrywała, ale nigdy aż tak - odzyskała pewność siebie. Inna, bo na mundialu jako jedyna wystawi prawdopodobnie bramkarza drugoligowego (Julio César), którego na dodatek od miesięcy w Queens Park Rangers nie dopuszczają nawet do foteli rezerwowych. Inna, bo pierwszy raz w historii nie ma napastnika najwyższej światowej klasy. I taka sama, bo tylko dla niej srebro na mundialu będzie tragedią narodową.

Sponsor wszystkiego

Gazprom dostarcza już nie tylko gaz. Jest jednym z sześciu głównych partnerów Ligi Mistrzów, właścicielem Zenitu St. Petersburg, sponsorem Chelsea, Schalke oraz Crvenej Zvezdy Belgrad, od 2015 roku zwiąże się z FIFA. To dlatego Green-peace zaatakował koncern - rozwinął ogromny transparent z hasłem: "Nie faulujcie Arktyki", żądał wypuszczenia swoich 30 aresztowanych w Rosji aktywistów, akurat podczas meczu Champions League. UEFA powinna mieć inny dylemat: chce finansowego fair play, tymczasem Gazprom finansuje napędzające inflację transfery w rodzaju 60 mln euro wydanych przez Zenit na Hulka i Witsela. I promuje zagrażające integralności piłki w Europie idee w rodzaju wspólnych rozgrywek rosyjsko-ukraińskich, w których pula nagród miałaby sięgać miliarda euro...

Pokaz dla dyktatora

Nie wiadomo, ile hiszpańska federacja zarobiła na listopadowym sparingu reprezentacji w Gwinei Równikowej, wiadomo, że grę sponsorowały rządy, które rocznie ubijają interesy warte 850 mln euro. Zażenowani mistrzowie świata zagrali, ale odmówili podania ręki zbrodniczemu dyktatorowi Obiangowi, a hotel opuszczali tylko na trening i mecz.

Umoczeni

Ostatnią nietkniętą przez łapówkarstwo miała być Anglia. W tym roku aresztowano tam jednak sześciu graczy podejrzanych o ustawianie meczów. O sprawie na kontynencie pisano stosunkowo niewiele, bo nie dotyczyła znanych nazwisk, jak to jest we Włoszech czy w Turcji, notorycznie targanych aferami. Declan Hill, który doktoryzował się z korupcji w piłce na Oksfordzie, ostrzega, że jeśli Anglia nawet nie monitoruje przemysłu hazardowego, wierząc w swoją kulturalną wyższość ("U nas takie rzeczy się nie zdarzają"), to oszustów przed podjęciem działalności na jej rynku nie zatrzymuje nic.

(Nie) najdroższy

Florentino Pérez pewnie lubił, gdy cały świat pisał, że ustanowił kolejny transferowy rekord świata, miał ten medialny jazgot niezmierzoną wartość marketingową. Niczego zatem prezes nie dementował, aż w telewizji Intereconomia wyrwało mu się, że zapłacił za Garetha Bale'a marne 91 mln euro (nawet nie powiedział tego wprost, wszystko wyniknęło z logiki rozmowy). Prawdę najprawdziwszą być może dopiero poznamy, w każdym razie problemu by nie było, gdyby futbolowy biznes wreszcie postawił na przejrzystość.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.