Pomocnicy Arsenalu są w tym sezonie nie do zatrzymania. Aaron Ramsey, Mesut Ozil czy Santi Cazorla rozgrywają akcje w tempie niedostępnym dla większości rywali. W meczu z Liverpoolem to właśnie ten tercet okazał się kluczowy.
Hiszpan zdobył pierwszą bramkę. W 19. minucie jego strzał głową trafił w słupek. Obrońcy Liverpoolu byli tak skupieni na Olivierze Giroud, że niepilnowany Cazorla miał wystarczająco dużo czasu, by dobić swój strzał. W drugiej połowie drugą bramkę zdobył Ramsey. Dostał podanie od Ozila, popatrzył, gdzie są obrońcy, i postanowił uderzyć. Trafił idealnie pod poprzeczkę, Mignolet nie miał najmniejszych szans.
Arsenal miał szanse na kolejne bramki, ale wyjątkowo nieskuteczny był Giroud. Najlepszą okazję Francuz zmarnował w 57. minucie. Zabrał piłkę Martinowi Skrtelowi i w sytuacji sam na sam z Mignoletem próbował lobować belgijskiego bramkarza.
Dobrze spisała się też defensywa Arsenalu, przez większą część meczu skutecznie odcinając od podań Luisa Suareza i Daniela Sturridge'a. A gdy pod koniec spotkania zdarzył się moment dekoncentracji, Urugwajczyk zamiast podawać, strzelił niecelnie.
Praca Wojciecha Szczęsnego polegała głównie na przechwytywaniu prostopadłych podań i wyłapywaniu dośrodkowań. Obronił też kilka niespecjalnie groźnych strzałów z dystansu. Najbardziej wykazał się w końcówce, gdy zatrzymał szarżującego Sturridge'a i dobrze wychodził z bramki, skracając kąt w dogodnych sytuacjach Liverpoolu.
Po zwycięstwie nad Liverpoolem Arsenal umocnił się na pierwszym miejscu w Premier League. Ma teraz pięć punktów przewagi nad Chelsea.