"Kanonierzy" podeszli do spotkania bardzo poważnie, wystawiając dość silną jedenastkę. Arsenal, jeden z najbardziej utytułowanych klubów w Anglii, już od siedmiu lat nie wywalczył żadnego trofeum. Trener Arsene Wenger liczył, że w tym sezonie będzie to choć Puchar Ligi Angielskiej.
Pierwszą interwencję polski bramkarz zaliczył już w szóstej minucie. Wells przepchnął wyższego o kilkanaście centymetrów Vermaelena i uderzył szpicem buta. Polak odbił piłkę do boku. Dziesięć minut później Szczęsny wyjmował piłkę z bramki. Jeden z zawodników Bradford dośrodkował w pole karne, w zamieszaniu piłka trafiła do niepilnowanego Thompsona. Ten uderzył, a Szczęsny nie zdążył z interwencją. Gospodarze objęli prowadzenie.
Druga połowa to całkowita dominacja gości. Arsenal grał piłką, przebywał na połowie rywali, ale nie mógł pokonać Duke'a. Udało się to dopiero w 88. minucie, po rzucie rożnym wykonywanym przez Santiego Cazorlę. Po dośrodkowaniu piłka nieoczekiwanie wróciła pod jego nogi, a gdy wrzucił ją po raz drugi, wbiegający na dalszy słupek Vermaelen wpakował futbolówkę do bramki z odległości dwóch metrów. "Kanonierzy" doprowadzili do dogrywki. W niej także stwarzali dogodne sytuacje (Oxlade-Chamberlain) i obijali poprzeczkę Cazorla), ale do siatki trafić nie zdołali.
O awansie zadecydowała seria rzutów karnych. Gospodarze szybko objęli prowadzenie 2:0, ale po dwóch kapitalnych interwencjach Szczęsnego Arsenal mógł wyrównać. W piątej serii w słupek trafił jednak Vermaelen i gospodarze rozpoczęli taniec radości. Z jedenastego metra bramkarza gospodarzy nie pokonali także Cazorla i Chamakh.
Piłkarze Bradford tylko raz sięgnęli po Puchar Ligi - w 1911 roku. W półfinale tych rozgrywek ich rywalem będzie Aston Villa, która we wtorek rozgromiła Norwich 4:1.