To się prawie nie zdarza. Piłkarze "Czerwonych Diabłów" przez lata przyzwyczaili kibiców do szalonych pościgów, wydawało się, że nie ma straty, której nie zdołają odrobić. W niedzielę dwa razy roztrwonili dwubramkową przewagę.
Zremisowali, choć siedem minut przed końcem prowadzili 4:2, zremisowali, choć przez 20 lat Premier League regularnie spuszczali Evertonowi lanie. Choć drużyna z Goodison Park już wcześniej straciła szanse na europejskie puchary. - To nieprawdopodobne, pozwoliliśmy gościom na strzelenie czterech goli. Everton rewelacyjnie grał w ataku, a my słabiutko w defensywie - rozpaczał Alex Ferguson. I przyznał, że jego piłkarze zaprosili Manchester City do powrotu do walki o mistrzostwo.
Gdy dwa tygodnie temu United wyprzedzał rywali o osiem punktów, wydawało się, że po raz 20. z tytułu będzie cieszyła się czerwona część Manchesteru. City notorycznie traciło punkty, a trener Roberto Mancini bardziej niż kolejnymi wyzwaniami zajmował się uspokajaniem podwładnych. W końcu największego rozrabiakę - Mario Balotellego - wyrzucił z zespołu i ogłosił, że latem go sprzeda.
Mało kto mu uwierzył, ostatnio bohaterem City znów był przecież Carlos Tevez, który we wrześniu usłyszał, że w niebieskiej koszulce nie zagra już nigdy. Argentyńczyk odmówił wejścia na boisko - siedział wtedy w rezerwie - w meczu Ligi Mistrzów z Bayernem. Gdy w styczniu nikt nie zechciał go odkupić, przeprosił, a Mancini mu wybaczył. W ostatnich trzech meczach strzelił cztery gole.
United w tym czasie sensacyjnie przegrał ze słabiutkim Wigan, a w niedzielę stracił punkty z Evertonem. Choć strata malała, Mancini utrzymywał, że jego zespół nie ma już szans na tytuł. - Mam nadzieję, że się mylę, ale wydaje mi się to niemożliwe - mówił Włoch. Anglicy już dawno przestali go rozumieć - przy ośmiopunktowej stracie przekonywał, że walka o mistrzostwo jeszcze się nie skończyła. - Tak naprawdę wcale tak nie myślałem. Byłem po prostu niezadowolony - tłumaczy dziś 48-letni szkoleniowiec.
W niedzielę jego zespół - marzący o pierwszym od 54 lat tytule - pokonał najsłabsze w lidze Wolverhampton.
W następny poniedziałek City będzie gospodarzem derbów Manchesteru. Jeśli wygra, odzyska pozycję lidera, bo ma lepszy bilans bramkowy, który w Premier League decyduje przy równej liczbie punktów. Trudniejszym terminarzem rywala (wyjazd do walczącego o Ligę Mistrzów Newcastle) United uspokoić się nie da. Ferguson, który pracuje na Old Trafford od 26 lat, mówił w niedzielę, że za jego czasów derby takiej stawki jeszcze nie miały.
Nie przesadza, jego piłkarze przeżyli już w tym sezonie klęskę w derbach 1:6, odpadli w fazie grupowej Ligi Mistrzów, zaprzepaścili szanse na oba krajowe puchary. Ostatni sezon bez trofeum w kraju i Europie, bez finału krajowego pucharu, bez półfinału Pucharu Europy zdarzył się na Old Trafford 23 lata temu, gdy Szkot zaczynał pracę, a kilku piłkarzy dzisiejszego MU nie było jeszcze na świecie.
City United
*miejsce w tabeli
razy w tym sezonie MU tracił w jednym meczu ligowym trzy i więcej goli. Z Manchesterem City (1:6), Newcastle (0:3) i Evertonem (4:4). Ostatni raz zdarzyło się to w sezonie 1978/79
Najbogatsi piłkarze świata - pierwsza trójka zarabia prawie 100 mln