Premier League. Po ilu bramkach Mario Balotelli się uśmiechnie?

W poniedziałek Mario Balotelii już w drugiej minucie zdobył dla Manchesteru City bramkę w meczu na szczycie angielskiej ekstraklasy z Chelsea. Każdy inny zawodnik radośnie świętowałby takiego gola. Ale nie on. Balotelli zamierza celebrować dopiero bramkę zdobytą w finale mistrzostw świata lub Ligi Mistrzów.

Co redaktorzy robią w pracy, gdy nie piszą? Sprawdź na Facebook/Sportpl ?

Radosny bieg i podziękowania skierowane w stronę kibiców, uciszanie fanów rywali, kołyska dla nowonarodzonego dziecka, czyszczenie butów, salta w przód czy w tył, taniec wokół chorągiewki - piłkarze świętują zdobycie bramki na setki różnych sposobów. Swego czasu bardzo skomplikowane "cieszynki" często można było zobaczyć również w polskiej lidze. Spopularyzował je Piotr Rocki, który dobierał pobramkowe inscenizacje zależnie od rywala i wraz z kolegami tańczył Krakowiaka czy wcielał się w dyskobola.

Nie można doznać na boisku piękniejszego uczucia, niż to po strzeleniu gola. Jest jednak na świecie piłkarz, który nie daje tego po sobie poznać.

W piętnastej kolejce Balotelli szybko dał prowadzenie Manchesterowi, ale lider Premier League i tak przegrał swój pierwszy mecz w sezonie (1:2). Balotelli nie mógł tego jednak wiedzieć, gdy w drugiej minucie wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Gola skwitował tak, jak każdego innego w karierze - wracając na swoją pozycję i wzruszając ramionami. Od czasu do czasu na jego twarzy pojawia się lekki grymas, który niektórzy próbują identyfikować jako uśmiech. Jest to jednak z ich strony spora nadinterpretacja.

Dlaczego Balotelli się nie uśmiecha? Mający ghańskie korzenie Włoch wyjaśnił to już dawno. Z celebracją poczeka na naprawdę ważną bramkę. Na bramkę zdobytą w finale mistrzostw świata albo Ligi Mistrzów.

Trener Manchesteru City uważa, że takie zachowanie Balotellego to jedynie poza.

- Próbuje zachować wizerunek zimnego i opanowanego gracza - tłumaczy Roberto Mancini.

Nawet, jeśli ma rację, to trzeba przyznać, że Balotelli robi to perfekcyjnie.

Zimny i opanowany na boisku, w życiu zachowuje się zupełnie inaczej. Mancini czy Marco Monti - były trener młodzieży Interu Mediolan, w którym wcześniej występował napastnik - uważają, że gdyby napastnik zmienił swoje nastawienie, stałby się gwiazdą pokroju Leo Messiego i Cristiano Ronaldo.

Ale 21-latek nie zamierza dorastać. Prawie nikt w światowym futbolu nie sprawia takich problemów wychowawczych, co on. Włoch ma na koncie niezliczoną ilość nietypowych wpadek, m.in. wjazd bez pozwolenia do więzienia dla kobiet, odpalanie fajerwerków we własnej kuchni, zabawę w celowanie w młodszych kolegów rzutkami czy grę na konsoli w czasie siedzenia na ławce rezerwowych, o wyprawach do nocnych lokali nie wspominając.

To jednak tylko jedna twarz Balotellego. Piłkarz niedawno podarował bezdomnemu tysiąc funtów, a w poniedziałek jego imieniem nazwana została szkoła w Sudanie Południowym, którą pomógł sfinansować.

Balotelli zimny i nieodgadniony pozostaje tylko na boisku. Kibice z coraz większą niecierpliwością czekają nie tylko na jego kolejne bramki, ale też na moment, w którym uśmiechnie się po zdobyciu jednej z nich. Jeśli piłkarz potraktuje mistrzostwa Europy jak imprezę podobnej rangi, co mistrzostwa świata, jedną z pierwszych okazji może mieć podczas Euro 2012.

Drogba, Raul, Chivu... świetni piłkarze do wzięcia za darmo

 

Czytaj relację z meczu City z Chelsea ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.