Co redaktorzy robią w pracy, gdy nie piszą? Sprawdź na Facebook/Sportpl ?
Do sytuacji doszło w 13. minucie bezbramkowego spotkania z Marsylią. 21-letni bramkarz "Kanonierów" przyjął piłkę w polu karnym, ale zamiast podać ją od razu koledze lub wybić czym prędzej na aut, postanowił oszukać kilkoma zwodami napastnika gości Jordana Ayewa. Wyglądającymi zabawnie sztuczkami, Szczęsny wyprowadził w pole przeciwnika, po czym podał futbolówkę jednemu z kolegów.
Zobacz jak kiwa się Wojtek Szczęsny ?
Internauci, którym bardzo spodobało się zagranie Polaka, zaczęli go nawet porównywać do Johana Cruyffa, ale on sam wskazuje na inny pierwowzór swojego zagrania. Wyjaśnia przy tym, jak to możliwe, że w tak ważnym meczu pozwolił sobie na tak niebezpieczne zagranie. - Pewnie dlatego nazywali mnie młodym Zinedinem Zidanem, gdy miałem pięć lat - żartuje na łamach "Przeglądu Sportowego".
Szczęsny zapewnia, że koledzy z zespołu nie mieli do niego o to żadnych pretensji. Tłumaczy, że to raczej on ma instruować obrońców, a nie oni jego. - Moja robota jest taka, żeby ich ustawiać, a ich żeby mnie słuchać. Jak ktoś mnie raz nie posłucha, to ja się już upewnię, aby następnym razem to zrobił. Raczej wszyscy mnie słuchają. I bardzo dobrze - twierdzi.
Przy okazji odnosi się też do bratobójczego meczu z Borussią Dortmund w następnej kolejce Ligi Mistrzów. Dla drużyny mistrza Niemiec, w której grają Robert Lewandowski, Łukasz Piszczek i Jakub Błaszczykowski porażka będzie oznaczała pożegnanie z tymi rozgrywkami. - Nie będzie sentymentów. Jeśli będziemy mieli szansę ich ograć i wyrzucić za burtę Ligi Mistrzów, to na pewno to zrobimy - zapewnia.
"Dlaczego zawsze ja?", czyli co piłkarze wypisują na koszulkach