LM: Chelsea osiągnęła cel. W Barcelonie bez goli

Barcelona - Chelsea 0:0. Anglicy przyjechali do Barcelony, by nie stracić gola. Cel osiągnęli. Remis to triumf trenera Guusa Hiddinka, który przechytrzył Josepa Guardiolę.

Więcej dowiesz się w specjalnym serwisie o Lidze Mistrzów ?

Holenderski trener Chelsea dokonał we wtorek rzeczy niebywałej w ostatnich miesiącach. Wymyślił taktykę, która powstrzymała najefektowniej grającą drużynę Europy. Zachwycającą stylem i skutecznością, która w tym sezonie strzeliła we wszystkich rozgrywkach aż 140 goli!

Przed meczem Holender mówił, że drużyna grająca z Barceloną nie ma szans na rozgrywanie piłki. Pozwolił więc rywalom na wymianę dziesiątek podań z dala od pola karnego Petra Czecha. Przez blisko 70 proc. czasu gry Barcelona miała piłkę. Szans na gola praktycznie nie miała.

Jej obrońcom w rozgrywaniu akcji Chelsea nie przeszkadzała. Gdy jednak piłka dochodziła do linii środkowej, pomocnicy nie mieli komu podać dalej. Hiddink otoczył kreatywnych graczy drugiej linii i efektownych napastników Barcy dwoma defensywnymi pomocnikami - Michaelem Essienem i Johnem Obi Mikelem. Pomagali im odciążeni od zadań ofensywnych Ballack i Lampard. Wydawało się, że Essien przykleił się do Xaviego już po wyjściu Hiszpana z klubowego autobusu i nie pozwolił odejść na dalej niż dwa metry nawet w czasie przerwy.

Barcelona atakowała środkiem i skrzydłami. Nie mogła jednak przedostać się pod bramkę Chelsea krótkimi podaniami. Nawet jeśli jakimś cudem piłkarze Josepa Guardioli zbliżali się na 20 metrów pod bramkę Czecha, ich akcje przerywał faul gości.

W ten sam sposób powstrzymane zostały indywidualne akcje Henry'ego i Messiego. Ostatnim sposobem na strzelenie gola przez Barcelonę były więc strzały zza pola karnego, ale i to nie zdało egzaminu.

Strata piłki przez Katalończyków nie oznaczała jednak początku akcji ofensywnej Chelsea. Londyńczycy wybijali ją przed siebie, w aut albo często podawali do Czecha, który kopał ją do stojącego w bramce gospodarzy Victora Valdesa. Zabawa zaczynała się od początku.

Chelsea przypominała boksera wagi ciężkiej, któremu zależy nie na zadawaniu ciosów, ale na irytującym klinczowaniu. Jedyny napastnik Didier Drogba odpowiadał nie za strzelanie goli, ale męczenie obrońców.

Anglicy i tak mogli jednak wygrać. Po błędzie Rafy Marqueza Drogba znalazł się przed Valdesem i choć strzelał dwa razy, Hiszpan odbijał piłkę.

Zdyscyplinowana drużyna Hiddinka myliła się rzadko. 20 minut przed końcem Samuel Eto'o uciekł Terry'emu i Aleksowi, miał przed sobą tylko Czecha. Strzelił mu w nogi. Lepszych okazji nie było.

Choć mecz zakończył się remisem, w pojedynku trenerów Hiddink pokonał Guardiolę. Holender przyjechał na Camp Nou, by nie stracić bramki, i cel osiągnął. Nie pozwalając Barcelonie na odpalenie ofensywnych fajerwerków, dokonał niemożliwego, bo nikt dotąd nie pozwolił gospodarzom na tak niewiele.

Przed rewanżem Katalończycy mają więcej zmartwień. Na Stamford Bridge przyjadą bez środkowych obrońców Carlesa Puyola i Marqueza. Pierwszy będzie pauzował za kartki, drugi skręcił nogę. Chelsea pokazała, że można nie dać Barcelonie strzelić gola, za tydzień będzie musiała udowodnić, że można jej także trafić do jej bramki. Bez Puyola i Marqueza powinno być łatwiej.

Barcelona - Chelsea. Relacja Z czuba - czytaj tutaj ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.