Liga Mistrzów: Premier League trzyma się mocno

Włosi i Hiszpanie mieli się w tym sezonie przeciwstawić angielskiej dominacji w Lidze Mistrzów. Pierwsi nie zdobyli gola, drudzy nie wygrali meczu w pierwszym meczach 1/8 finału

Cios Liverpoolu, cios Chelsea - czytaj relacje ?

Nic nie zapowiada zmian w hierarchii ukształtowanej w ostatnich dwóch sezonach, kiedy po trzy kluby Premier League docierały do półfinału najbardziej prestiżowych klubowych rozgrywek, ucinając zaciętą dyskusję, która liga jest najlepsza na świecie. Na początek fazy pucharowej ciężar bezpośrednich starć z Anglikami wzięły na siebie kluby Serie A. Inter, Roma i Juventus w spotkaniach z MU, Arsenalem i Chelsea nie zdobyły gola, dwa ostatnie potrzebowały masę szczęścia, żeby nie przegrać wyżej niż 0:1. Rywalizacja w tych trzech parach nie jest rzecz jasna rozstrzygnięta, ale w pierwszych meczach Anglicy dominowali wyraźnie. Manchesterowi nie przeszkodził brak Vidicia, by przez większą część meczu na San Siro mieć pod kontrolą bezdyskusyjnie najlepszy od czterech lat zespół we Włoszech. Magazyn LM: Real prawie za burtą, a Barca się cieszy

W 1/8 finału Hiszpanom został jeden rywal z Premier League. Na Liverpool rękę miał podnieść Real Madryt, w ostatnich dwóch miesiącach największa gwiazda Primera Division, która wygrała dziewięć kolejnych meczów, odrabiając pięć punktów do Barcelony. Wyrachowany futbol drużyny Rafaela Beniteza obnażył jednak słabości najbardziej utytułowanego klubu na kontynencie, któremu w jego kraju zupełnie one nie przeszkadzają. Real grał wolno, przewidywalnie, dał się zupełnie zdominować wiceliderowi Premier League. I to w swojej twierdzy Santiago Bernabeu.

Trener Juande Ramos odgraża się, że Real jest w stanie wygrać z każdym rywalem, nawet na wyjeździe. Piłkarze nie podzielają jego optymizmu, twierdząc, że odrabianie strat na Anfield będzie największym wyzwaniem w sezonie. W środowym meczu na Bernabeu, gdzie Real grał w najmocniejszym składzie, a Liverpool bez swojej największej gwiazdy Stevera Gerrarda, nic nie wskazywało na to, by "Królewscy" mieli przełamać serię czterech kolejnych porażek w 1/8 finału. To nie przypadek, że w tym czasie Liverpool dwa razy grał w finale, a w zeszłym roku w półfinale Chelsea pokonała go dopiero po dogrywce.

Hiszpańska "Marca" pisze, że w piłkarskiej partii szachów w Madrycie zdecydowały detale. Ale nie było choćby chwili, w której drużyna Beniteza przestała panować nad wydarzeniami na boisku. Liverpool jest na prostej do ćwierćfinału, zwłaszcza że na Anfield będzie mógł grać tak jak najbardziej lubi - wyczekując na błędy rywala.

W pierwszym meczu zadanie wykonała tylko Barcelona. 12 miesięcy temu od remisu 1:1 w Lyonie Manchester United rozpoczął drogę po Puchar Europy, Barca idzie śladem mistrza Anglii? O ile kłopoty Realu z Liverpoolem były do przewidzenia, o tyle Villarreal i Atletico Madryt łatwo miały dać sobie radę z Panathinaikosem i FC Porto. Remisy 1:1 i 2:2 na swoich boiskach każą podejrzewać, że z klubów Primera Division do ćwierćfinału może dotrzeć wyłącznie Barca. Na pocieszenie Hiszpanie będą mieli Liverpool, w którym trenerem jest ich rodak, a po boisku biega ich pięciu. Więcej niż w Realu i Barcelonie.

Cztery kluby Premier League, jeden z Hiszpanii i ani jednego z Włoch? Takiego składu ćwierćfinałów wykluczyć się nie da. Zanosi się na to, że w sezonie ofensywy reszty świata angielska dominacja tylko się pogłębi.

Wszystko o Lidze Mistrzów - czytaj tutaj ?

Copyright © Agora SA