- Oprócz Lecha, chciały mnie pozyskać również oba kluby warszawskie: Polonia i Legia. Było z czego wybierać. Gdyby miały decydować tylko i wyłącznie pieniądze, to pewnie wylądowałbym w klubie z Konwiktorskiej. Nie to było jednak najważniejsze - mówi obrońca.
Dlaczego wybrał akurat ofertę Lecha?
- Zauroczyło mnie to, że temu klubowi naprawdę zależało, żeby mnie zatrudnić. Wykazywał największe zainteresowanie i determinację. Odebrałem w ostatnim czasie kilka telefonów z Poznania. Stwierdziłem, że to będzie dobry ruch, w końcu zespół jest na topie od kilku lat, gra regularnie w europejskich pucharach, w lidze idzie mu ostatnio gorzej, ale na pewno wróci na właściwe tory. Mam zresztą rodzinę pod Poznaniem, a moja żona pochodzi z Wronek - zdradza zawodnik.
W porównaniu z zarobkami w Gdańsku, w Lechu i tak dostanie ogromną podwyżkę. Ma zarabiać 75 tysięcy złotych miesięcznie brutto. Prowizję w wysokości 160 tysięcy złotych na przeprowadzeniu transferu zarobił menedżer piłkarza Przemysław Erdman. Kwota dla menedżera była główną przeszkodą, aby piłkarz doszedł do porozumienia z gdańskim klubem w sprawie nowej umowy.
- Od razu powiem, że długo czekałem na końcowy ruch Lechii Gdańsk. Tak było właściwie do końca roku. Nie doczekałem się jednak i postanowiłem, że trzeba podjąć decyzję - mówi w "Przeglądzie Sportowym" Wołąkiewicz.
Obecnie Lech prowadzi rozmowy w sprawie sprowadzenia piłkarza do Poznania już na rundę wiosenną. Żeby tak się stało będzie musiał zapłacić Lechii więcej niż 300 tysięcy złotych. - tyle zaoferował w pierwszym etapie rozmów. Nieoficjalnie mówi się, że gdańscy działacze oczekują 200 tysięcy więcej.
Robak opuszcza Widzew. Czas podjąć wyzwanie ?