Były prezes Górnika: żal patrzeć na piłkarzy

Zbigniew Koźmiński, dawny szef Górnika, jest przekonany, że obecna dramatyczna sytuacja klubu z Zabrza w tabeli ekstraklasy to skutek złej polityki kadrowej.

Maciej Blaut: Jak wytłumaczyć fenomen, że piłkarze Górnika grają teraz gorzej niż wtedy, gdy w klubie panowała bieda?

Zbigniew Koźmiński, były prezes Górnika: W Górniku postawiono na złych ludzi. Nie znam kompetencji obecnego prezesa. Wiem, że był kiedyś posłem i pewnie w jakichś dziedzinach jest dobry. Nie da się jednak nagle przyjść skądś i zacząć kierować klubem piłkarskim. To wymaga bardzo specyficznej wiedzy. Widać, że w codziennej robocie sportowej prezesowi nie za bardzo idzie. A może to panowie z Allianza za bardzo ingerują w funkcjonowanie klubu?

Błędna polityka kadrowa dotyczy też trenerów i piłkarzy?

- Wszystkich! Efekty pracy w sporcie ocenia się przez pryzmat miejsca w tabeli. Heniek Kasperczak to mój dobry kolega. To wielkie nazwisko, ale coś mu nie poszło. Chyba nawet on się ze mną zgodzi, że ocena jego pracy w Górniku na dziś jest fatalna, tragiczna. Z niezłych piłkarzy nie potrafiono zrobić drużyny. Żal było patrzeć, jak w meczu z ŁKS-em ci ludzie w ogóle nie walczą. Piłkarze snuli się po boisku.

Może to błąd, że z Górnika pozbyto się zimą Jerzego Brzęczka i Tomasz Hajty?

- Obaj to fajni chłopcy, ale najlepsze lata mają już za sobą. Budowanie zespołu wokół tych piłkarzy akurat nie byłoby dobre. Błędem było natomiast, że nie znaleziono ich następców. Dziwi mnie kreowanie na siłę na lidera zespołu Adama Banasia, który jeszcze niedawno grał w Radzionkowie. To jest Górnik Zabrze! Tu muszą grać ludzie, którzy do tego dorośli.

Kto Pana zdaniem ma rację w sporze Górnika z Hajtą o zakazie występu piłkarza w meczu z byłym pracodawcą?

- Ten zakaz jest na pewno niesportowy i bezsensowny. Skoro się kogoś pozbywam, to znaczy, że się go nie boję. Jeśli jednak zawarta została w tej sprawie umowa cywilnoprawna, to Górnik ma teraz pełne prawo domagać się odszkodowania.

Co by Pan teraz zrobił na miejscu prezesa Jędrycha?

- Sytuacja jest tak dramatyczna, że nie wiem, czy cokolwiek da się jeszcze zrobić. Rewolucja to teraz za wielkie ryzyko. Trzeba ciągnąć te metody Heńka Kasperczaka, przeżegnać się i czekać, co będzie. Terminarz jest nie najgorszy, więc może się uda.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.