Leo nie chce rezygnować, Lato nie chce go zwalniać

We wtorek Leo Beenhakker i Antoni Piechniczek spotkają się w PZPN, by w obecności prezesa Grzegorza Laty wyjaśnić nieporozumienia. Nie będzie ani dymisji Holendra, ani jego odejścia do Sunderlandu

Sunderland zainteresowany Beenhakkerem? 

- Wróciłem z Turcji naładowany energią. Zobaczyłem grupę fantastycznych chłopaków. Znów potwierdziło się, że Polska to uśpiony, europejski gigant. Z najlepszych polskich klubów miałem tylko pięciu piłkarzy, nie było nikogo z Lecha. A w pięć dni zrobiliśmy zespół, który pokonał serbskich rówieśników i który grał w piłkę. To wszystko, co mówiłem w Turcji, wynikało z mojej bezsilności. Chciałem, żeby coś drgnęło, zmieniło się w kwestii szkolenia, żeby nie marnować talentów. A tymczasem zwrócono uwagę głównie na inne słowa - mówił na lotnisku Beenhakker. W niedzielę w TVP powiedział, że Antoni Piechniczek napluł mu w twarz ostatnimi wypowiedziami.

Otwarty konflikt byłego i obecnego selekcjonera kadry trwa od kilku tygodni. Wybuchł po wyborach nowego zarządu PZPN, gdy trener trzeciej drużyny na mundialu w Hiszpanii w 1982 roku został wiceprezesem do spraw szkolenia i uznał się za bezpośredniego przełożonego Holendra. Piechniczek publicznie skrytykował styl pracy Beenhakkera. Zarzucił mu niweczenie tożsamości i charakteru reprezentacji Polski - bo zrezygnował z gry kontrami. Razem z Andrzejem Strejlauem i Jerzym Engelem upominał się też o pisemny raport po występie Polski na Euro 2008.

Beenhakker: Piechniczek dla mnie nie istnieje ?

Wyprowadzony z równowagi Holender odpowiedział na krytykę serią ostrych wywiadów. W ubiegłym tygodniu na łamach "Przeglądu Sportowego" pytał: "Kto to jest Piechniczek?". "Dla mnie ten facet nie istnieje, bo cała jego egzystencja ogranicza się do wygadywania jakichś bzdur na mój temat. To jedna z tych osób, które zawsze chowają się w przeszłości polskiego futbolu, zapominając o tym, że mamy zupełnie inne czasy" - mówił Holender w wywiadach. Piechniczek wypomniał mu bowiem, że jest trenerem bez żadnych medalowych sukcesów na najważniejszych imprezach.

- Jestem w stanie pracować z każdym, kto chce iść do przodu, kto jest gotowy się rozwijać. Nie jestem w stanie współpracować z ludźmi, którzy po raz setny będą mi opowiadać, jak świetnie utrzymywała się przy piłce Polska w 1974 roku! Czy ci ludzie naprawdę nie widzą, że dzisiejszy futbol to zupełnie inny sport? - dodał Beenhakker.

I powiedział jeszcze, że ma dość. Ale nie pracy z kadrą, ale tego, że Piechniczek nigdy nie odważył się skrytykować go twarzą w twarz. Beenhakker twierdzi, że kiedy spotyka się z Wydziałem Szkolenia, nikt nie ma pytań, zarzutów, wątpliwości. Kiedy tylko się odwraca, zaczynają się szepty. Skoro oni mogą mówić, co chcą, dlaczego ja nie mogę - uważa Holender.

Po wyborach w PZPN zapytaliśmy selekcjonera, czy jest przygotowany na złośliwości nowego Zarządu mające na celu zniechęcić go do pracy w Polsce. Nowy członek Zarządu Zbigniew Lach zapowiedział na przykład walkę o obniżenie zarobków selekcjonera (płaconych w większości przez sponsora). Beenhakker odpowiedział: - Będą mnie zniechęcali, ale czy to mój problem? Nie. Ja dbam tylko o kadrę, o drużynę, o zawodników. Tak długo, jak mi pozwolą pracować z drużyną, niech mówią, co chcą. Każdy ma prawo do swojej opinii, a na końcu i tak ja podejmuję decyzje. Moja cierpliwość, jak wszystko, ma jednak swoje granice.

W Turcji cierpliwość Holendra się skończyła. Na słowa w TVP "Piechniczek napluł mi w twarz!" były selekcjoner odpowiedział, że "Beenhakker charakteryzuje się wyjątkową arogancją i butą", a obrażając go, deprecjonuje sukcesy całej polskiej piłki. Stwierdził, że "kto sieje wiatr, ten zbiera burzę!", co odebrano jako groźbę zwolnienia.

W środę zbiera się zarząd PZPN, który mógłby podjąć taką decyzję. Zmiany jednak nie będzie, choć kolejny były selekcjoner Jerzy Engel marzy o powrocie na stanowisko. Podobno Engelowi obiecał to Grzegorza Lato w rewanżu za wsparcie w wyborach na prezesa. Będzie musiał jeszcze poczekać.

Spekulacje, że Holender specjalnie publicznie zaatakował Piechniczka, by dać pretekst do swego odwołania, jest bowiem jednym z kandydatów do objęcia klubu Premier League Sunderlandu, Beenhakker skwitował pytanie o to krótkim: "Bullshit!" (bzdura). Dodał, że nawet do głowy mu nie przyszło, by rozważać możliwość zostawienia kadry u progu awansu na mundial w RPA. A już szczególnie po zgrupowaniu w Turcji z młodymi, ambitnymi piłkarzami, dzięki którym "naładował akumulatory" do dalszej pracy.

W poniedziałek po 13 kadra wróciła z Turcji, a już na 17 zwołano w PZPN konferencję prasową z udziałem trenera. Przyszli na nią jednak tylko rzecznik związku Andrzej Strejlau i rzeczniczka reprezentacji Marta Alf. Ich komunikat był krótki: Po 20 minutach rozmowy Beenhakkera z prezesem Lato ustalono, że we wtorek rano obędzie się kolejne, tym razem w składzie poszerzonym o Piechniczka. Do tego czasu obaj antagoniści nie będą się wypowiadać w mediach.

Beenhakker zaczepiony przez dziennikarzy na schodach w siedzibie związku rzucił tylko: - Było merytorycznie. Teraz jest przerwa. Jutro druga połowa.

Piłka nożna: Cashback 55 PLN od BetClick.com - poleca Mateusz Borek ? - reklama

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.