Mimo wszystko: Leo zawodowiec

"Polskie piekiełko", które kilka miesięcy temu przepowiadał Leo Beenhakker, rozgorzało na dobre. Holender musi odpierać ataki ze wszystkich stron. Czy zwolnić Beenhakkera?

Beenhakker: Brudna gra wokół kadry ?

1. Polski system szkolenia młodzieży to mit. Ale i w tym zakalcu - pełnym piaszczystych, nierównych boisk, brakujących piłek czy niewykwalifikowanych trenerów - trafiają się rodzynki. Leo nie boi się ich szukać i sprawdzać. Widząc choć cień talentu u młodego piłkarza, bierze go do kadry. Uważniej przygląda się na treningach, daje szansę w meczach towarzyskich. I wspiera na każdym kroku. "Macie zdolnych zawodników" - mówi uparcie. Robi tyle, ile może - reszta pozostaje w gestii samych piłkarzy. Niektórzy tę szansę potrafią wykorzystać.

2. Holender nigdy nie szczędzi pochwał kadrowiczom. O żadnym nie powie złego słowa. Słabszy mecz? Nic nie szkodzi, to się zdarza. Ale zna granice, piłkarze nie wchodzą mu na głowę. Z niejednymi gwiazdami już pracował, więc wie, jak postępować i z polskimi "gwiazdeczkami". Po ukraińskim epizodzie bez wahania zrezygnował z Boruca, Dudki i Majewskiego. Holender zdawał sobie sprawę, że pierwsze tygodnie mogą być ciężkie. Ale jeśli przetrzyma ten okres, jeśli będzie konsekwentny w działaniu, to na dłuższą metę jego decyzje mogą tylko wyjść reprezentacji na dobre.

3. Jednego przed przyjazdem do Polski na pewno się nie spodziewał. Z ogromnym szokiem musiał przyjąć do wiadomości, że największej krytyce zostanie poddany przez tych, którzy go zatrudnili. Ale Leo szybko zrozumiał, że nie ma się czym przejmować. Zaczął rozmawiać tylko z Michałem Listkiewiczem, który jest jego bezpośrednim przełożonym i chyba jedynym życzliwie nastawionym człowiekiem z PZPN. Holender ma rację. Działacze związku mieli już wystarczająco dużo czasu, żeby uzdrowić polską piłkę. Nie zrobili nic, z każdym rokiem tylko pogarszali sytuację. Nie przeszkadza im to jednak "doradzać" Beenhakkerowi. Na szczęście Leo ich porady ma w głębokim poważaniu.

4. Zachowuje spokój. Inny na jego miejscu dostałby rozstroju nerwowego - Jerzy Engel i Paweł Janas do dziś nie potrafią pogodzić się ze swoimi mundialowymi porażkami. Leo przeciwnie - nie poddaje się, walczy do końca. Oczywiście o komforcie pracy mówić nie może, sam przyznaje, że kłopotów mu nie brak. Ale nie dramatyzuje. On wie, że reprezentacja zagrała w ostatnich dwóch meczach słabo. Ale wie też, że to Polska jest liderem swojej grupy. Wprawdzie Czesi mają do rozegrania jeden mecz więcej, ale w przypadku wygranej tylko zrównają się punktami z biało-czerwonymi. Nasi południowi sąsiedzi w środę zremisowali bowiem z Irlandią Północną 0:0.

5. Budzi respekt u reprezentantów. Za czasów poprzednich selekcjonerów na porządku dziennym były śmiechy i żarty piłkarzy z trenerów, teraz nie ma o tym mowy. To nie przypadek, że każdy podopieczny Beenhakkera o holenderskim szkoleniowcu wypowiada się w samych superlatywach. - Ten gość dostał jakiś dar od Boga, chyba nie widziałem nikogo, kto umiałby stworzyć tak wspaniałą atmosferę - mówi kadrowicz Piotr Polczak, a podobne wypowiedzi polskich reprezentantów można mnożyć bez końca. Leo ma charyzmę, Leo jest autorytetem, a przy tym jest szalenie przyjacielskim człowiekiem. On nie musi budować sztucznego szacunku wokół siebie.

6. Przed zatrudnieniem Beenhakkera w Polsce co rusz pojawiały się marzenia: "To musi być ktoś, kto z zewnątrz spojrzy na ten bałagan i go posprząta". I udało się, bo Leo doskonale zauważa absurdy polskiej piłki. Co więcej, nie boi się o nich mówić. Prawda boli, ale prawda pomaga. Problem w tym, że winowajcy wcale nie chcą słuchać tej krytyki. Rywale Beenhakkera opanowali za to do perfekcji dewizę "najlepszą obroną jest atak" i co chwilę przeprowadzają szturm na Holendra. W ostatnich dniach mogli przeżywać chwile triumfu, podśmiewając się z postawy reprezentantów i problemów selekcjonera. Ale ten się śmieje, kto się śmieje ostatni.

Sześć powodów dlaczego Polak gra źle ?

Nowa misja Beenhakkera: Z Czechami jak z Portugalią

Copyright © Agora SA