Boruc pije, bo jest dobry i niczego się nie boi

PRZEGLĄD PRASY. Wojciech Kowalczyk, srebrny medalista olimpijski, wielokrotny reprezentant Polski w piłce nożnej po "aferze alkoholowej" w kadrze Leo Beenhakkera staje w obronie zawieszonych piłkarzy i w "Dzienniku" otwarcie mówi: - Czy my piliśmy na olimpiadzie? Po każdym meczu wracaliśmy do wioski, zostawialiśmy torby i szliśmy wszyscy na piwo. Jedno, dwa, trzy, może cztery. Ile kto chciał.

Trener Boruca: Chcę porozmawiać z Beenhakkerem

Kowalczyk nie kryje, że dla niego zachowanie Beenhakkera to absurd i czysta hipokryzja. - A co to w ogóle za zakaz? Zielona szkoła czy co? Piłkarz jest niewolnikiem? Ma swoją pracę, ale ma też normalnie życie. Jak chce sobie iść na miasto, to niech idzie.

Otwarcie opowiada, że życie sportowca, a tym bardziej piłkarza oprócz treningów składa się też z "normalnego" życia. I nie zaprzecza, że kiedy on sam zawodowo grał w piłkę, alkohol, dobra zabawa i imprezy do samego rana były codziennością. - Nie ma sportowca, który nie pije - twierdzi - Musimy sobie jasno powiedzieć - piją wszyscy na całym świecie. Nie jest to żadna nasza specjalność, nie jest to też nasza zmora. Tylko u nas robi się z tego temat zastępczy. Piłkarze nie wygrali z Ukrainą? Pewnie pili. Mało medali zdobyliśmy w Pekinie? Bo alkohol. Czy naprawdę ktoś sądzi, że Rosjanie zdobyli więcej medali od nas, bo przestali pić?

Wojciech Kowalczyk przez pięć lat grał w lidze hiszpańskiej. Tak opisał panujące w Primera Division standardy. - Nawet cztery godziny przed meczem do posiłku pije się lampkę wina. Z tym że jeden piłkarz wypije jedną lampkę, a inny nawet trzy - opowiada - Ale rozumiem, że rozmawiamy o innym piciu, takim ostrzejszym. No więc nie ma co ukrywać - pije się po każdym meczu. Kiedy mieliśmy wyjazd do Madrytu i po spotkaniu nocowaliśmy, to oczywiście szliśmy w miasto i w tych topowych lokalach spotykaliśmy albo piłkarzy Atletico Madryt, albo Realu.

były reprezentant Polski nie wahał się też wyznać. - Zawsze powtarzam, że dobry piłkarz pije. A to dlatego, że się nie boi, że jest pewny siebie, pewny swoich umiejętności. Ci, którzy nie piją - albo mówią, że nie piją - to zazwyczaj zwykłe ciapy, które nic nie potrafią. I boją się, że jak ktoś ich złapie, to wyrzuci z klubu. Dobry piłkarz się nie boi.

Kowalczyk wyznaje też zasadę, że alkohol w sportach zespołowych sportowcom nie szkodzi, dlatego zachowanie Artura Boruca i jego dwóch kolegów nie powinno wzbudzać aż tak wielkiego oburzenia. - Bo nie szkodzi. A w grach zespołowych pomaga. W takich sytuacjach robi się atmosferę, ludzie się poznają, potem lepiej rozumieją. Prawdziwa drużyna musi nie tylko razem grać, ale też się razem bawić. Wszędzie jest to jasne, tylko nie w Polsce - i dalej argumentuje - Mieliśmy jakiś czas temu sprawę Liverpoolu. Przed meczem z Barceloną Anglicy pojechali na zgrupowanie, upili się, interweniowała nawet policja. I co? Zaraz potem ograli Hiszpanów na Camp Nou! A co by było, gdyby w takiej sytuacji znalazła się polska drużyna i gdyby później przegrała? Alkoholicy, żule, wstyd, hańba i tak dalej...

Skandal w Moskwie. Dlaczego Rosjanie nie cierpią Polaków?

Więcej o:
Copyright © Agora SA