Puchar Polski. Jak jedna "myszka" zepsuła losowanie

Było ogromne zamieszanie, rumieńce wstydu, śmiech na sali i przeprosiny już po zakończeniu losowania Pucharu Polski. - To największa kompromitacja PZPN-u w ostatnich trzech latach - mówił prezes związku Zbigniew Boniek, choć z przymrużeniem oka.

Zaczęło się od prostego błędu - losujący numery przyporządkowujące zespoły do drabinki Pucharu Polski były zawodnik Lecha Poznań Jarosław Araszkiewicz przypadkiem pomylił "szóstkę" z "dziewiątką". Nie było kropki sugerującej odpowiedni numer, ex-piłkarz niefortunnie obrócił karteczkę i nie zobaczył, że logotyp rozgrywek jest do góry nogami. Zanim prowadzący ceremonię Mateusz Borek się zorientował, papier wylądował w koszu, a na tablicy świetlnej błędnie przyporządkowano drużyny.

I pewnie nikt by się nie zorientował, gdyby nie sam Araszkiewicz, który po kilku minutach ponownie odczytał... "szóstkę". Konsternacja i tylko kilku czujniejszych działaczy z pierwszych rzędów zasugerowało, że wcześniej wylosowano dziewiątkę. Wtedy zaczęła się nerwówka - poza transmisją weryfikowano nagrania z innych kamer, nerwowo przeglądano papiery i kręcono głowami. A na tablicy był błąd... i kolejnych przybywało.

Co i gdzie poszło nie tak?

Jak doszło do tego, że później pomylono numer 21 z "szesnastką", pozostanie tajemnicą realizatorów. Gdy Dariusz Dziekanowski wyciągnął Śląsk Wrocław, a Araszkiewicz przypisał go do miejsca już zajętego, na sali rozległ się gromki śmiech. Zupełnie nie do śmiechu było Borkowi i osobom, które prowadziły losowanie. Dziennikarz Polsatu gorąco przepraszał widzów, a na zapleczu załamywano ręce: co i gdzie poszło nie tak?

Zaczęły się żarty - głównie na Twitterze. Sugerowano, że zaraz Legia wylosuje... Legię, albo Botosani, czyli zespół z Rumunii, z którym w czwartek zdobywca Pucharu Polski gra w Lidze Europy. Na sali śmiano się, co jeszcze może pójść nie tak - zwłaszcza że losujący mieli coraz większe problemy z otwieraniem kulek z nazwami klubów czy numerami na drabince rozgrywek.

''Największa kompromitacja PZPN-u"

Gdy już nieszczęsne losowanie się zakończyło, nerwy organizatorów wcale się nie uspokoiły. Zbigniew Boniek w swoim stylu żartował, ale i przepraszał. - Tak nie może być - padały głosy. - Przecież przeczytanie numerków to podstawowa, banalna sprawa - to kolejna opinia innego zdenerwowanego działacza. - To największa kompromitacja PZPN-u od trzech lat - komentował z delikatnym uśmiechem Zbigniew Boniek. Natomiast Araszkiewicz zniknął, by pojawić się, gdy atmosfera bardziej się rozluźniła. - Ja ciebie to... - nie dokończył zdania Boniek, gdy już dopadł zaproszonego gościa. Wszystko na szczęście z uśmiechem.

Dopiero po kilkunastu minutach na tablicy pojawiły się poprawne wyniki, a Borek z Bońkiem po raz kolejny na żywo wytłumaczyli się widzom z zamieszania. - Po ostatnim finale rozmawiałem z prezesami i piłkarzami Legii oraz Lecha, a oni nam dziękowali, mówili, że gra w takim meczu była fantastycznym przeżyciem. A my chcemy tę imprezę zrobić jeszcze lepszą - tłumaczył nam Zbigniew Boniek. - Tylko musimy być zawsze uważni, bo przyjechał sympatyczny Jarek Araszkiewicz i pomylił szóstkę z dziewiątką. Jak to się mówi, jedna mała myszka może spowodować spore zamieszanie. Ja jako prezes mogę powiedzieć: przepraszamy - dodawał. Wierząc, że dla mocno budowanej i rozwijanej renomy Pucharu Polski w tym sezonie były to tylko złe miłego początki.

Poznaj pary 1/16 finału Pucharu Polski

Niesamowita rabona, Pjanić golem zakłóca debiutancką bramkę Sterlinga [STADIONY Z CZUBA]

Zobacz wideo

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.