Liga Europejska. Lech ma o co grać

Pewny awansu do fazy pucharowej Ligi Europejskiej Lech Poznań gra w Salzburgu z Red Bullem. Dla Austriaków to mecz bez znaczenia, mistrzowie Polski walczą o rozstawienie w piątkowym losowaniu 1/16 finału i punkty w rankingu UEFA. Relacja Z Czuba i na żywo od godz. 19 na Sport.pl.

Sport.pl na Facebooku! Sprawdź nas ?

By wygrać grupę, poznaniacy muszą wysoko zwyciężyć i liczyć, że Manchester City nie pokona Juventusu. Pierwsze miejsce będzie oznaczało, że Lech zostanie rozstawiony przed losowaniem i uniknie na początku fazy pucharowej np. Liverpoolu i Porto.

Punkty w rankingu UEFA będą istotne w następnych latach, jeśli Lech znów zakwalifikuje się do pucharów.

W środę cała Austria zmagała się ze śnieżycami. Kto pamięta mecz Lecha z Juventusem, wie, o czym mowa. Wtedy po meczu Poznań wyglądał jak teraz Salzburg przed meczem. Ciągle padającego śniegu nawet nie ma sensu odgarniać. W miejscu, którego nikt nie rozdeptał, sprawdziliśmy, ile napadało przez ostatnie dwa dni. Zapadliśmy się po kolana.

Z takimi warunkami zmagali się w środę piłkarze i kibice Lecha. Piłkarze przylecieli do Salzburga z godzinnym opóźnieniem, klubowy autokar ze sprzętem utknął na niemieckich autostradach, kompletnie zakorkowanych przez śnieżyce. Do Salzburga dotarł pod wieczór, po 22-godzinnej podróży.

Dobrze przygotowanej głównej płyty stadionu nie było sensu męczyć i treningi odbyły się na świetnie przygotowanym boisku w oddalonym o pół kilometra od stadionu ośrodku treningowym. - Jest to pewna niedogodność, ale musimy uszanować prośbę rywala - mówił trener Lecha José Mari Bakero, który zapowiada, że wystawi najsilniejszy skład. Wątpliwości dotyczą Sławomira Peszki, który jeśli dostanie żółtą kartkę, nie zagra w pierwszym meczu 1/16 finału. - Jeśli uznam, że Peszko może zapewnić nam zwycięstwo, wystawię go - zapowiada Bakero i odnosi tę uwagę też do Tomasza Bandrowskiego, który przez ostatnie miesiące głównie się leczył i dopiero od kilkunastu dni trenuje z zespołem. - Mam nadzieję, że zagram chociaż pięć minut i dołożę się do awansu - mówi pomocnik Lecha.

Trener Lecha nie pomstował na odwołanie ostatniej kolejki ligowej. - Mieliśmy kilku kontuzjowanych piłkarzy, odpoczynek nam się przydał. Skłamałbym, gdybym powiedział, że mamy tyle sił co na początku sezonu. Kończymy trudną rundę, ale jest w nas jeszcze wystarczająco dużo pary, by powalczyć o zwycięstwo - dodaje kapitan Lecha Bartosz Bosacki.

Mecz z Lechem nie budzi w Austrii wielkiego zainteresowania. Obejrzy go 5-6 tys. widzów, w tym tysiąc z Polski - o ile autokary z kibicami Lecha przedrą się przez zablokowane niemieckie autostrady i dotrą na czas do Salzburga. Stadion, który może pomieścić ponad 30 tys. osób, świeci ostatnio pustkami. Na niedawnym meczu ligowym było zaledwie 5,3 tys. osób. Austriacy liczą, że atmosferę uratują kibice Lecha, bo miejscowi raczej tego nie zrobią. Choć karnety na mecze LE wykupiło 10 tys. osób, raczej niewielu wybierze się w czwartek na trybuny. Na dodatek ma być zimno - minus 8 st. C.

W austriackiej prasie zapowiedzi meczów piłkarskich schodzą jednak na dalszy plan. Ruszył sezon narciarski, a wiadomością numer jeden jest kontuzja skoczka Gregora Schlierenzauera. "Szok", "dramat" - to określenia pechowej kontuzji kolana, która wykluczy Austriaka z udziału w prestiżowym Turnieju Czterech Skoczni.

Ostatni raz polski zespół zwyciężył w Austrii... 45 lat temu. Lech grał tam raz i dwa lata temu poległ 1:2 w stolicy z Austrią. Rewanż wygrał po pasjonującej dogrywce i awansował do grupy Pucharu UEFA. Teraz chodzi o to, żeby z grupy wyjść, i to na pierwszym miejscu. - Motywacji nam nie zabraknie - zapowiada trener Bakero.

Zima przywitała Lech Poznań ? w Salzburgu

Więcej o:
Copyright © Agora SA