Liga Europejska. Wisła stoi nad przepaścią

Wicemistrzowie Polski grają o uniknięcie trzeciej z rzędu klęski w europejskich pucharach. Z azerskim Karabachem Agdam muszą odrobić jednobramkową stratę, ale w razie niepowodzenia głowy nie polecą. Mecz w czwartek o godz. 20. Transmisja w Polsacie Sport, relacja na żywo w Sport.pl

Na starcie poprzednich eliminacji Ligi Mistrzów krakowianie przegrali z amatorami z Levadii Tallin, a pod koniec minionego sezonu prezentowali się fatalnie w polskiej lidze i w wyścigu o mistrzostwo wyprzedził ich niewiele lepszy Lech Poznań.

Tylko za tę drugą porażkę odpowiada trener Henryk Kasperczak. Jego umowa z klubem nazywana jest polem minowym, bo podobno może zostać rozwiązana nawet w przypadku najmniejszego niepowodzenia. I to bez wypłaty odszkodowania. - W Wiśle jak właściciel klubu jest niezadowolony, to trenera nie ma. Mam cele do zrealizowania. Musi być dobrze, a pan Cupiał ma być usatysfakcjonowany. Bo jak nie, to mnie w klubie nie będzie - mówił Kasperczak w marcu, gdy przejmował zespół od Macieja Skorży.

Po przegraniu mistrzostwa utrzymał posadę m.in. dlatego, że w klubie nie miał kto przygotować planu awaryjnego. Teraz także może spać spokojnie, bo nawet w razie braku awansu do czwartej rundy eliminacji Ligi Europejskiej nie zostanie zwolniony. Potwierdza to prezes Bogdan Basałaj, który trenera oraz dziewięciu nowych piłkarzy zamierza ocenić dopiero po kilku meczach. Cierpliwości nauczył się także Bogusław Cupiał. Kiedyś wyrzucał szkoleniowców nawet po porażkach w sparingach, a po estońskiej kompromitacji dał Maciejowi Skorży ponad pół roku na rehabilitację.

Mimo to Kasperczak przed rewanżem z Karabachem został zapytany o perspektywę utraty pracy. Zanim odpowiedział, ubiegł go rzecznik prasowy. - Trener nie ma żadnego ultimatum i nie będziemy się zajmowali spekulacjami - uciął Adrian Ochalik.

Jeśli wicemistrzowie Polski nie chcą w niewiele ponad rok przeżyć trzech katastrof, to w czwartek muszą zagrać o niebo lepiej niż tydzień temu. W Krakowie przegrali 0:1 i mieli raptem dwie okazje do zdobycia gola. Kibice pożegnali ich gwizdami i buczeniem. Po meczu Maciej Żurawski przyznał, że wraz z kolegami był blisko pociągnięcia polskiej piłki na dno, bo Azerowie mogli wygrać nawet 4:0.

W Baku ma być jednak zupełnie inaczej. - Jest na to szansa, ale pod jednym warunkiem - wiślacy muszą zacząć biegać. W pierwszym meczu brakowało im ambicji i chęci. Przed meczem po 30 razy klepią się i mobilizują tak mocno, że można by tym całą ligę obdzielić. Co z tego, skoro na boisku zaangażowania nie widać - mówi Andrzej Iwan, były piłkarz Wisły i reprezentacji Polski.

W Baku nie będzie jednak łatwo. Na lotnisku po godz. 15 krakowian przywitał blisko 30-stopniowy upał. W czwartek będą musieli zmierzyć się też z ponad 30 tys. kibiców (wiślaków będzie wspierać 26 osób). - Azerowie dopingują żywiołowo, można ich porównać do argentyńskiej publiczności. Zresztą Karabach jest bardzo lubiany w kraju, bo grają tam niemal sami Azerowie. Na drużynie ciąży dodatkowa presja, bo został jedynym zespołem w pucharach. Do tej pory Baku Polakom bardziej kojarzyło się ze Stefanem Żeromskim i z Cezarym Baryką niż z piłką nożną, ale musimy pamiętać, że minęły czasy, gdy zastanawialiśmy się, jak wysoko pokonamy Azerów - mówił przed pierwszym meczem Andrzej Bahr, drugi trener Wisły odpowiedzialny za rozpracowanie rywala.

Bukmacherzy typują

1 x 2

Karabach Agdam - Wisła Kraków

Aris Saloniki - Jagiellonia Białystok

Austria Wiedeń - Ruch Chorzów

Źródło: Bwin.com

Ruch jedzie do Wiednia zachować twarz - czytaj tutaj ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.