Liga Europy. Potrzebne cuda. Dwa

Lech i Legia grają o awans do wiosennej fazy Ligi Europy. Muszą jednak nie tylko pokonać faworyzowane Basel i Napoli, ale też liczyć na szczęśliwe wyniki w drugim meczu

Dotąd faza grupowa LE kojarzyła nam się dobrze. Pięć razy polskie kluby w niej rywalizowały i aż czterokrotnie z niej wychodziły. Tym razem jednak kluby z Warszawy (mecz o 19.05, transmisja w TVP 2 i Canal+ Sport) i Poznania (21, TVP 2 i Eurosport) zaserwowały nam jesień bez wyrazu. Przed ostatnią kolejką potrzebują cudu, by awansować, i raczej się spodziewamy, że zaniżą statystykę awansów.

- Determinacja musi być po naszej stronie - mówi trener Lecha Jan Urban. - Jeśli musimy pożegnać się z Europą, to godnie. Gdybyśmy mieli wyjść z grupy, mieli w perspektywie mecze z Sevillą czy Manchesterem Utd, niekoniecznie oznaczałoby to drastyczne zmiany zimą - kontynuował Urban, mając na myśli transfery, głównie z klubu.

Wyczekiwany cud polskiemu klubowi raz się przydarzył. Jesienią 2011 r. w ostatniej kolejce fazy grupowej Wisła ograła Twente Enschede. I czekała na wynik z Londynu, tam Fulham biło się z Odense. W 92. minucie i 49. sekundzie w wiosennej części rozgrywek wciąż było Fulham, dzięki prowadzeniu 2:1. Ale ostatnie dośrodkowanie meczu i ostatni strzał dał remis Duńczykom, a krakowianom sensacyjny awans kosztem klubu z Premier League. Nazajutrz prezes Bogdan Basałaj posłał do Danii sześciolitrowego szampana.

Teraz znów będziemy śledzić doniesienia z innych boisk. Lech i Legia nie tylko muszą wygrać, ale też liczyć na dobry wynik w spotkaniu rozgrywanym równocześnie na innym stadionie. Reprezentantom ekstraklasy sprzyja tylko to, że zagrają z przeciwnikami, którzy awans już mają, i to z pierwszego miejsca. Basel i Napoli nie wystawią najlepszych składów.

Szwajcarzy wystąpią w Poznaniu bez przynajmniej czterech ważnych piłkarzy - pauzujących lub kontuzjowanych: podstawowego bramkarza, dwóch środkowych obrońców i najlepszego napastnika Marka Janki. Z kolei w składzie Napoli ma wyjść tylko trzech podstawowych piłkarzy, a największe gwiazdy usiądą na ławce lub trybunach (m.in. Gonzalo Higua~n i Marek Hamš~k). W niedzielę zespół trenera Maurizia Sarriego podejmuje bowiem Romę, z którą walczy o mistrzostwo Serie A.

Mieszkający w Szwajcarii były piłkarz Lecha Dariusz Skrzypczak nie widzi szans, by Basel odpuściło. Ale dla Włochów dzisiejszy mecz może okazać się jednym z najmniej istotnych w sezonie. Tym bardziej że ostatnio Napoli sensacyjnie uległo Bolognie - po 18 spotkaniach bez porażki we wszystkich rozgrywkach.

To chyba Legia ma zatem minimalnie większe szanse, chociaż wciąż bardzo niskie. W drugim meczu grupy faktycznie można spodziewać się wyniku, którego potrzebuje zespół Stanisława Czerczesowa. W starciu Midtjylland - Club Brugge musi być remis, aby Legia - przy swoim zwycięstwie w Neapolu - awansowała.

Lech musi wygrać z Basel, ale to może być za mało. Mistrz Polski zakończyłby fazę grupową z 8 punktami, ale w drugim meczu urządza go tylko porażka Fiorentiny, o co będzie bardzo trudno. Włosi grają u siebie z Belenenses, które w Portugalii rozbili 4:0 (awans daje im nawet remis).

Zespół Jana Urbana ma gorszy bilans bezpośrednich meczów. Lech wywalczył heroicznie wygraną 2:1 z Florencji, ale w Poznaniu uległ 0:2.

Jeszcze raz: szanse polskich drużyn na wygrane wydają się małe. W Warszawie Napoli wystawiło dwóch podstawowych piłkarzy, na czym wprawdzie ucierpiała płynność w grze gości, ale i tak wygrali 2:0. Drugą bramkę wbił po wejściu z ławki Higua~n, który łatwo minął kilku piłkarzy Legii.

Z kolei Lech w tym sezonie już trzykrotnie mierzył się z Basel i tyle razy przegrał. Najpierw dwukrotnie w eliminacjach Ligi Mistrzów, a potem w fazie grupowej LE. Pierwszy mecz rozegrał w Poznaniu i nacierał odważnie na Szwajcarów, ale defensywa okazała się zbyt krucha (1:3). W kolejnych spotkaniach głównie się asekurował, bo nie miał żadnej siły rażenia z przodu. I raz stratę pierwszego gola udało mu się opóźnić do 91. minuty (0:1), a za drugim razem do 55. (0:2). - Do trzech razy sztuka. Do trzech, bo tyle razy wygrali, i już wystarczy - mówi Urban.

We wtorek żałował remisu 0:0 z poprzedniej kolejki w Belenenses. - Chodzi mi po głowie, że wynik mógłby być lepszy, gdybym podjął inne decyzje - żałował trener. Gdyby Lech odpadł, to właśnie dlatego, że stracił punkty w dwumeczu z Portugalczykami. W Poznaniu też było 0:0, wtedy trenerem był jeszcze Maciej Skorża. Zarząd Lecha ze względu na katastrofalną postawę mistrza w lidze zobowiązał go do pominięcia w składzie najlepszych piłkarzy, tak by byli oszczędzani na ekstraklasę. I potem w każdym z meczów fazy grupowej LE Lech pomijał swoich czołowych piłkarzy, którzy mają kłopot z szybką regeneracją sił. Kasper Hämäläinen, Szymon Pawłowski i Barry Douglas tylko raz wyszli w podstawowym składzie. Lider defensywy Paulus Arajuuri - dwa razy. Nie w pełnym wymiarze Lech korzystał też z Karola Linetty'ego i Łukasza Trałki.

Dziś po obu klubach nareszcie można spodziewać się gry na całego. Legia dotąd nie odpuściła ani minuty fazy grupowej LE, a Lechowi rzucić wszystkie siły na Europę pozwala passa pięciu zwycięstw w lidze.

Czy Dariusz Szpakowski to powiedział? [QUIZ]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.