Finał Ligi Europy. Liga Krychowiaka

Grzegorz Krychowiak strzelił gola w warszawskim finale Ligi Europy, a jego Sevilla pokonała Dnipro Dniepropietrowsk 3:2 i w przyszłym sezonie zagra w Lidze Mistrzów

Przed Krychowiakiem gole w finałach europejskich rozgrywek zdobywali tylko dwaj Polacy - legendarny obrońca Górnika Zabrze Stanisław Oślizło w 1970 r. i Zbigniew Boniek dla Juventusu 15 lat później. Obaj w nieistniejącym już Pucharze Zdobywców Pucharów, Boniek także w meczu o Superpuchar Europy. Tak więc pomocnik Sevilli otworzył polską listę strzelców w finale Pucharu UEFA (od 2009 r. - Ligę Europy). I to był klucz do zwycięstwa Sevilli. To był efekt waleczności Polaka, jego znaku firmowego. Piłka spadła w gąszcz nóg w polu karnym Dnipro, on był sprytniejszy, szybszy i dlatego Sevilla doprowadziła do remisu. A potem zmogła rywala słynącego z żelaznej defensywy.

To pozwoliło Sevilli wygrać te rozgrywki po raz czwarty (najwięcej w Europie). Gracze z Andaluzji bronili tytułu w latach drużyny Juande Ramosa, teraz dwa trofea idą na konto Unaia Emery'ego. To drugie już z Krychowiakiem, którego latem sprowadzono za 5,5 mln euro i który gładko wszedł w ligę hiszpańską, z miejsca stając się liderem drużyny.

W przeddzień meczu Pablo Villa, asystent Emery'ego, wyglądał na zmartwionego. Siedzieliśmy w holu hotelu Regent w Warszawie, gdzie zatrzymała się drużyna Sevilli przed finałem na Stadionie Narodowym. Villa mówił, że nie lubi takich meczów. Rywal nie ma w składzie wielkich nazwisk, więc jego gracze choćby podświadomie nie motywują się tak jak na Real czy Barcelonę. Oczywiście nie twierdził, że Dnipro to wirtuozi piłki, ale jako zespół na najwyższym stopniu organizacji gry. To robota trenera Mirona Markiewicza, uważanego w Dniepropietrowsku za gwiazdę numer 1. Obok Jewhena Komoplanki.

Villa jakby przeczuwał nieszczęście. Mówił, że defensywę drużyny z Ukrainy trudno rozmontować przy stanie 0:0. A gdyby sprawy przybrały zły obrót, przy stracie gola, rywali Dnipro czekałaby droga przez mękę. Minęło 6 min finału i lęki asystenta Emery'ego stały się koszmarem na jawie. Nikola Kalinić, grający dlatego, że kontuzję kolana ma Jewhen Sełezniow, strzelił gola głową, po błyskawicznej kontrze Ukraińców. Emery chciał, żeby Sevilla grała cierpliwie, ale atmosfera finału ją poniosła. Już na początku Krychowiak wykonał ruletę a la Zidane, podczas której został powalony przez rywala na murawę.

Dnipro okazywało się zespołem świetnie zorganizowanym. Było w swoim żywiole, cofając się do obrony, akcje Reyesa, Banegi i Vidala grzęzły w tłoku ciał ukraińskich wojowników. A gdy ci kontrowali, defensywa faworyta trzęsła się w posadach.

W 23. min Krychowiak główkował, ale bramkarz Dnipro fenomenalnie bronił. Ale wysiłki i energia emanująca z Polaka nie poszły na marne. W 28. min wpakował piłkę do siatki Dnipro strzałem prawą nogą. Lęki o biciu głową w mur zelżały na chwilę. Zwłaszcza że po kolejnych trzech minutach było 2:1 dla Hiszpanów, Reyes zagrał do Bakki, a najlepszy strzelec drużyny wykorzystał sytuację sam na sam. Koszmary odpływały w dal. "Vamos Sevilla, vamos campeon" - zaśpiewali fani w biało-czerwonych strojach. Przed nimi było jednak jeszcze sporo nerwów tego wieczoru.

A Dnipro? Straciło więcej goli w trzy minuty niż w poprzednich czterech meczach LE. I to oni musieli wziąć się teraz za atak pozycyjny. Wcale nie byli w nim jednak bezradni. W 43. min z rzutu wolnego do siatki trafił Rusłan Rotan, a powołany do hiszpańskiej kadry Sergio Rico spóźnił się z interwencją.

I znów Dnipro mogło wrócić do swojej gry, cofając się i kontrując. Jeszcze w pierwszej połowie, przecinając atak rywala faulem, Krychowiak dostał żółtą kartkę. W kolejnej akcji sam został uderzony łokciem przy wyskoku przez Kalinica i to rywal został ukarany. Na trybunach kilka tysięcy fanów z Ukrainy przeżywało gigantyczne emocje.

Druga połowa zaczęła się sygnałem od Krychowiaka. W 67. min znów był najszybszy i najsprytniejszy w zamieszaniu w polu karnym, ale jego strzał zablokował obrońca Dnipro. Polak w meczu na swojej ziemi okazał się dla rywali jak duch na Narodowym. Jako defensywny pomocnik miał zabezpieczać tyły Sevilli, tymczasem pełno go było także pod ukraińską bramką. W 72. min Bacca zrobił to, co nie udało się Polakowi, po genialnej asyście Vitolo znów był sam na sam, ale teraz nie kiwał, tylko strzelił, nim bramkarz zdążył pomyśleć. Ukraińcy padli na deski, choć walczyli do końca.

W 87. min nastąpiła przerwa w grze, gdy nagle zemdlał Brazylijczyk Matheus z Dnipro, który wcześniej zderzył się głową z rywalem w walce o górną piłkę. Wybuchła panika, sanitariusze zanieśli go na noszach do szatni, wydawało się, że odzyskał świadomość.

A potem było już święto Sevilli. I Krychowiaka, który jako pierwszy Polak wygrał europejskie trofeum w swoim kraju.

Finał Ligi Europy na Stadionie Narodowym. Radość kibiców, radość Krychowiaka [DUŻE ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.