Była 47. minuta spotkania i na tablicy świetlnej widniał wynik 0:0. Feyenoord wykonywał rzut z autu na wysokości pola karnego. Miquel Nelom rzucił piłkę i ta - jak się wydaje - przeleciała nad piłkarzami, w tym obrońcą Feyenoordu Svenem van Beekiem, odbiła się przed bramkarzem i przelobowała go.
Piłkarze z Liege protestowali, bo przecież nie można zdobyć gola bezpośrednio po rzucie z autu, ale arbiter gola uznał. Dał wiarę van Beekowi, który cieszył się, jakby strzelił bramkę.
Powtórki jednoznacznie nie wyjaśniają, czy piłkarz faktycznie dotknął piłki. Być może otarła się o jego włosy.
Choć Standard szybko wyrównał, na sześć minut przed końcem meczu stracił kolejną bramkę i przegrał spotkanie. Żeby było ciekawiej, drugi gol dla Feyenoordu autorstwa Elvisa Manu też padł w kontrowersyjnych okolicznościach. Chwilę przed trafieniem Colin Kazim-Richards zagrał piłkę ręką.
- W tym meczu oba gole Feyenoordu nie powinny zostać uznane. Przy pierwszej bramce nikt nie dotknął piłki, a przy drugiej zawodnik Feyenoordu zagrał ją ręką - denerwował się po meczu szkoleniowiec Standardu Guy Luzon.
Beek zapewnia jednak, że jego gol został zdobyty prawidłowo. - Być może nikt nie wierzy, że dotknąłem piłki, ale to prawda. Tego gola nikt mi już nie zabierze - stwierdził.