Liga Europy nie dla Ruchu

Szczęście było blisko, ale w dogrywce Metalist Charków zadał decydujący cios. Po bramce z rzutu karnego Ruch Chorzów przegrał na Ukrainie 0:1 i odpadł w ostatniej rundzie eliminacji Ligi Europy.

Niebiescy w swojej historii zagrali dziesiątki pamiętnych spotkań, ale pierwszy raz przyszło im rywalizować w kraju objętym wojną. W chwili gdy piłkarze Ruchu wychodzili na boisko na Stadionie Narodowym w Kijowie - tam ze względów bezpieczeństwa przeniesiono mecz - kilkaset kilometrów dalej na wschód toczyły się walki pomiędzy Ukraińcami a separatystami wspieranymi przez rosyjskie wojsko.

Władimir Putin to w Kijowie wróg numer jeden. Na Majdanie można kupić papier toaletowy z podobizną prezydenta Rosji, a także koszulki z hasłem "Putin to ch...". Na podobne napisy można się też natknąć, spacerując ulicami Kijowa. "Rosyjska okupacja!" - nakreślił ktoś farbą na jednej z witryn.

Na ulicach Kijowa młodzi ludzie eksponują przywiązanie do ojczyzny i jej barw. Widzieliśmy kilka osób, które maszerowały ulicami z żółto-niebieskimi flagami zatkniętymi w plecaki.

Żółto-niebieski jest też stadion, na którym Ruch bił się o awans. Potężny - ponad 70-tysięczny obiekt - był w czwartek niemal pusty. Na trybunach usiadło około 2 tys. widzów, w tym ok. 150 kibiców z Polski.

W pierwszej połowie Jan Kocian, trener Ruchu, na przemian podskakiwał z nerwów i łapał się za głowę, obserwując, jak jego zawodnicy próbują atakować, a potem tracą kolejne piłki w środku pola. Szybką, zakończoną strzałem akcję udało się wyprowadzić w pierwszych 45 minutach tylko raz. Piłkę na wolne pole zagrał Filip Starzyński, gdzie dopadł do niej Jakub Kowalski. Skrzydłowy Ruchu zbyt długo zwlekał ze strzałem, który zablokował stoper Metalista.

Ale rozczarowani mogli też być kibice Metalista, bo defensywa Ruchu pewnie powstrzymywała niemrawe ataki gospodarzy. Bramkarz Krzysztof Kamiński najmocniej wyciągał ręce przy strzale Wołodymyra Homeniuka, który głową posłał piłkę tuż pod poprzeczkę.

Na drugą połowę obie drużyny wyszły przy ścieżce dźwiękowej z filmu "Rocky" w tle. To było przypomnienie, że z murawy w Kijowie wygrany zejdzie tylko jeden.

Metalist natarł z większą werwą. Niebiescy coraz częściej czekali na akcje rywala przed własnym polem karnym. Groźnie było po rzutach rożnych, gdy chorzowianie o centymetry wyprzedzali rozpędzonych przeciwników.

Ruch sprawiał wrażenie drużyny, która liczyła na to, że mecz zakończy się bezbramkowym remisem. W akcje ofensywne było zaangażowanych zbyt mało graczy, by móc chociażby porządnie nastraszyć zespół z Charkowa. Najgroźniej było w ostatniej minucie regulaminowego czasu, gdy szybką akcję strzałem zakończył Zieńczuk.

Gdy zaczęła się dogrywka, zaczął padać deszcz, ale obraz meczu się nie zmienił. Nadal przeważał Metalist, a w 103. minucie padła jedyna bramka. Po dynamicznej akcji zespołu z Charkowa piłkę z pustej bramki wybił Marcin Malinowski. Sędzia wskazał początkowo na rzut rożny, ale potem zmienił decyzję. Uznał, że Homeniuk był przed strzałem faulowany przez Kamińskiego. Bramkarz został ukarany czerwoną kartką, a Metalist wykorzystał rzut karny. Osłabiony Ruch próbował jeszcze powalczyć o wyrównującego gola. Groźne strzały oddali Kuświk i Starzyński, ale wynik nie uległ zmianie, a Ruch pożegnał się z europejskimi pucharami.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.