Liga Europejska. Prusik: Śląsk nie może się bać. Celem bramka w Sewilli

- Sobota, Mila, Plaku i Paixao mają zmysł do gry kombinacyjnej, Kaźmierczak potrafi uruchomić skrzydłowych dobrym, dalekim podaniem - to wszystko trzeba wykorzystać. A świetną formę Soboty szczególnie. On może być nie do zatrzymania również dla obrońców Sevilli - mówi Waldemar Prusik. Były kapitan Śląska i reprezentacji Polski wierzy, że wrocławianie mogą awansować do fazy grupowej Ligi Europejskiej kosztem zespołu z Hiszpanii. Pierwszy mecz w czwartek w Sewilli. Relacja Z Czuba i Na Żywo na Sport.pl oraz w aplikacji Sport.pl Live od godz. 21.30.

Łukasz Jachimiak: Razem z Mateuszem Borkiem będzie pan komentował mecz Sevilla - Śląsk na antenie Polsatu Sport, więc pewnie dużo pan wie o hiszpańskim zespole?

Waldemar Prusik: Wszyscy wiemy, na jakim poziomie stoi hiszpańska piłka, a Sevilla to czołowy zespół tamtejszej ligi. Śląsk sprawiłby wielką niespodziankę, gdyby wyeliminował z rozgrywek takiego rywala. Według mnie to wcale nie jest niemożliwe. W piłce, jeśli się walczy, można zdziałać naprawdę dużo. W meczach z Brugią Śląsk pokazał, że walczyć potrafi. Grał bardzo dobrze, a teraz musi zagrać jeszcze lepiej, bo na Sevillę to pewnie byłoby za mało. Moim zdaniem kluczem będzie jeszcze bardziej agresywna gra w drugiej linii i koncentracja obrońców na wysuniętym napastniku rywala, którym będzie pewnie Carlos Bacca.

Króla strzelców ligi belgijskiej z poprzedniego sezonu Sevilla kupiła z Brugii za 7 mln euro.

- Widać, że z Kolumbijczykiem defensywa Śląska miała się zmierzyć. Nie udało się w trzeciej rundzie, uda się w czwartej.

W pierwszym meczu nowego sezonu Primera Division, przegranym u siebie 1:3 z Atletico Madryt, Bacca nie błysnął. Jak zresztą cały zespół Sevilli.

- Sevilla preferuje grę techniczną, jej zawodnicy wymieniają sporo podań, bardzo dobrze przejmują piłkę, szybko się z nią odwracają i wtedy przyspieszają grę. To trudny przeciwnik, ale trzeba spróbować z nim powalczyć. Widać, że ten zespół jeszcze nie funkcjonuje tak, jak powinien. Atletico było wyraźnie lepsze. Sevilla wprowadza nowych zawodników, odczuwalny jest brak w niej Jesusa Navasa i Alvaro Negredo, którzy odeszli do Manchesteru City. Kevin Gameiro czy nawet Bacca, muszą dostać trochę czasu na wejście w zespół. To, że oni cały czas się docierają, jest szansą Śląska.

Pewnie jeszcze większą jest podejście hiszpańskiego rywala do drużyny ze słabej ligi polskiej. Co by nie mówić, starcie ze Śląskiem w piłkarzach z Primera Division nie wzbudzi wielkich emocji.

- To prawda. Niby mówi się, że teraz wszyscy wszystkich szanują, że słabych drużyn już nie ma, ale na pewno takie wielkie kluby na rywali małych, nieobecnych na co dzień w europejskich rozgrywkach spoglądają z góry. Po drużynach hiszpańskich to widać szczególnie, bo one często w Lidze Europejskiej wystawiają zawodników, którzy są w szerokiej kadrze, ale w krajowej lidze rzadko wchodzą do podstawowej jedenastki. Oczywiście nie wolno nam twierdzić, że tacy piłkarze są słabi, bo kluby pokroju Sevilli mają mocne, szerokie kadry. Ale na pewno dla Śląska to też może być dodatkowy atut. W sumie trenerowi Stanislavovi Levemu za jakiś czas trudniej byłoby znaleźć u rywala słabe punkty niż teraz, kiedy sezon dla hiszpańskiej ekipy dopiero się zaczyna. Teraz jest większa szansa na to, że Sevilla będzie miała gorszy dzień.

Zaraz po losowaniu piłkarze Śląska w taki gorszy dzień Sevilli nie wierzyli, narzekali, że trafił im się najtrudniejszy rywal z możliwych. Myśli pan, że zdążyli nabrać wiary w sprawienie kolejnej niespodzianki?

- Na pewno muszą uwierzyć, bo w pucharach ważne jest, żeby na wyjeździe strzelić bramkę. Wiadomo, że trzeba mierzyć siły na zamiary, nie można się całkowicie odkryć. Ale gra ze strachem to najgorsza opcja. W rewanżu z Brugią Śląsk pokazał, że potrafi grać dobrze w ofensywie, że umie utrzymywać piłkę na połowie przeciwnika. Waldemar Sobota, Sebastian Mila, Sebino Plaku i Marco Paixao mają zmysł do gry kombinacyjnej, Przemysław Kaźmierczak potrafi uruchomić skrzydłowych dobrym, dalekim podaniem - to wszystko trzeba wykorzystać. A świetną formę Soboty szczególnie. On może być nie do zatrzymania również dla obrońców Sevilli.

Całe szczęście dla Śląska, że jego lider do zagranicznego klubu odejdzie dopiero po dwumeczu z Sevillą.

- To na pewno kluczowy zawodnik jeśli chodzi o ofensywę Śląska. Po tym, co pokazał w meczach z Belgami i później w spotkaniu reprezentacji Polski z Danią, słusznie liczą na niego kibice, trener Levy i koledzy z drużyny.

Sobota strzeli, a Śląsk wyjedzie z Andaluzji z korzystnym wynikiem - pewnie taki scenariusz rozważa pan jako człowiek emocjonalnie związany z wrocławskim klubem?

- Byłbym zadowolony, gdyby Śląsk przywiózł z Hiszpanii bramkowy remis. Dzisiejsi kibice pewnie już tego nie pamiętają, wtedy nawet jeszcze ja nie grałem w Śląsku, ale w 1978 roku Śląsk jechał do Borussii Moenchengladbach na pierwszy mecz trzeciej rundy Pucharu UEFA. Borussia była wtedy bardzo mocną drużyną, wydawało się, że spokojnie wygra, że Śląsk nie ma z nią szans, a jednak zremisował 1:1. Siedziałem wtedy przed telewizorem bardzo zadowolony. Teraz też chciałbym coś takiego przeżyć. Oczywiście w rewanżu chciałbym już innego wyniku [Śląsk przegrał 2:4].

Na pewno jeszcze lepiej pamięta mecze Śląska w Pucharze UEFA w sezonie 1982/1983, kiedy w pierwszej rundzie niespodziewanie wyeliminowaliście Dynamo Moskwa (2:2 we Wrocławiu, 1:0 dla Śląska w Moskwie), ale w następnej fazie zostaliście rozbici przez Servette Genewa (1:7 w dwumeczu, Prusik strzelił jedynego gola dla Śląska)?

- Wierzę, że po dobrych meczach z Brugią Śląsk zagra teraz inaczej niż my wtedy ze Szwajcarami. Niech w Hiszpanii zaprezentuje się chociaż tak, jak my z Realem Sociedad w roku 1987. Na wyjeździe udało nam się wtedy zremisować 0:0. Co prawda później przegraliśmy u siebie 0:2, ale pokazaliśmy, że z dużo wyżej notowanym przeciwnikiem da się powalczyć. Wierzę, że teraz Śląsk to zrobi, że przywiezie remis 1:1 i uwierzy w siebie na tyle, by w rewanżu zagrać jeszcze lepiej. Wiadomo, że przeciwnik jest mocny, sama nazwa Sevilla robi wrażenie, ale jak się tej nazwy piłkarze nie wystraszą, to naprawdę mogą sprawić niespodziankę. Wystarczy dobra kontra albo dwie i korzystny wynik w Hiszpanii jest realny. A przy takiej zaliczce rewanż gra się dużo lepiej.

Hedwiges Maduro, Ivan Rakitić, Jose Antonio Reyes, Geoffrey Kondogbia, wspomniani wcześniej Bacca czy Gameiro - nie uważa pan, że na pokonanie zespołu złożonego z takich graczy Śląsk mimo wszystko szanse ma tylko iluzoryczne?

- Nie zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że Śląsk ma tylko 10 proc. szans na przejście Sevilli. Zaraz po losowaniu mówiłem, że nasz zespół ma 30-35 proc. szans na awans i przy tym zostanę.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA