Liga Europejska. Z Rumunami Śląskowi łatwo nie będzie

- Dwa spotkania to potwornie daleko, ale czuję, jakbyśmy dotykali już fazy grupowej - mówi prezes Śląska Wrocław Piotr Waśniewski przed pierwszym meczem z Rapidem Bukareszt w Lidze Europejskiej. Początek o godz. 20, transmisja w Polsacie. Relacja na żywo w Sport.pl.

Jeśli Śląsk wyeliminuje Rumunów, awansuje do fazy grupowej, co jeszcze niedawno nikomu we Wrocławiu nie mieściło się w głowie. O ile bowiem Wisła Kraków czy Legia Warszawa w pucharach (a raczej w eliminacjach) grają ostatnio dość regularnie, o tyle Śląska nie było w nich od prawie ćwierć wieku. Dość powiedzieć, że wrocławianie jeszcze przez cały zeszły rok nawet w naszej ekstraklasie pałętali się bliżej dna niż szczytu, a wicemistrzostwo Polski zdobyli w niezwykłych okolicznościach.

Teraz w Lidze Europejskiej zaszli dalej, niż się spodziewano, ale dopiero wyeliminowanie Rapidu byłoby wielką sensacją i sukcesem. Rumuni to bowiem rywal znacznie silniejszy od szkockiego Dundee United czy bułgarskiego Lokomotivu Sofia, z którymi Śląsk poradził sobie wcześniej. Wrocławianie na cztery mecze z tymi przeciwnikami wygrali tylko raz, choć u rywali występowali gracze raczej anonimowi, a płacono im mniej niż we Wrocławiu.

Z Rapidem jest zupełnie inaczej, bo Rumuni mają o pół miliona euro wyższy budżet od Śląska, a doświadczeniem międzynarodowym biją wicemistrzów Polski na głowę. Drużyna z Bukaresztu ma w składzie 11 byłych lub obecnych reprezentantów Rumunii, czterech Brazylijczyków i trzech zawodników, którzy grali w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Obrońca Ciprian Deac występował w Schalke 04, brazylijski defensor Glauber w kadrze narodowej i Manchesterze City, a napastnik Daniel Pancu na Euro 2008. Do tego dochodzi pomocnik Ovidiu Herea, który jest nadzieją rumuńskiego futbolu i w ostatnim meczu reprezentacji z San Marino zdobył gola. W zespole są jeszcze doświadczeni: bramkarz Danut Coman i obrońca Marius Constantin, którzy pięć lat temu doszli z Rapidem do ćwierćfinału Pucharu UEFA, zapewniając klubowi największy sukces w historii.

Tak wówczas, jak i teraz drużyną z Bukaresztu dowodził trener Razvan Lucescu - syn słynnego szkoleniowca Szachtara Donieck - Mircei. Lucescu junior jeszcze w czerwcu prowadził reprezentację Rumunii w eliminacjach do Euro 2012, ale zrezygnował po wygranej z Bośnią i Hercegowiną 3:0. 42-letni szkoleniowiec uniósł się honorem, bo jego drużyna grała słabo, szanse na awans do turnieju w zasadzie straciła, a szefowie federacji głośno spekulowali o jego zwolnieniu.

Trener uprzedził więc ich ruch, a na bezrobociu pozostał jedynie parę godzin. Posadę i czteroletni kontrakt zaproponował mu bowiem właściciel Rapidu George Copos, który na swoim blogu napisał. - W reprezentacji Razvan znalazł się w roli inżyniera, który musi złożyć auto z części różnych producentów. Te części osobno mogą być nawet najlepsze, ale nie muszą tworzyć dobrego samochodu. U mnie producent jest jeden i liczę, że trener zrobi z Rapidu maszynę rangi europejskiej - podkreślił Copos.

Na razie jego drużyna pod trenerem Lucescu jeszcze się w Europie nie sprawdziła, bo Rapid jako czwarta drużyna ligi rumuńskiej do rozgrywek Ligi Europejskiej przystąpił dopiero tuż przed fazą grupową. Oprócz niego Rumuni mają na tym etapie jeszcze cztery drużyny, a dodatkowo gwarantowane miejsce w Lidze Mistrzów ma mistrz kraju Otelul Galati. Na polskim tle prezentują się więc jak prawdziwa futbolowa potęga.

- Te liczby pokazują, jak silna jest tamtejsza liga. W starciu z Rapidem Śląsk nie stoi na straconej pozycji, ale nie jest też faworytem. Wrocławianie, by powalczyć o awans, muszą wygrać przede wszystkim u siebie. W Rumunii będzie im o to bardzo trudno - przekonuje były gracz Steauy Bukareszt Paweł Golański. Początek meczu we Wrocławiu o godz. 20. Rewanż za tydzień w rumuńskiej Timisoarze (stadion Rapidu nie spełnia wymogów UEFA).

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.