Monaco - Juventus. Bezlitosny El Pipita nie oszczędził nawet Glika. To nie była noc Polaka

Gonzalo Higuain, Paulo Dybala, Mario Mandžukić. Od nazwisk gwiazd Juve niejednemu obrońcy zakręciłoby się w głowie. Piłkarze z Turynu mieli w środę egzaminować Kamila Glika, dla którego półfinałowy mecz Ligi Mistrzów miał być najtrudniejszym spotkaniem w jego klubowej karierze. I był, bo belfrowie z Italii egzaminowali wyjątkowo surowo, a Monaco uległo Starej Damie 0:2.

To, kto był faworytem pierwszego meczu półfinałowego, było jasne jeszcze przed pierwszym gwizdkiem Antonio Mateu Lahoza. I zgodnie z przewidywaniami od początku inicjatywę przejęli goście z Turynu. Glik nie miał jednak wiele do roboty, bo albo wyręczali go koledzy, albo piłkarzom Juve brakowało precyzji. W 10. minucie Polak otrzymał pierwsze brawa za inteligentne rozciągnięcie gry. Chwilę później jednak zostawił zbyt dużo miejsca Gonzalo Higuainowi, który był o centymetr od zdobycia bramki. Z kolejnymi minutami było jednak już lepiej. Glik z dużym spokojem wygrał pojedynek główkowy z El Pipitą, również kolejny strzał Higuaina padł łupem defensora reprezentacji Polski.

29-latek imponował pewnością siebie. Na pierwszy rzut oka widać było, że jest prawdziwym szefem defensywy lidera Ligue1. To on decydował o przekazywaniu krycia, to on pokazywał, jak mają się przesuwać Nabil Dirar czy Jemerson. Stoper z Jastrzębia Zdroju próbował także włączać się do akcji ofensywnych. W 16 min. precyzyjnym, długim podaniem uruchomił Radamela Falcao, a kilkanaście minut później sam przeprowadził rajd prawą stroną, zapędzając się niemal pod pole karnego Buffona. Polak tradycyjnie był aktywny przy stałych fragmentach gry. Gdy Monaco biło rzut rożny, albo wolny w okolicach pola karnego, Glik natychmiast przemieszczał się w "szesnastkę" Juve. Za jego krycie odpowiadał sam Giorgio Chiellini - zresztą analogicznie było pod bramką Monaco.

Piłką w twarz

W 27. minucie Glik ofiarnie zablokował potężne uderzenie Mario Mandžukicia, po którym otrzymał cios pięścią. Sytuacji nie zauważył jednak hiszpański sędzia, który pozwolił kontynuować grę. Ta została przerwana dopiero, gdy piłkarze spostrzegli, że Glik wciąż leży na murawie. Kilka chwil później zaatakowali Włosi, a do siatki "Książąt" trafił Higuain. Gdy piłkarze z Turynu pobiegli świętować gola razem ze swoimi kibicami, Glik rozpoczął trwającą ponad minutę pogawędkę z arbitrem. Widać było, że jest wściekły, pokazywał na swoją twarz sugerując, że po uderzeniu nie zdążył dojść do siebie. Chwilę później do Kamila podbiegł Mandžukić i przeprosił za niefortunne trafienie. Na nic to jednak, skoro Monaco przegrywało już 0:1.

Nieszczęsny El Pipita

Po przerwie Higuain jeszcze raz uprzykrzył się naszemu obrońcy. W 59 min. po długim podaniu Daniego Alvesa do Argentyńczyka Glik popełnił błąd w kryciu, zostawiając mu zbyt dużo wolnej przestrzeni. Kamil próbował ratować sytuację efektowną przewrotką, ale nie sięgnął piłki i Higuain bez najmniejszych problemów wpakował piłkę do siatki Danijela Subašicia. Ostatnie pół godziny dla Polaka było znacznie spokojniejsze. Wpływ na to z pewnością miał fakt, że piłkarze Massimiliano Allegriego cofnęli się do głębokiej defensywy, a większość akcji miała miejsce na połowie gości.

Dla Glika z pewnością nie był to wieczór marzeń - i zespołowo, i indywidualnie. Było to natomiast jego jedenaste starcie z Juventusem i. dziesiąta porażka. Niewiele wskazuje na to, że dwunaste spotkanie, które Polak zapewne rozegra w rewanżu, przyniesie mu upragnione zwycięstwo. W Turynie jednak chłopcy Leonardo Jardima nie będą mieli wyboru i będą musieli zaatakować. A tym samym odsłonią się. Juventus tylko na to czeka. Glik powinien się więc szykować na kolejny pracowity wieczór.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.