Liga Mistrzów. Z League Two do ćwierćfinału LM, czyli jak Kasper Schmeichel przestał być synem

Chociaż tego nie znosi, od dzieciństwa porównywany jest do ojca. Ostatnie lata to jednak pasmo sukcesów, które spowodowały, że Kasper Schmeichel nie jest tylko zdolnym "synem legendy"

14. minuta pierwszego spotkania Leicester City z Sevillą w 1/8 finału LM - Kasper Schmeichel broni rzut karny wykonywany przez Joaquina Correę. 80. minuta wtorkowego rewanżu na King Power Stadium - Duńczyk odbija jedenastkę wykonywaną przez Stevena N'Zonziego. Bramkarz mistrza Anglii stał się pierwszym w historii Ligi Mistrzów golkiperem, który w obu meczach jednej rundy fazy pucharowej obronił rzut karny.

Jest jednak jeszcze jedna statystyka, dla tej historii ważniejsza. 30-letni Kasper w LM zatrzymał już tyle samo rzutów karnych, co jego ojciec - Peter - do którego bramkarz Leicester porównywany jest przez całą swoją karierę. Do niedawna przy tacie - m.in. pięciokrotnym mistrzu Anglii, zdobywcy Ligi Mistrzów i mistrzu Europy z 1992 roku - wyglądał na zawodnika ze znacznie innej, niższej półki. Teraz wreszcie zaczyna uwalniać się od słowa "syn", którego nie znosi.

Nazwisko, które nie pomogło

Z uwagi na staż w drużynie jest jednym z najbardziej szanowanych zawodników Leicester. Jest bardzo dobrym bramkarzem, reprezentantem kraju, jednym z najważniejszych elementów zespołu, który pod wodzą Claudio Ranieriego w poprzednim sezonie zaszokował świat. Prywatnie jest mężem i ojcem dwójki dzieci. Ale dla wielu i tak pozostał "synem".

- Sytuacja pogarszała się z każdym miesiącem. Czegokolwiek bym nie dokonał w karierze, to czuję, że pewne rzeczy już się nie zmienią. Ludzie ciągle widzą we mnie syna, dziecko. Wielu szokuje, że mam już 29 lat - mówił przed rokiem Schmeichel.

I dodał: - Nazwisko nie pomogło mi w życiu. Naprawdę byłoby mi łatwiej, gdybym uprawiał inny sport. Porównania do ojca słyszę od początku kariery, to niesamowicie nudne. Ludzie mają do tego prawo, ale ja jestem tym zmęczony. Odkąd pamiętam, media chciały rozmawiać ze mną z uwagi na ojca. Większość zawodników wywiadów udziela dopiero po przejściu na profesjonalizm. Za mną ciągnie się to od dzieciństwa.

- Wszyscy myślą, że z powodu nazwiska było mi łatwiej. To bzdury. Często zdarzało się, że w trakcie meczów słyszałem "to syn Schmeichela". Na ulicy jest podobnie. Ludzie podchodzą i zagadują: "Jesteś dobry, ale nie tak jak twój ojciec". Według większości to zabawne. Mnie to irytuje, choć w myślach mówię sobie: "Odpuść".

- Tata też tego nienawidzi, ale jest bardziej bezwzględny. Kiedyś, przy obiedzie, podszedł do nas gość. Uścisnął rękę ojcu i powiedział: "Jesteś legendą. Twój syn radzi sobie dobrze, ale nigdy nie będzie tak dobry jak ty." Odpowiedział mu: "Odejdź. Myślisz, że podejdziesz do mnie, obrazisz mojego syna i wszystko będzie w porządku?"

Kasper przyznaje, że pod tym względem jest mu do ojca najbliżej. - Tata zawsze chronił mnie i moją siostrę przed takim traktowaniem. Jestem dokładnie taki sam. Moja żona nienawidzi takiego życia, bo takim nie żyje. Nie chcę narażać jej i moich dzieci na to, co sam przeszedłem. Lubię rozmawiać z ludźmi, ale we właściwy sposób. Jeśli chcesz ze mną porozmawiać, nie ma sprawy, jednak rozmawiajmy o mnie, a nie o mojej rodzinie.

Kosztowna droga na szczyt

Kasper na swoje nazwisko pracował długo. I była to droga bardzo wyboista. Jako nastolatek trafił do akademii Manchesteru City, z której awansował do seniorów. Miał zaledwie 20 lat, gdy debiutował w City. W Premier League zagrał jednak tylko osiem meczów, choć w tym czasie drużyna wygrała derby Manchesteru, a w przegranym starciu z Arsenalem Kasper obronił rzut karny. - Wtedy trudno było docenić, jak duże to były rzeczy. Uświadomiłem to sobie dopiero w kolejnych latach - wspominał.

Przez lata ciułał kolejne wypożyczenia do maleńkich: Darlington, Bury, Falkirk, Cardiff City i Coventry City. - W trakcie pobytu w City musiałem podjąć kilka trudnych decyzji. Numerem jeden w bramce był Shay Given, Joe Hart siadał na ławce. Mimo tego klub nie chciał mnie puścić. Odrzuciłem cztery propozycje nowego kontraktu. Chciałem grać, a jedyną opcją było Notts County - mówił.

Do klubu z League Two (czwarty poziom rozgrywkowy w Anglii) trafił w sierpniu 2009 roku. Za transferem Schmeichela stał jego były menedżer z City - Sven-Göran Eriksson - który w Notts pełnił rolę dyrektora sportowego. Właściciele klubu - Munto Finance - snuli piękne plany: awans do Premier League w ciągu pięć lat. Raptem kilka miesięcy później wszystko okazało się farsą.

- To było szalone. Nie otrzymywałem pensji przez siedem miesięcy, ale dla mnie to nie miało żadnego znaczenia. Chciałem tylko grać. Zresztą nie byłem jedynym zawodnikiem, który nie dostawał pieniędzy. To nas scaliło, mieliśmy wspólny cel, który osiągnęliśmy - wspominał Schmeichel, który z Notts wywalczył awans do League One.

By po jednym sezonie otrzymać pozwolenie na transfer do Leeds United, Kasper zrzekł się wszystkich zaległych pieniędzy. Kontrakt opiewał na milion funtów rocznie. - To niezwykłe w przypadku młodego zawodnika - mówił prezes Notts, Ray Trew.

Chociaż Schmeichel w Notts stracił dużo pieniędzy, to czasu tam spędzonego nie żałuje. Duńczyk wreszcie pokazał szerszej widowni, na co go stać. W październiku został wybrany zawodnikiem miesiąca w lidze. Podczas jego pobytu w klubie, drużyna traciła zaledwie 0,67 gola na mecz! Nic dziwnego, że Kasperem zainteresowały się kluby z silniejszych lig, m.in. Premier League i Bundesligi. Dziwny nie był też jego ostateczny wybór - grające w Championship Leeds United. Pewność regularnej gry i rozwoju były priorytetem.

Transfer okazał się kolejnym strzałem w dziesiątkę. Schmeichel błyszczał, budował swoją renomę. Mimo to klub podjął szokującą decyzję o sprzedaży Duńczyka po zaledwie jednym sezonie. Dopiero w Leicester przyszła długo oczekiwana stabilizacja.

W pierwszym roku gry dla "Lisów" Kasper został uznany najlepszym bramkarzem Championship, w drugim wywalczył z zespołem awans do Premier League. Dalszą historię cudownego utrzymania beniaminka, który rok później zdobył mistrzostwo Anglii, znacie już doskonale.

"Prawdopodobnie najlepszy na świecie"

N'Golo Kante, Riyad Mahrez, Jamie Vardy - tę trójkę traktuje się jako głównych architektów zeszłorocznego sukcesu Leicester. O ile trudno umniejszać ich zasługi w mistrzowskiej kampanii drużyny Ranieriego, o tyle nie sposób nie docenić też roli Schmeichela. W poprzednim sezonie więcej (16) czystych kont w Premier League zachował tylko Petr Cech. Kasper obronił 100 ze 136 strzałów w lidze, co pod względem skuteczności interwencji dało mu piąte miejsce wśród wszystkich bramkarzy.

Chociaż niedawno media na Wyspach oskarżały Schmeichela o podburzanie szatni przeciwko Ranieriemu, to Duńczyk w LM dokonuje rzeczy niemal niemożliwych. W sześciu meczach puścił raptem dwa gole, aż pięć razy zachował czyste konto. - Prawdopodobnie nie ma lepszego bramkarza na świecie - powiedział o nim obecny trener Leicester, Craig Shakespeare. - Wybronił nam ten awans. Obronił dwa rzuty karne! To niemożliwe - emocjonował się strzelec drugiego gola w meczu z Sevillą, Marc Albrighton.

- Nie mogę w to uwierzyć. Debiutujemy w Lidze Mistrzów, a zaszliśmy tak daleko. Jeszcze niedawno grałem w League Two, a teraz jestem ćwierćfinalistą LM! Po raz kolejny pokazaliśmy, że niemożliwe nie istnieje - powiedział zaraz po spotkaniu z Hiszpanami Schmeichel.

We wtorkowy wieczór występ syna oklaskiwał ojciec - Peter. Właśnie, nie "syna". Występ prawdopodobnie najlepszego bramkarza tegorocznej edycji LM, mistrza Anglii, 22-krotnego reprezentanta Danii. Na swoje nazwisko Kasper ciężko zapracował.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA