Na Estadio Santiago Bernabeu Napoli uległo w pierwszym spotkaniu Realowi 1:3, ale przed rewanżem w Neapolu wszyscy wierzą w możliwość odwrócenia losów dwumeczu. - Jest tutaj sporo nadziei. Całe miasto czekało na taki mecz od blisko 30 lat. Nie jesteśmy faworytem, ale chcemy powalczyć. Kibice stworzą gorącą atmosferę - powiedział telewizji Cuatro bramkarz Napoli Pepe Reina.
Choć nadzieje na sukces są duże, starcie z Królewskimi przychodzi dla neapolitańczyków w najgorszym możliwym momencie. Klub boryka się z problemami wewnętrznymi w postaci tarć na linii trener-prezes, które przybrały na sile po meczu w Madrycie.
- Chłopcy nie pokazali neapolitańskiej charyzmy. Zostali rozjechani przez potwora jakim jest Real. Czasem należy zmienić taktykę, nie grać wysokim pressingiem i nie eksperymentować ze składem przed takim starciem. Klub i fani nie są głupi, chcemy wiedzieć, dlaczego niektórzy nie zagrali. Dzisiaj nie wiem, po co inwestowałem tyle pieniędzy w niektórych graczy - mówił zaraz po porażce w stolicy Hiszpanii Aurelio De Laurentiis, prezes Napoli, w rozmowie z "La Repubblica".
Podważając decyzje szkoleniowca Maurizio Sarriego, włodarz rozpoczął małą wojnę domową. Sarri słów tych nie skomentował, ale z relacji włoskich mediów wynika, że poczuł się nimi urażony, podobnie zresztą jak piłkarze, którzy w swojej ocenie dali z siebie w Madrycie wszystko.
"La Repubblica" podkreśla, że do nawiązania walki z triumfatorami ostatniej edycji Ligi Mistrzów potrzebna będzie nie tylko wybitna gra zawodników, ale i zgoda w klubie. Do rozmów pomiędzy Sarrim a De Laurentiisem zakończonych rozejmem miało co prawda dojść po ligowym zwycięstwie neapolitańczyków nad Romą, ale zdaniem "Gazzetta dello Sport" porozumienie to jest "jedynie fasadą". Stosunki obu panów wciąż są napięte, a przyszłość Sarriego w klubie niepewna. Wybuchowego De Laurentiisa uspoki jedynie zwycięstwo z Realem.